24 marca – dzień milczącej odwagi

 24 marca – dzień, który w kalendarzu wygląda jak każdy inny, ale w historii Polski – pali jak wypalony znak. Bo to Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Święto, które nie krzyczy. Nie domaga się fanfar. Święto – ciche, jak kroki tych, którzy w nocy przemykali do stodoły z bochenkiem chleba dla ukrywanych. Święto tych, którzy nie mieli orderów – ale mieli serca większe niż strach.

To dzień ustanowiony, by oddać hołd tym, którzy – choć mogli uciec – wybrali odwagę. Tym, którzy – choć mogli się odwrócić – patrzyli w oczy śmierci. Tym, którzy w czasie nienawiści wybrali miłość. Tym, którzy nie tylko ryzykowali życie – ale oddali je, żeby ratować cudze.

To dzień tych, których nazwisk nie uczą się już dzieci. Bo nie zmieścili się w nowej wersji podręczników. Bo nie pasują do „narracji równościowej”. Bo są zbyt konkretni. Zbyt moralni. Zbyt… polscy. To dzień Ulmów z Markowej. Dzień Sendlerowej z Warszawy. Dzień tych bezimiennych, którzy nikogo nie pytali o pochodzenie, tylko o imię. I mówili: „Zostań. Pomogę. Tutaj jesteś bezpieczny.”

Dziś, obchodzimy VIII Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. To nie jest zwykłe święto. To dzień, w którym historia milczy tylko wtedy, gdy my milczymy. To dzień odwagi większej niż śmierć. 24 marca 1944 roku, w podkarpackiej Markowej, niemieccy okupanci zamordowali Józefa i Wiktorię Ulmów oraz ich siedmioro dzieci – w tym jedno nienarodzone. Ich „zbrodnia”? Dali schronienie żydowskim sąsiadom.

Dziś Ulmowie są beatyfikowani. Wtedy zostali zabici jak zwierzęta. Dziś ich historia powinna być krzyczącą lekcją człowieczeństwa. Powinna – ale najwyraźniej nie w oczach Ministerstwa Edukacji Narodowej. Kiedy 24 marca zaglądam na stronę MEN, a tutaj delikatnie mówiąc, tchnie absurdem. Ani słowa o Dniu Pamięci. Ani wzmianki. Ani bannerka. Ani tweeta. Ani relacji na TikToku. Cisza. Jakby Ulmowie nigdy nie żyli, a historia była tylko opcją w ustawieniach. Za to znalazłem tam: Dzień Nowych Technologii w Edukacji 2025 – bo jak wiadomo, drukarka 3D zastąpi sumienie, Projekt zmian w Karcie Nauczyciela – bo postawy obywatelskie najlepiej się kształtuje przy paragrafie 4.2 punkt 11, Raport „Szkoła Marzeń” – choć marzenia, jak widać, nie obejmują ani Kolbego, ani Sendlerowej.

Pytanie: czy to tylko przeoczenie? Czy może raczej świadome przemilczenie, wynikające z niewygodnej prawdy, że bohaterstwo nie mieści się w ramach nowej, wyprasowanej poprawności? Bo jak tu mówić o Polakach ratujących Żydów, skoro – jak wynika ze “słynnego” wystąpienia minister Barbary Nowackiej – to właśnie Polacy mieli zgłaszać się ochoczo do budowy obozów koncentracyjnych? A Żydzi? Ukrywali się sami. W domach, klasztorach, stodołach, może nawet w lodówkach – zupełnie bez udziału polskich rodzin. To może i Ulmowie sami się zamordowali? Może Wiktoria sama ustawiła dzieci w szeregu, a Niemcy tylko przyszli sprawdzić listę obecności?

To już nie zwykłe przeoczenie. To nie lenistwo urzędników. To nie efekt niedopilnowania „przy edycji dokumentu Worda”.
To świadoma operacja na zbiorowej tożsamości. Perfekcyjnie przeprowadzona chirurgia narracyjna z użyciem skalpela o nazwie „neutralność kulturowa”. Bez znieczulenia, za to z certyfikatem unijnego partnerstwa.

Kiedyś uczyliśmy młodych, kto był bohaterem. Kto zginął, bo nie potrafił się zgodzić na zło. Kto ukrywał, niósł, ratował, błagał o miłosierdzie dla innych, nie dla siebie. Dziś uczymy, jak nie urazić nikogo mówiąc, że ktoś jednak był. Że miał twarz. Że miał imię. Że miał sumienie.

Z podstaw programowych wylatują postaci jakby były spamem w skrzynce odbiorczej: Irena Sendlerowa – bo ratowanie żydowskich dzieci z warszawskiego getta jest zbyt jednoznaczne moralnie, a za dużo jednoznaczności to już niemal przemoc systemowa. Ojciec Maksymilian Kolbe – bo oddanie życia za współwięźnia w Auschwitz to zbyt religijne, zbyt polskie i zdecydowanie zbyt konkretne. Rodzina Ulmów – bo nie mieści się w folderze „wielokulturowość zrównoważona”.

W ich miejsce podręczniki wgrywają nową aktualizację systemu edukacji: „Empatyczny Europejczyk” – który umie wyrazić swoje uczucia na 17 sposobów, koduje emocje w Pythonie, walczy z plastikiem i segreguje „narracje” według algorytmów równościowych. „Obywatel przyszłości” – który nie zna historii swojego dziadka, ale potrafi zinterpretować „doświadczenie wielogłosu kulturowego w kontekście glokalności”.

Nie „Polak”. Nie „człowiek sumienia”. Tylko Homo Unio Europaeicus – istota neutralna aksjologicznie, bez korzeni, bez konturów. Obywatel bez twarzy, ale za to z: Europejską Kartą Mobilności, certyfikatem z kompetencji miękkich, aplikacją „Pamięć 2.0 – Edycja Selektywna”.

A język? Już nie Mickiewicz, tylko „kreatywna ekspresja emocji w kontekście różnorodności”. Już nie Norwid, tylko „inclusive storytelling in hybrid form”. Już nie „Bóg, Honor, Ojczyzna”, ale „empatia, różnorodność, partnerstwo międzypokoleniowe”. Nowa tożsamość? Uniwersalna. Jak kubek z IKEI. Bez wzoru, bez logo, ale za to zgodny z przepisami Unii. Tylko że bez dna. Bo tożsamość bez pamięci to jak korzeń bez gleby – zwiędnie, zanim wyda owoc.

Podczas Europejskiej Konferencji Młodzieżowej w Lublinie minister Nowacka powiedziała:

„Młodzi Europejczycy muszą być nie tylko świadomymi obywatelami, ale również zaangażowanymi obywatelami. Wasz głos musi być słyszany…”

Świetnie. Naprawdę. Tylko zanim młody człowiek zacznie przemawiać z dumą na TikToku, może warto, by wiedział kim jest, skąd pochodzi, co to jest Katyń, kim była Sendlerowa i kto zabił Ulmów. Może warto, by zanim weźmie udział w konferencji klimatycznej, zrozumiał, że są rzeczy, za które kiedyś umierało się po cichu – z godnością i wiarą.

Ale nie. Bo zamiast historii Ulmów – młodzież dostaje prezentację o aplikacjach do nauki biologii i quiz o emocjach. Zamiast wartości – warsztaty z „równouprawnienia narracyjnego”. Zamiast pamięci – nowoczesny tablet z zainstalowaną wersją najnowszej historii: krótkiej, sterylnej i „neutralnej kulturowo”.

VIII Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów to nie jest tylko data w kalendarzu. To test na odporność naszego społeczeństwa na zapomnienie. To papierek lakmusowy sumienia państwa. To moment, w którym możemy sprawdzić, czy mamy jeszcze coś wspólnego poza dostępem do szybkiego internetu.

Jeśli państwo nie potrafi oddać hołdu swoim bohaterom, niech zrobi to obywatel. Jeśli minister milczy, niech nauczyciel mówi.
Jeśli MEN nie widzi, niech uczniowie zobaczą. Bo historia się nie obraża. Ale potrafi się zemścić na tych, którzy o niej zapominają.

„Naród, który nie zna swojej przeszłości, umiera i nie buduje przyszłości.”
— św. Jan Paweł II