Bohater, którego komuniści chcieli wymazać

24 lutego 1953 r., godzina 15:00, więzienie na Mokotowie. O tej godzinie polski naród stracił jednego z najdzielniejszych synów. Generał August Emil Fieldorf „Nil” – bohater wojny obronnej 1939 roku, twórca Kedywu, jeden z najskuteczniejszych dowódców Armii Krajowej – został zamordowany przez komunistycznych katów. Nie było sądu – był teatr. Nie było sprawiedliwości – była brutalna egzekucja, mająca na celu wyeliminowanie patrioty, który nie chciał się ugiąć.

SFINGOWANY PROCES – WYROK WYDANY Z GÓRY

9 listopada 1950 roku funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego dokonali aresztowania generała. Komuniści wiedzieli, że Fieldorf jest dla nich groźny – stanowił symbol wolnej Polski, niezłomnego oporu wobec sowietyzacji. Władza ludowa bała się takich ludzi – ludzi, którzy nie złamali się pod okupacją niemiecką i tym bardziej nie mieli zamiaru służyć reżimowi moskiewskiemu.

W 1952 roku odbył się pokazowy proces, w którym nie liczyły się dowody, lecz wola „ludu pracującego” i jego sowieckich nadzorców. Sąd Najwyższy PRL stwierdził: „Biorąc pod uwagę olbrzymi ciężar zbrodni, sąd uznał za niezbędne całkowite wyeliminowanie oskarżonego ze społeczeństwa, orzekając karę śmierci.”

Ale jakie były te „zbrodnie”? Fieldorf nigdy nie splamił się zdradą, nie kolaborował, nie popełnił żadnych przestępstw. Był wierny Polsce do końca – a w nowym, narzuconym ustroju była to największa wina.

BIERUT ODMÓWIŁ ŁASKI. KATEM BYŁA WOLIŃSKA.

Rodzina generała próbowała go ratować. O akt łaski do prezydenta Bolesława Bieruta wystąpili żona i ojciec. Bierut, posłuszny wykonawca sowieckiej polityki, odmówił. Za wyrokiem stała Helena Wolińska (Fejga Mindla Danielak) – stalinowska prokurator, która miała na rękach krew wielu polskich bohaterów.

Gdy przyszło do ostatniego spotkania z żoną, generał wiedział, że nie może dać komunistom satysfakcji:
„Pamiętaj, żebyś nie prosiła ich o łaskę! Zabraniam Ci tego.”
„Czy wiesz, dlaczego mnie skazali? Bo odmówiłem współpracy z nimi.”

To była jego ostateczna odpowiedź na sowiecką okupację – nie klękał, nie błagał, nie zdradził.

GODNA ŚMIERĆ WOBEC BEZWZGLĘDNYCH OPRAWCÓW

W dniu egzekucji generał Fieldorf nie dał swoim katom satysfakcji. Był spokojny, wyprostowany, dumny. Stalinowski prokurator Witold Gartner, który nadzorował mord, przyznał po latach, że nigdy nie widział takiej siły charakteru:
„Byłem zdenerwowany, napięty. Czułem, że trzęsą mi się nogi. Skazany patrzył mi cały czas w oczy. Stał wyprostowany. Nikt go nie podtrzymywał.” Nie załamał się. Nie prosił o życie. Jedyną jego prośbą było: „Proszę powiadomić rodzinę.”

KOMUNISTYCZNY SYSTEM – BEZ SUMIENIA, BEZ HONORU

Wykonanie wyroku odbyło się w chłodnej, beznamiętnej atmosferze. Oprawcy nie mieli litości – Fieldorf został powieszony w ciemnym pomieszczeniu więzienia Mokotów. A potem? Potem komunistyczni mordercy zaczęli układać się z nową Polską.

 Witold Gartner, prokurator, który wysłał „Nila” na śmierć, w III RP zajmował się prawem korporacyjnym – był szefem zespołu radców prawnych w znanej firmie Agros.
Helena Wolińska wyjechała do Wielkiej Brytanii i nigdy nie poniosła kary za swoje zbrodnie.

Oto esencja PRL-u – bezkarność katów i cisza nad grobem bohaterów.

🇵🇱 PAMIĘĆ O GENERALE NIE ZGINIE! 🇵🇱

Generał August Emil Fieldorf „Nil” nie został nawet pochowany. Jego ciała nie odnaleziono – spoczywa gdzieś w bezimiennym dołku śmierci. Komuniści chcieli go wymazać z historii, ale historia o nim nie zapomniała. Dziś, w wolnej Polsce, pamięć o „Nilu” żyje. To nasz obowiązek – przypominać, kto był bohaterem, a kto katem.

Cześć i chwała Bohaterom! Hańba zdrajcom!