Lewicowi Hiszpanie kontra Chrystus

To nie jest komentarz. To nie jest teoria spiskowa. I to już nawet nie jest ostrzeżenie. To rzeczywistość. Twarda, bezlitosna i coraz bardziej nienawistna wobec chrześcijaństwa. W sercu Europy, w kraju o katolickich korzeniach, 30-metrowa figura Najświętszego Serca Pana Jezusa w San Sebastián ma zostać uznana za symbol nielegalny. Nie za historyczny relikt, nie za kontrowersyjne dzieło. Za problem. Bo przypomina o czymś, czego współczesny świat nie potrafi już znieść: że istnieje władza wyższa niż człowiek. Że Chrystus króluje – nie jako opcja, ale jako prawda.

Pomnik góruje nad miastem z góry Urgull od 1950 roku. Ale jego historia sięga dalej. Powstał z inicjatywy wspólnoty wiernych w latach 1926–1929, pod wpływem encykliki Quas Primas papieża Piusa XI – dokumentu o społecznym królowaniu Chrystusa. Nie był wyrazem reżimu. Był aktem wiary. Modlitwą wyrzeźbioną w kamieniu. To nie generałowie ani politycy, ale zwykli katolicy – robotnicy, kapłani, zakonnice – zbierali pieniądze, projektowali, budowali. Dla nich Chrystus był Królem nie tylko duszy, ale także historii, kultury i codzienności. Dziś – 75 lat po wzniesieniu figury – hiszpańska lewica chce ten znak usunąć. Nie remontować. Nie obchodzić rocznicy. Nie pozwolić na cokolwiek, co mogłoby przypomnieć, że kiedyś, na tym wzgórzu, ludzie klękali przed Kimś większym niż rząd i ideologia.

Lewica z EH Bildu i Elkarrekin Podemos nie żąda debaty. Żąda unieważnienia. Wprowadzenia zakazu. Wymazania pomnika z przestrzeni miasta i pamięci narodu. Dlaczego? Bo to, co przypomina o Bogu, staje się dziś uznane za „zagrożenie demokracji”. Bo prawda nie poddaje się głosowaniu. A to znaczy, że zagraża systemowi, który żyje z relatywizmu. Dla nich wiara nie jest już neutralna – jest nielegalna. Chrystus nie jest już nadzieją – jest oskarżeniem.

Powiedzmy to wprost: to nie jest walka z faszyzmem. To jest wojna z Bogiem. To nie jest troska o historię. To jest instrumentalizacja pamięci, której jedynym celem jest ostateczne wyrugowanie chrześcijaństwa z Europy. To nie jest obrona wartości obywatelskich. To jest kolonizacja sumień przez ideologię, która boi się każdego znaku, który mówi, że człowiek nie jest bogiem.

Dziś atakują figurę. Jutro usuną krzyż ze szkoły. Pojutrze wyprowadzą katechezę z systemu oświaty. Potem – z kościołów. I w końcu – z serc. Krok po kroku, symbol po symbolu, wartość po wartości. A wszystko w imię fałszywej tolerancji, która toleruje wszystko – oprócz Prawdy.

W artykule redaktora Rafała Stefaniuka opublikowanym 11 czerwca 2025 roku w „Naszym Dzienniku” powiedziałem jasno: „Hiszpania już nie po raz pierwszy staje się areną wojującej lewicy z Bogiem i Kościołem. Tym razem celem stała się figura Najświętszego Serca Pana Jezusa w San Sebastián. To pokazuje, że lewacka rewolucja pożera umysły – niestety – w zastraszającym tempie.” To są słowa, które nie są publicystyką. To są słowa świadectwa. I przestrogi.

Bo jeśli dziś zamilkniemy, jutro może nie być już gdzie mówić. Jeśli dziś zgodzimy się na „znikanie” figur, jutro zniknie sama Ewangelia – najpierw z przestrzeni publicznej, potem z debaty, a potem z prawa. I zostanie tylko system, który zamienia wolność w uległość, sumienie w wykroczenie, a wiarę w absurd.

Nie łudźmy się. To jest ostatni bastion. I nie chodzi tylko o figurę z betonu. Chodzi o to, co ona oznacza. O pamięć, kulturę, o duszę narodu. Jeśli pozwolimy, by Chrystusa wymazano z kamienia – pozwolimy, by Go wymazano z Europy. A wtedy nie będzie już odwrotu.

Nie daj sobie wmówić, że figura Chrystusa to symbol opresji. Nie daj sobie wmówić, że wiara to nienawiść. Nie daj sobie wmówić, że prawda zależy od większości parlamentarnej. Prawda nie ma daty ważności. Prawda nie znika, bo komuś nie pasuje. Prawda jest. I będzie. A my jesteśmy odpowiedzialni, by nie zostawić jej samej.

Bo jeśli nie staniemy dziś – jutro nasze dzieci będą już klaskać nie Chrystusowi, ale nowym bożkom. Tym z ekranów, z marszów, z programów edukacyjnych. Bożkom, które nie dają zbawienia – tylko uznanie systemu.

Milczenie to dziś nie neutralność. Milczenie to zgoda. A zgoda na zło to współudział. Dlatego mówmy. Głośno. Wyraźnie. Nawet jeśli to kosztuje.

To nie jest czas komfortu. To czas wyboru. Albo Chrystus – albo chaos. Albo wiara – albo fikcja. Albo prawda – albo poprawność.

To nie jest tekst o figurze. To jest tekst o nas.