Ogień i woda. Dlaczego komunizmu nie da się ochrzcić?

Komunizm i chrześcijaństwo są jak ogień i woda. Ich natury nie da się połączyć, tak jak nie można ochrzcić zła i oczekiwać, że stanie się dobrem. W historii Kościoła zawsze pojawiali się ludzie, którzy wierzyli, że wystarczy nadać ideologii ludzką twarz, by stała się moralna. Że wystarczy użyć chrześcijańskich słów, by nadać marksizmowi sens etyczny. Ale to złudzenie, które prowadzi prosto w przepaść. Bo komunizm nie potrzebuje chrztu. On potrzebuje ofiar.

Pius XI pisał w encyklice Divini Redemptoris, że komunizm jest z natury swojej zły i żadnego porozumienia z nim nie można zawierać. To nie była opinia – to była diagnoza oparta na faktach. Ten, kto próbuje pojednać się z komunizmem, próbuje pojednać światła z ciemnością. Chrystusa z Belialem. Prawdę z kłamstwem. Komunizm nie jest teorią ekonomiczną. Jest antyreligią. Jest systemem duchowym, który pod pozorem walki o równość wprowadza świat w duchową niewolę.

Nie ma w nim miejsca na Boga, bo to człowiek zostaje ogłoszony bogiem. Nie ma miejsca na grzech, bo winę przenosi się na system. Nie ma miejsca na miłosierdzie, bo ideologia nie zna przebaczenia. W centrum komunizmu nie stoi krzyż, lecz młot. Nie ma modlitwy – jest plan. Nie ma łaski – jest terror. Nie ma zbawienia – jest rewolucja. To religia nienawiści, która posługuje się językiem sprawiedliwości.

Chrześcijaństwo mówi: „Miłuj nieprzyjaciół”. Komunizm mówi: „Zniszcz wroga klasowego.” Chrześcijaństwo buduje wspólnotę wolnych ludzi, komunizm tworzy masę sterowaną przez państwo. Chrześcijaństwo głosi, że człowiek jest osobą, stworzoną na obraz Boga. Komunizm redukuje go do numeru w rejestrze produkcyjnym. Chrześcijaństwo uczy, że wolność jest darem. Komunizm, że wolność to złudzenie.

Dlatego próba ochrzczania komunizmu jest nie tylko naiwna, ale bluźniercza. To jak próba wlania święconej wody do pieca, w którym pali się ofiarami niewinnych. W XX wieku miliony ludzi oddały życie w imię tej ideologii. W Katyniu, w Workucie, w Auschwitz, w Chinach, w Kambodży, w Korei Północnej. Wszędzie tam, gdzie komunizm zapuścił korzenie, ziemia nasiąkła krwią.

Komunizm jest ogniem, który pożera wszystko, co napotka. Nie da się go „zreformować”, bo jego natura jest destrukcyjna. Nie da się go „uczłowieczyć”, bo jego dogmatem jest nienawiść. Próby „ochrzczenia komunizmu” są jak próby uczynienia z ognia narzędzia oczyszczenia – kończą się spopieleniem tego, co święte. Bóg nie potrzebuje ideologii, by bronić biednych. Ewangelia nie potrzebuje marksizmu, by mówić o sprawiedliwości. Bo Ewangelia jest prawdą, a komunizm – jej karykaturą.

To, co dla chrześcijanina jest krzyżem, dla marksisty jest znakiem zniewolenia. To, co dla Kościoła jest łaską, dla rewolucjonisty jest słabością. W oczach komunizmu miłosierdzie to zdrada sprawy, a pokora to tchórzostwo. Dlatego komunizm nienawidził świętych, a szczególnie tych, którzy nie dali się kupić ideologii – ludzi jak kardynał Wyszyński, Maksymilian Kolbe, Jan Paweł II.

Komunizm jest duchowym zaprzeczeniem Ewangelii, bo obiecuje raj bez Boga. Raj zbudowany na ziemi, z ziemi i dla ziemi. Raj, który zawsze kończy się piekłem. Tam, gdzie nie ma Boga, tam człowiek staje się bogiem. A tam, gdzie człowiek staje się bogiem, zaczyna się piekło na ziemi.

Pius XI pisał w Divini Redemptoris, że komunizm jest „złem radykalnym”. A zło radykalne nie reformuje się – zło radykalne się odrzuca. Nie można ochrzcić ognia. Można tylko się od niego odsunąć, zanim pochłonie to, co jeszcze żyje. Dziś, kiedy w nowoczesnych salonach powraca język klas, genderu, równości i „nowego człowieka”, musimy przypomnieć, że to nie są nowe idee. To stare demony w nowym przebraniu.

Komunizm wciąż jest wśród nas. W mediach, w edukacji, w polityce, w Kościele. W języku, który odrzuca transcendencję. W myśleniu, które chce zredukować człowieka do produktu biologii i ekonomii. W pseudomiłosierdziu, które mówi: „wszyscy są równi, więc nikt nie ma racji.” Komunizm nie potrzebuje czerwonej flagi – wystarczy mu neutralny ekran i miękki język. Ale jego cel pozostaje ten sam: wyrwać Boga z serca człowieka.

Dlatego ten podcast nie jest o historii, lecz o teraźniejszości. Nie o Stalinie, ale o idei, która przeżyła śmierć Stalina. Nie o marksizmie z podręczników, ale o marksizmie emocji, który próbuje przeniknąć Kościół, kulturę, wiarę. To opowieść o ogniu, który nie da się ochrzcić.

Ogień i woda nigdy się nie spotkają. Komunizm nie stanie się Ewangelią, nawet jeśli ubierze się w jej słowa. I my nie możemy się łudzić, że świat można zbawić kompromisem. Chrystus nie przyszedł negocjować z kłamstwem. Przyszedł je zdemaskować i zwyciężyć. Dlatego Kościół, jeśli chce pozostać Kościołem, musi pamiętać: nie można ochrzcić rewolucji, tak jak nie można błogosławić kłamstwa.

Komunizm jest ogniem, który wszystko pożera. A Ewangelia jest wodą życia. Jedno gasi drugie. I żadne z nich nie przestanie być tym, czym jest. Dlatego pytanie nie brzmi, czy można ochrzcić komunizm. Pytanie brzmi: czy my jeszcze potrafimy rozróżniać między wodą a ogniem.