Kilka uwag dla “Aktualności Dnia” w Radiu Maryja – o czerwonej kartce dla ideologii

W środowej audycji „Aktualności Dnia” w Radiu Maryja miałem zaszczyt mówić o czymś, co dziś w Polsce staje się nie tylko społecznym zrywem, ale też znakiem przebudzenia obywatelskiej świadomości. Mówiłem o masowym wypisywaniu dzieci z tzw. edukacji zdrowotnej – przedmiotu, który miał być projektem „nowoczesnym”, a okazał się kolejnym narzędziem ideologicznego eksperymentu.

To, co obserwujemy w ostatnich tygodniach, to coś znacznie większego niż tylko szkolny sprzeciw wobec jednego programu nauczania. To społeczna mobilizacja ludzi, którzy nie dali się ogłupić. Rodzice, nauczyciele, katecheci, ludzie wierzący i niewierzący – wszyscy razem pokazali, że nie utracili zdrowego rozsądku i że wciąż wiedzą, gdzie przebiega granica między edukacją a indoktrynacją.

3„Pokazując tę czerwoną kartkę, ludzie udowodnili, że nie stracili zdrowego rozsądku.” To zdanie, które wypowiedziałem na antenie, oddaje sedno tego, co dzieje się w polskich szkołach. Kiedy rodzice masowo wypisują swoje dzieci z zajęć, które mają „kształtować postawy”, ale w rzeczywistości atakują moralność, wiarę i wrażliwość dziecka, to nie jest akt buntu – to akt obrony normalności.

W samych warszawskich szkołach ponadpodstawowych aż 86% uczniów zrezygnowało z tych zajęć. W podstawowych – 57%.
To nie są liczby przypadkowe. To statystyka, za którą stoi świadomy sprzeciw rodziców, rozmowy przy kuchennych stołach, dyskusje z dziećmi, pytania o sens i treść lekcji.

Wielu rodziców pisało, dzwoniło, pytało, chciało zrozumieć, o co naprawdę chodzi w „edukacji zdrowotnej”. A kiedy zobaczyli, że za pozornie neutralnym językiem kryje się ideologiczna narracja – po prostu powiedzieli „nie”.
Nie dlatego, że są konserwatywni. Nie dlatego, że są wierzący. Ale dlatego, że rozumieją, czym jest dobro dziecka i nie pozwolą, by ktoś z zewnątrz kształtował jego sumienie wbrew ich przekonaniom.

„To, co miało być sukcesem rewolucji obyczajowej, stało się klęską.” Powiedziałem w audycji jasno – minister Barbara Nowacka poniosła spektakularną klęskę. Próbowała zbudować program, który miał być narzędziem „nowoczesnego wychowania”. Tymczasem Polacy odczytali to dokładnie tak, jak trzeba – jako kolejny front walki ideologicznej.

I stało się coś niezwykłego: społeczeństwo, które przez lata próbowano podzielić, zjednoczyło się w obronie dzieci.
W tej sprawie nie było znaczenia, kto chodzi do kościoła, a kto nie. Kto głosuje na taką, a kto na inną partię. Bo tu chodzi o coś więcej – o przyszłość młodego pokolenia, o to, czy Polska zachowa swój duchowy kręgosłup, czy pozwoli, by został rozpuszczony w bezkształtnej ideologii.

To może być polityczny koniec Barbary Nowackiej.” Nie chodzi o polityczne rozgrywki, ale o naturalną konsekwencję błędów. Każdy, kto w historii Polski walczył z Kościołem, kto uderzał w wiarę, kto próbował usunąć religię z życia publicznego, kończył w politycznym niebycie. To prawo historii, które zawsze się powtarza.

Nowacka – podobnie jak wielu jej poprzedników – nie rozumie, że Polska to nie tylko struktury administracyjne, ale naród z duszą. A tej duszy nie da się „zreformować” dekretami, programami, ani podręcznikami. Jak powiedziałem w rozmowie: „Duch narodu jest bardzo istotny i dlatego próbuje się go osłabić. Najlepiej robi się to na młodym pokoleniu.”

Ideologiczna kalkomania Gramsciego. To ten eksperyment edukacyjny nie jest przypadkiem. To powielenie logiki Antonio Gramsciego, włoskiego marksisty, który wiedział, że rewolucji nie trzeba przeprowadzać siłą – wystarczy zawładnąć kulturą, językiem i edukacją. I właśnie dlatego wprowadzane są do szkół programy, które mają wychowywać „nowego człowieka” – pozbawionego tożsamości, religii, tradycji, wrażliwości.

Ale Polacy powiedzieli „stop”. Nie dali się przekonać, że postęp polega na tym, by oderwać dziecko od rodziny i od wartości.
Bo jak ostrzegałem w rozmowie – jeśli damy się przekonać, to będzie koniec naszych dzieci, naszej przyszłości, naszej kultury i naszej cywilizacji.

Naród, który się nie boi. Dla mnie ta sytuacja to znak nadziei. Bo mimo że wielu próbowało wmówić nam, że Polska to kraj, który się nie liczy, że ludzie są bierni, że „to już inne czasy” – widzimy coś zupełnie odwrotnego. Widzimy naród, który potrafi reagować, bronić swoich dzieci i mówić własnym głosem.

To, że rodzice potrafili pokazać czerwoną kartkę, to nie tylko gest sprzeciwu. To gest godności. To przypomnienie, że polska szkoła to nie laboratorium ideologiczne, ale miejsce wychowania człowieka w prawdzie i odpowiedzialności.

W najnowszym podcaście na moim kanale YouTube opowiem więcej o tym, jak wyglądała ta mobilizacja, jakie sygnały płyną z całej Polski i dlaczego ten obywatelski sprzeciw jest jednym z najjaśniejszych znaków czasu. Bo Polska naprawdę ma przyszłość bo ma ludzi, którzy wciąż wierzą, myślą i kochają prawdę.