W blasku lampy Diogenesa

„Normalność nie jest kwestią statystyki”, pisał George Orwell. Niniejsze słowa w dobie promocji głupoty na wszelkich szczeblach ludzkiej egzystencji brzmią niezwykle wymownie. Już Roger Scruton zwracał uwagę na to, że „zamiast obiektywizmu mamy intersubiektywizm, innymi słowy, konsensus”, a „prawdy, sensy, fakty i wartości uchodzą dzisiaj za negocjowalne”. W tak organizowanym świecie trudno się żyje, ponieważ wszystko jest płynne i negocjowalne. Wszystko cieszy człowieka tylko przez chwilę.

Może najbardziej szokuje nas to, że wieloznacznemu i mętnemu subiektywizmowi towarzyszy wspierana tolerancją represywną cenzura, która paraliżuje nasze sumienia i sposób wypowiadania się. Zastąpienie prawdy konsensusem doprowadziło nas do przekonania, że: „subiektywizm, relatywizm i irracjonalizm głoszone są nie po to, aby dopuścić wszystkie opinie, lecz wprost przeciwnie, aby wykluczyć opinie ludzi, którzy wierzą w dawne autorytety i obiektywne prawdy”. No cóż, jeżeli wykluczymy opinie prawdziwe i obiektywne, pozostanie nam jedynie opinia publiczna. Dlatego warto sobie uświadomić, że prawda, sens, wartości, czy fakty, nie mogą uchodzić za kwestie negocjowalne.

Prawda jak światło przekonuje nas o tym, że wartości nienegocjowalne budują morale człowieka. W końcu to czysty blask światła przekonuje nas o istnieniu prawdy, dobra, piękna, ale również fałszu, lęku i niepokoju, w życiu człowieka. Mówiąc o świetle nie sposób pominąć osoby Diogenesa z Synopy. Jak mówi legenda to właśnie ten filozof w biały dzień chadzał ulicami Aten z zapaloną latarnią. Takie zachowanie wywołało zdziwienie i uśmiech na twarzach spotykanych ludzi. Ktoś jednak wpadł na pomysł zapytania Diogenesa o to, dlaczego tak czyni. Ten miał wówczas przekornie odpowiedzieć: „Szukam człowieka”.

Pomimo upływu czasu stwierdzenie Diogenesa nie przestaje nurtować i prowokować i nas. Mimo, że sentencja ta jest bardzo krótka, to jednak bardzo prowokuje do myślenia. Stwierdzenie Diogenesa przekonuje człowieka o tym, że musi on całym swoim jestestwem przylgnąć do światła, ponieważ w nim wszystko okazuje się takim jakie jest w rzeczywistości. To doświadczenie przypomina człowiekowi, że nigdy nie będzie w stanie egzystować w krainie cieni, czy półmroków, lecz w przestrzeni blasku i prawdy. Człowiek do swej egzystencji potrzebuje światła, ponieważ w nim dostrzega prawdę o sobie samym i otaczającej go rzeczywistości.

Blask prawdy z lampy Diogenesa mówi nam coś o nas samych. Przekonuje nas o tym i podpowiada, że „czasem tak bardzo pragniemy być aniołami, że zapominamy, że możemy być dobrymi ludźmi”. Jednocześnie podpowiada, że w każdych okolicznościach należy być normalnym człowiekiem, a nie osobą, „co to zażenowana swym anielstwem udaje dosyć źle człowieka”. Światło ma to do siebie, że w jego blasku widać wszystko. W jego promieniach nie można udawać kogoś innego. Dlatego „czło­wiek ima się światła oburącz jak wio­ślarz, któ­ry
pro­wa­dzi łódź”.

W blasku prawdy przekonujemy się o jeszcze jednej ważnej sprawie. Odkrywamy, że człowiek ma zawsze szansę podnieść się z każdego upadku i podążać dalej przed siebie. W końcu to przecież w perspektywie światła najlepiej widać, że autentyczne bycie człowiekiem polega zawsze na wyjściu poza samego siebie i przekraczaniu własnych niemocy. Z wnętrza światła w kierunku człowieka przchodzi nadzieja. A ta, jak mawiał ks. prof. Tischner, zawsze „musi być na miarę próby. Im większa próba, tym mocniejsza nadzieja”.
Warto pamiętać o tym, że tylko wtedy jeżeli wystarcza nam odwagi by zbadać ciemność, będziemy potrafić odkryć nieskończoną moc i siłę światła.