Gdy głupota krzyczy, a rozum milczy

„Jeśli spośród opinii panujących w danej epoce wykluczymy opinie inteligentne, to pozostanie opinia publiczna” – napisał G.K. Chesterton. To zdanie, choć krótkie, wybrzmiewa dziś jak wyrok na świat, który postanowił wyciąć z debaty wszystko, co wymaga myślenia. Żyjemy bowiem w epoce, w której inteligencja została skutecznie wyrugowana z przestrzeni publicznej, a w jej miejsce wszedł dyktat emocji, algorytmów, sloganów i taniej teatralności.

Jeszcze niedawno sądzono, że największym zagrożeniem dla wolności jest cenzura. Dziś widzimy, że większym problemem jest milczenie ludzi rozumnych. Inteligencja – ta prawdziwa, zakorzeniona w klasycznym rozumieniu człowieka, rozumu, natury i prawdy – została wyparta przez modną opinię, edukacyjne memy, pseudonaukowe manifesty i sentymentalną tyranię poprawności politycznej. I oto mamy „opinię publiczną”, która nie jest wynikiem myślenia – ale jego braku.

W tej nowej rzeczywistości nie trzeba już udowadniać niczego. Wystarczy powtarzać hasła. Nie trzeba argumentować – wystarczy się „czuć”. Nie trzeba podważać twierdzeń – wystarczy je oznaczyć jako „krzywdzące” lub „nietolerancyjne”. W tym świecie prawda jest podejrzana, logika jest wykluczająca, a zdrowy rozsądek – uznany za mowę nienawiści.

Zdumiewające jest to, z jaką prędkością rozpowszechniają się bzdury. Bzdury medialne. Bzdury polityczne. Bzdury edukacyjne. Bzdury obyczajowe. Jak pisał Umberto Eco, media społecznościowe dały idiotom prawo głosu – ale my poszliśmy dalej. Daliśmy tym idiotom nie tylko prawo głosu, ale mikrofon, kamerę, granty, nagrody, parady, ochronę prawną i dostęp do dzieci w szkołach.

I co dziś słyszymy? Że człowiek może zostać kim sobie wyobrazi. Że nie istnieje natura ludzka, płeć, obiektywna moralność. Że płeć jest odczuciem, a nie rzeczywistością. Że dziecko może mieć dwóch „rodziców tej samej płci”, a nawet „nieokreśloną opiekunkę opiekuńczą”. Że chłopak z brodą może być „osobą menstruującą”, a dziewczyna – „osobą z penisem”. Brzmi groteskowo? Tak. Ale dziś to groteska rządzi rzeczywistością.

Przekroczono wszelkie granice absurdu, bo… nikt nie miał odwagi powiedzieć „dość”. Każdy się bał. Uczelnie – że stracą granty. Media – że stracą sponsorów. Kościół – że będzie oskarżony o „mowę nienawiści”. Politycy – że zostaną „odklejeni od nowoczesności”. A więc lepiej milczeć. Udawać, że wszystko jest normalne. Że mężczyzna może być kobietą. Że dziecko wie lepiej niż rodzic. Że każda opinia ma taką samą wartość.

Ale to kłamstwo. Nie każda opinia ma wartość. I nie każda głupota zasługuje na szacunek tylko dlatego, że ktoś ją wygłosił z przekonaniem.

Cywilizacja, która rezygnuje z rozumu, skazuje się na chaos. Społeczeństwo, które odrzuca logikę i opiera się wyłącznie na emocjach, nie dojrzewa – ale infantylizuje się. A ludzie, którzy przestają rozróżniać między prawdą a fałszem, nie stają się bardziej empatyczni – stają się bezwolnym tłumem, który dziś klaszcze, a jutro krzyczy. I nigdy nie wie, dlaczego.

Ktoś powie: przesadzasz. Ale czyż nie widzimy dziś świata, w którym logika została znieważona, a absurd wyniesiony na piedestał? Gdzie debata zastąpiona została cancel culture, a myślenie krytyczne – „bezpieczną przestrzenią”?

To nie jest przypadek. To strategia. Bo społeczeństwem, które nie myśli, rządzi się łatwo. Wystarczy im nowa flaga, nowe święto „równości”, nowy serial, nowa celebrytka z ideologicznym przekazem. I już mamy nową „opinię publiczną”. Bez głębi. Bez odpowiedzialności. Bez prawdy.

Chesterton miał rację. Jeśli wykluczymy opinie inteligentne, zostanie nam tylko hałas. A ten hałas – jak pokazuje historia – jest zawsze zapowiedzią nowego totalitaryzmu. Nie z karabinem, ale z uśmiechem. Nie z mundurem, ale z plakietką: „tolerancja”, „inkluzywność”, „emocjonalne bezpieczeństwo”.

Dlatego dziś trzeba powiedzieć mocno:
Nie ma wolności bez rozumu.
Nie ma debaty bez odwagi.
Nie ma człowieka – bez prawdy o człowieku.
Nie ma cywilizacji – bez odwagi do odrzucenia głupoty, nawet jeśli przyszła w modnym języku i z aprobatą większości.

To my – ludzie myślący, wierzący, zakorzenieni – mamy obowiązek być solą tej ziemi. Nawet jeśli dziś oznacza to, że nazwią nas ekstremistami. Lepiej być wykluczonym przez świat, niż wykluczyć rozum i sumienie ze swojego życia.

Bo jeśli dziś nie powiemy: „to jest szaleństwo” – jutro nie będziemy już wiedzieli, czym jest normalność.