Wojna bez kul

Wojna, która toczy się dziś na naszych oczach, nie potrzebuje bomb ani czołgów. Nie potrzebuje karabinów, krwi i otwartych frontów. Wystarczy dobrze sformatowane zdanie, odpowiednio ustawiony kadr w wiadomościach, wiralowy post i wyselekcjonowany fragment prawdy. To wystarczy, by przejąć kontrolę nad emocjami, nad myśleniem, nad całymi społeczeństwami. Witajcie w epoce wojny bez kul – wojny o umysł, o duszę, o prawdę.

Nie jesteśmy już tylko świadkami dezinformacji – jesteśmy jej ofiarami, często nieświadomymi. Słowa Hermanna Goeringa wypowiedziane podczas procesu norymberskiego brzmią dziś jak instrukcja obsługi współczesnych mediów i polityki: „To bardzo proste. Wystarczy powiedzieć ludziom, że są atakowani, i potępić pacyfistów za brak patriotyzmu i narażanie kraju na niebezpieczeństwo. Działa to w każdym kraju.” Działa nadal. Działa doskonale. Strach – to waluta, za którą kupuje się naszą zgodę na ograniczanie wolności, na cenzurę, na podział, na nienawiść.

Vladimir Volkoff, autor „Krótkiej historii dezinformacji”, pokazuje z chirurgiczną precyzją, że dezinformacja to nie kłamstwo. To starannie dobrana prawda – wyjęta z kontekstu, podbita emocją, ubrana w moralizatorski ton, powtarzana aż do bólu. Jej celem nie jest informowanie, ale deformowanie. Chodzi o to, byś przestał wierzyć komukolwiek. Byś nie wiedział, co jest faktem, a co opinią. Byś w końcu poddał się – i przestał szukać prawdy, zadowalając się narracją.

To nie przypadek, że dziś informacja rozchodzi się szybciej niż zdolność jej zrozumienia. Już dawno ostrzegał przed tym Herbert Simon: „Bogactwo informacji tworzy ubóstwo uwagi.” Paradoks XXI wieku – wiemy więcej niż kiedykolwiek, ale rozumiemy mniej. Każdy nowy nagłówek odrywa nas od poprzedniego. Każdy alert w smartfonie uczy nas, że skupienie to strata czasu. I tak właśnie przegrywa się tę wojnę – nie z braku broni, lecz z braku skupienia.

Zwróćmy uwagę, jak działa trójstopniowy mechanizm opisany przez Jean-François Revela i rozwinięty przez Volkoffa. Najpierw sieje się wątpliwość – „czy to na pewno tak było?”, potem pojawia się kontrnarracja – „nie wierz oficjalnej wersji, oto ‘alternatywna prawda’”, a na końcu następuje przemiana rzeczywistości – „nowa wersja staje się obowiązującą, a stara jest wyśmiewana, wymazywana, delegalizowana.” To nie jest science-fiction. To dziennik telewizyjny. To TikTok. To edukacja. To Kościół. To wszystko, co miało być bastionem prawdy, dziś bywa narzędziem inżynierii świadomości.

Gramsci nie przewidział smartfona, ale przewidział skutki: wystarczy przejąć instytucje kultury – szkoły, uniwersytety, media, organizacje pozarządowe – i nie trzeba ani jednego czołgu. Marsz przez instytucje nie musi być brutalny. Może być uśmiechnięty, nowoczesny, tolerancyjny. Ale za tym uśmiechem często stoi nienawiść do wszystkiego, co trwałe: rodziny, religii, narodu, sumienia. To nie są pomyłki. To są etapy.

Dziś nie krzyżuje się Chrystusa na Golgocie. Dziś robi się to w białych rękawiczkach – przez „fakt-checking”, przez bana na YouTube, przez mema, przez wypowiedź autorytetu, który mówi, że „tradycja to faszyzm”, że „Ewangelia musi się zaktualizować”, że „miłość to przyjmowanie wszystkiego, nawet kłamstwa.” Tak tworzy się nową moralność: bez Boga, bez sumienia, bez prawdy. A raczej: z nowym bogiem – narracją.

Św. Tomasz z Akwinu pisał, że „prawda to zgodność intelektu z rzeczywistością” – dziś powiedzielibyśmy: „z algorytmem”. Bo nie chodzi już o to, co jest prawdziwe, ale co jest klikane, udostępniane, promowane. Jeśli głosisz prawdę, ale nie pasujesz do narracji – zostaniesz zbanowany, wyciszony, zrelatywizowany. Jeśli kłamiesz, ale robisz to w imię „tolerancji”, „postępu” i „równości” – dostaniesz nagrodę. Tak wygląda świat po prawdzie. Świat, w którym cytat z Orwella – „W czasach powszechnego fałszu, mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym” – nie jest już literaturą. Jest diagnozą.

Dlatego dziś nie pytaj, kto mówi. Pytaj: czy to, co mówi, jest prawdziwe? I nie pytaj, czy to jest popularne, tylko: czy to jest zgodne z sumieniem, z rozumem, z rzeczywistością? Bo jak mówiłem w podcaście: „Jeśli nie kochasz prawdy, nie kochasz człowieka.” A jeśli nie kochasz człowieka – nie budujesz świata, tylko system.

Wojna bez kul trwa. Toczy się w naszych domach, szkołach, smartfonach, sercach. Nie potrzebujesz karabinu, by ją wygrać. Potrzebujesz odwagi. Potrzebujesz rozumu. Potrzebujesz miłości do prawdy, nawet wtedy – a może zwłaszcza wtedy – gdy wszystko wokół kłamie.

Niech ten odcinek będzie jak dzwon – bijący na trwogę. Ale też jak ogień – zapalający sumienie. I jak miecz – przecinający kłamstwo, bo świat nie zginie od braku faktów. On zginie od braku prawdy. A jeszcze szybciej – od braku ludzi gotowych jej bronić.