Twój pies ma paszport. Migrant nie ma nawet nazwiska

Europa straciła rozum. Polska traci suwerenność. A Ty – obywatelu – masz płacić, milczeć i udawać, że wszystko jest w porządku. Dziś, żeby Twój pies mógł legalnie przekroczyć granicę w obrębie Unii Europejskiej, musi mieć więcej dokumentów niż dorosły mężczyzna z Afryki lub Bliskiego Wschodu, który bez żadnej weryfikacji przerzucany jest przez niemieckich funkcjonariuszy do Polski. Dobrze przeczytałeś. Twój pies musi mieć mikroczip zgodny z normą ISO, paszport według unijnego wzoru, aktualne szczepienie przeciwko wściekliźnie, wpisy od uprawnionego weterynarza, opis rasy, umaszczenia, znaki szczególne i – jeśli jedzie do Skandynawii – potwierdzone leczenie na tasiemca. Jeśli zabraknie choć jednego z tych wymogów – pies zostaje. Ty dostajesz mandat. A granica jest zamknięta.

Tymczasem kilka metrów dalej – na tej samej granicy – przerzuca się młodych, samotnych mężczyzn. Nie mają dokumentów. Nie mają zdjęcia. Nie mają wieku – bo każdy podaje inny. Nie wiadomo, czy byli karani, czy uczestniczyli w działaniach zbrojnych, czy są zdrowi. Nie wiadomo, jak się nazywają, z jakiego kraju naprawdę pochodzą, gdzie się szkolili, co ich łączy z radykalnymi ruchami. Nie wiadomo nic. Ale są traktowani lepiej niż Twój pies. A Ty – tak, Ty – masz obowiązek ich utrzymywać. Z Twoich podatków finansuje się im zakwaterowanie, jedzenie, pomoc psychologiczną, tłumaczy, doradców zawodowych, kursy adaptacyjne, pomoc medyczną i zasiłki. A Ty? Ty czekasz 8 miesięcy na wizytę u specjalisty. Ty nie masz miejsca w przedszkolu dla dziecka. Ty nie dostaniesz kredytu, bo masz za małą zdolność. Ty płacisz VAT, PIT, ZUS, akcyzę, inflację i haracz politycznej poprawności. I nie wolno Ci zapytać: dlaczego oni mogą wszystko, a Ty nic?

Nie wolno Ci dokumentować tego, co dzieje się na granicy, bo – jak ogłosił rząd Donalda Tuska – przejścia graniczne to teraz „infrastruktura krytyczna”. Czyli nie wolno fotografować. Nie wolno filmować. Nie wolno nagrywać. Nie wolno udostępniać. Nie wolno pokazać, jak Niemcy łamią prawo, nielegalnie zrzucając nam migrantów przez płoty, przez lasy, przez dziurawe drogi województwa lubuskiego czy zachodniopomorskiego. Ale wolno sprawdzać, czy Twój pies ma prawidłowy chip, ważne szczepienie i podpis weterynarza z odpowiednim numerem licencji. Bo tu – jak mawiają eurokraci – chodzi o bezpieczeństwo.

Nie, nie chodzi. Chodzi o karykaturę prawa. Chodzi o system, który kontroluje psy, ale traci kontrolę nad granicami. O system, który dba o ideologię, ale nie o obywateli. O Unię, która migrantów traktuje jak święte krowy, a podatników – jak dojone bydło. O państwo, które milczy, gdy jego terytorium jest naruszane, ale reaguje, gdy nie zarejestrowałeś pieska w unijnej bazie. Bo powiedzmy to bez owijania w poprawne frazesy: pies stał się bardziej zarejestrowanym, opisanym i nadzorowanym bytem niż nielegalny migrant.

A Ty – jako obywatel – masz tylko jedno zadanie: płacić, nie zadawać pytań i nie przeszkadzać. Tak wygląda nowy porządek. Porządek, w którym zwierzęta są pod ścisłą kontrolą, a ludzie – w imię „otwartości” – mogą przekraczać granice bez imienia, wieku, narodowości i choćby jednego dowodu tożsamości. A jeśli powiesz „dość” – zostaniesz nazwany populistą, ksenofobem, faszystą. Bo w tym systemie nie wolno bronić własnego domu. W tym systemie wolno tylko udawać, że wszystko jest dobrze – nawet gdy chaos puka do drzwi.

To nie jest troska o człowieka. To jest pogarda dla rozumu. Pogarda dla prawa. Pogarda dla Ciebie. I jeśli dziś, w imię bezpieczeństwa, zabrania się Ci dokumentować granicę, to jutro – w imię równości – zabronią Ci mówić, że Polska to Twój dom. A jeśli nie zrozumiesz tego dziś, to nie zdziw się, że za chwilę Twój pies będzie jedynym członkiem rodziny z legalnym paszportem.