„Rozum – zapomniana potęga ducha”

W „Filebie” Platon stawia pytanie, które równie dobrze mógłby zadać dzisiaj, scrollując współczesne social media albo przechadzając się po korytarzach jakiejś progresywnej uczelni: „Czy należy oddać pierwszeństwo życiu oddanemu gonitwie za przyjemnościami bez wyboru, czy też cenić najwyżej życie poddane rozumowi?” To pytanie nie zestarzało się ani o jotę. Przeciwnie – dziś wybrzmiewa jeszcze mocniej. Bo żyjemy w czasach, w których wszystko dzieje się szybko, powierzchownie, hałaśliwie. Ludzie przestali żyć – zaczęli funkcjonować. Przestali wybierać – zaczęli reagować. Ich życie stało się zbiorem automatycznych impulsów, nastawionych na jak najszybsze zaspokojenie potrzeb, emocji i zachcianek.

Zbyt wielu z nas żyje tak, jakby nie było jutra. Jakby wszystko, co się liczy, to bodziec, doznanie, klik, lajknij, udostępnij, skonsumuj, zapomnij. Życie bez wyboru. Życie na autopilocie. Życie, które nie tyle się dzieje, co się przelewa – przez palce, przez ekrany, przez kolejne nieprzemyślane decyzje. A rozum? Rozum stał się dziś niemodny. Podejrzany. Zastąpiony przez emocję. Bo przecież „czuję, więc mam rację”.

Współczesność nie lubi rozumu. On przeszkadza. On zadaje pytania. On nie daje się zmanipulować. Dlatego właśnie przestrzeń myślenia jest dziś regularnie zatruwana oparami frazesów. „Twoja prawda jest najważniejsza” – głosi marketingowy bełkot. „Nie oceniaj”, „Nie analizuj”, „Czuj, nie myśl” – podpowiada nowoczesna duchowość, oparta bardziej na emocjonalnym fitnessie niż na prawdziwym poznaniu.

Rozum, o którym pisał Platon, rozwija się tylko w jednym środowisku: w myśleniu. Nie w reagowaniu. Nie w powtarzaniu sloganów. Nie w bezrefleksyjnym przejmowaniu narracji. Rozum potrzebuje ciszy. Potrzebuje pytań. Potrzebuje odwagi intelektualnej, której tak bardzo dziś brakuje. A my tę odwagę tracimy, bo kultura od dawna gloryfikuje uczucia, a neguje rozum.

Emocja stała się dziś bogiem. Wystarczy, że coś czuję – i nie wolno mi zaprzeczyć. Wystarczy, że coś mnie rani – i cały świat musi się dostosować. Emocja nie pyta o prawdę. Ona tylko istnieje. A skoro istnieje – to staje się najwyższą instancją. To już nie rozum rozstrzyga, co dobre, a co złe. Robią to nastroje. A przecież emocja, oderwana od rozumu, staje się tyranią. Bo człowiek opętany przez uczucia bez myślenia jest bezbronny. Łatwy do zmanipulowania. Nie wie, kim jest. Reaguje zamiast rozróżniać.

To nie jest wrażliwość. To jest kapitulacja. Kapitulacja rozumu przed chaosem emocji. I właśnie dlatego dzisiejszy świat potrzebuje pilnego powrotu do fundamentu. Do tego, co obiektywne, trwałe i logiczne. Potrzebujemy ludzi, którzy zamiast iść z nurtem, będą mieli odwagę pytać: „Po co?”, „Dlaczego?”, „Czy to prawdziwe?”. Potrzebujemy sumień, które nie poddają się emocjonalnej modzie. Umysłów, które nie boją się myśleć.

Bo jasność widzenia nie przychodzi z ekranu. Przychodzi z rozumu. Z myślenia. Z prawdy. Dlatego właśnie Platon, choć z innej epoki, pozostaje prorokiem naszych czasów. I dlatego jego słowa – „rozum rozwija się w myśleniu” – brzmią dziś jak wezwanie do oporu. Do przebudzenia. Do powrotu do człowieczeństwa, które nie zatraca się w emocjonalnym chaosie, ale szuka prawdy. Nie tej własnej, subiektywnej, emocjonalnie wygodnej. Ale tej, która naprawdę wyzwala.

Rozum nie jest wrogiem człowieka. Jest jego drogą do wolności. Do odwagi. Do wewnętrznego ładu. W świecie, który uczy nas odczuwania, ale nie uczy myślenia – czas na powrót do źródła. Do miejsca, w którym człowiek nie jest niewolnikiem swojej emocji, lecz panem swojej woli. Bo tylko wtedy przestaniemy być stadem reaktywnych cieni, a staniemy się na nowo ludźmi. Takimi, jakimi mieliśmy być.