Żyjemy w epoce chaosu. Ale nie chaosu, który przychodzi z zewnątrz. To nie są czasy, w których człowiek przypadkiem stracił orientację. To nie jest zamieszanie, które po prostu „się wydarzyło”. To chaos zaprojektowany. Chaos jako broń. Jako strategia. Jako metoda. I właśnie dlatego boli najbardziej – bo jego źródło nie tkwi w błędzie, lecz w precyzyjnym działaniu. W inżynierii. W narracji, która zastępuje prawdę.
To nie przypadek, że dziś nie wiadomo, komu wierzyć. Że człowiek czuje się zagubiony, przestraszony, odcięty od sensu. To nie jest owoc ignorancji. To skutek systemowego ataku – nie na fakty, ale na samą zdolność poznawania prawdy. Derrick de Kerckhove, wybitny badacz nowych mediów, pisał o „bombardowaniu informacyjnym”. To już nie jest dostęp do wiedzy. To nie edukacja. To nie otwartość. To ciągły ostrzał. Setki sygnałów na minutę. Bez filtra. Bez hierarchii. Bez sensu. I człowiek przestaje odróżniać, co jest rzeczywiste, a co medialnie wygenerowane. Przestaje nie dlatego, że jest głupi, ale dlatego, że jest przeciążony. A kiedy człowiek nie wie, komu wierzyć – przestaje wierzyć komukolwiek. I to jest moment, w którym staje się bezbronny.
Vladimir Volkoff pisał: „Dezinformacja to nie tyle kłamstwo, ile metoda niszczenia prawdy”. I to jest istota naszych czasów. Nie frontalny atak. Nie krzyk fałszu. Ale metoda. Operacja na świadomości. Działanie chirurgiczne. Precyzyjne. Długotrwałe. Skuteczne. Bo dziś nie potrzeba cenzora – wystarczy algorytm. Człowiek nie potrzebuje już nadzorcy – sam siebie formatuje. Nie analizuje – tylko reaguje. Nie szuka – tylko klika. Nie myśli – tylko lajkuje.
A wszystko to dzieje się, bo porzuciliśmy jedyną definicję prawdy, która chroniła człowieka przez wieki. Święty Tomasz z Akwinu mówił: „Veritas est adaequatio rei et intellectus” – prawda to zgodność rzeczy z rozumem. To nie emocja. To nie opinia. To nie narracja. To rzeczywistość. Gdy tę definicję odrzucamy, zostawiamy nasz umysł otwarty na wszystko – czyli podatny na wszystko. I właśnie to się dzieje.
Dezinformacja nie jest przypadkiem. To nie wypadek przy pracy. To broń. Broń nowego typu. Broń, która nie potrzebuje czołgów, bo ma dostęp do twojego telefonu. Nie potrzebuje rakiet, bo ma twoje emocje. To broń, która nie zabija ciała – ale rozbraja świadomość. To wirus, który nie infekuje organizmu – tylko sumienie. I właśnie dlatego jest tak groźna. Bo nie czujesz jej obecności. A ona już dawno przedefiniowała ci świat.
Dezinformacja nie mówi: „to jest fałsz”. Ona mówi: „to tylko inna wersja”. Nie mówi: „zniszcz prawdę”. Mówi: „bądź otwarty na różne perspektywy”. Nie mówi: „manipuluj”. Mówi: „dziel się informacją”. I właśnie dlatego jest tak skuteczna. Bo podszywa się pod język wolności. Mówi głosem dziennikarza. Używa grafiki z prestiżowych portali. Cytuje ekspertów. Ale wszystko po to, by złamać ci zdolność rozeznania. Żebyś nie wiedział, czy coś jest prawdziwe – i w efekcie uznał, że wszystko jest względne. A jeśli wszystko jest względne – to kto mówi prawdę? Nikt. I to jest zwycięstwo dezinformacji.
Fake news nie musi być całkowicie nieprawdziwy. Wystarczy, że coś pominie. Że przestawi kolejność faktów. Że zmieni jedno słowo. Że włoży wszystko w emocjonalny ton. I już masz coś, co wygląda jak informacja – ale jest wirusem. Brzmi jak prawda – ale nią nie jest. Reagujesz. Udostępniasz. Wzburzasz się. I nie wiesz nawet, że stałeś się nośnikiem kłamstwa. Że kliknąłeś – i wygrał system.
Bo dziś nie chodzi o to, żebyś wiedział. Chodzi o to, żebyś się oburzył. Żebyś się bał. Żebyś nie miał czasu myśleć. Twoje kliknięcie to waluta. Twoje emocje – to paliwo. A twoje sumienie? Jest przeszkodą. I właśnie dlatego jest niszczone.
A kto za tym stoi? Czy to teoria spiskowa? Nie. To rzeczywistość, którą opisali już Volkoff, Golitsyn, Darczewska, Kerckhove. To wojna informacyjna. Nowa doktryna. Nowa broń. Nie musisz dziś niczego zakazywać. Wystarczy, że stworzysz nadmiar treści. I prawda się zgubi. Wśród hałasu. Wśród bałaganu. Wśród opinii. A człowiek? Przestaje rozpoznawać, czym jest dobro. Bo zanim je znajdzie – system już go przestawił.
W tej rzeczywistości mediosfera nie jest neutralna. Media nie są przestrzenią wymiany myśli. To pole bitwy. Ale nie równej bitwy. To architektura świadomości. Kto kontroluje media – kontroluje wzorce, emocje, język, system pojęciowy. Tylko że dziś media nie służą już prawdzie. Służą narracji. A ta narracja ma jeden cel: obalić to, co trwałe.
I właśnie dlatego lewicowo-liberalne media wspierają rewolucję kulturową. Nie informują – programują. Nie pokazują – selekcjonują. I robią to zgodnie z doktryną Herberta Marcuse’a – „tolerancją represywną”. Promuj tylko to, co wspiera rewolucję. Tłum wszystko, co stoi jej na drodze. Rodzinę. Wiarę. Tradycję. Rzeczywistość. Bo wszystko to – przeszkadza w tworzeniu nowego człowieka. Człowieka bez płci, bez narodu, bez kręgosłupa. Człowieka, który nie myśli – tylko odczuwa. Człowieka, który nie wierzy – tylko konsumuje.
Najbardziej drastyczny przykład? Ks. Jacek Stryczek. Człowiek, który zbudował coś wielkiego. Kapłan, który pomagał, inspirował, wychowywał. I został zniszczony. Nie przez sąd. Nie przez fakty. Przez narrację. Przez medialną nagonkę. Przez atmosferę insynuacji. Sąd go oczyścił. Ale system go już wymazał. Bo był niezależny. Bo był katolicki. Bo pokazywał, że można robić dobro bez zgody świata. A to było nie do zniesienia.
Szlachetna Paczka? Przejęta. Zmieniona. Zneutralizowana. Już nie katolicka. Już nie misyjna. Już nie chrześcijańska. Tylko „społeczna”. Tylko „postępowa”. Bez krzyża. Bez wiary. Bez prawdy. Opakowanie zostało – ale treść została wymieniona. To jest właśnie strategia Gramsciego: nie niszczyć instytucji. Przejąć je. Przedefiniować od środka.
A Kościół? Kościół dziś nie musi być zniszczony siłą. Wystarczy, że się go „zreformuje”. Zamiast ewangelizacji – dialog. Zamiast prawdy – proces. Zamiast nawracania – „towarzyszenie”. Zamiast Chrystusa – emocje. Świątynia zostaje. Krzyż zostaje. Msza zostaje. Ale wiara znika. A człowiek zostaje sam.
Dlatego dziś nie walczymy już o informację. Walczymy o duszę. O zdolność rozpoznania dobra. O zdolność do rozeznawania. Bo jeśli zniszczysz w człowieku aparat prawdy – odbierasz mu nie tylko wiedzę. Odbierasz mu godność. Bo człowiek żyje prawdą. A kiedy nie wie, czym jest prawda – nie wie, kim jest on sam.
I dlatego właśnie dziś trzeba mówić. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Trzeba bronić prawdy – nie dlatego, że to modne. Ale dlatego, że to jedyne, co nas może ocalić. Bo prawda nie jest czymś. Prawda jest Kimś.
„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.” (J 8,32)
I właśnie dlatego to jest wojna o wolność.
Nie o lajki. Nie o zasięgi. Nie o narrację.
To wojna o duszę człowieka.
I nie możemy jej przegrać.