“Tu się nic nie zmieni”

W czwartek, 27 marca 2025 roku, na łamach „Naszego Dziennika” ukazał się artykuł, który zdejmuje zasłonę hipokryzji z wizerunku Rafała Trzaskowskiego. Tekst autorstwa red. Rafała Stefaniuka, zatytułowany „Prawdziwa twarz Trzaskowskiego”, to brutalne zderzenie propagandowej fasady z twardą rzeczywistością. Trzaskowski, który w kampanii wyborczej próbuje kreować się na umiarkowanego patriotę, już teraz zapowiada, że jako prezydent elekt weźmie udział w „paradzie równości” — stając się tym samym pierwszym prezydentem RP, który otwarcie wesprze ideologiczny pochód obyczajowej rewolucji.

To nie jest przypadek. To nie jest niezręczność. To świadoma deklaracja tożsamości politycznej. Jak ujawnia Dorota Łoboda, rzecznik Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej i członek sztabu wyborczego Trzaskowskiego, „Zobaczycie go w czerwcu na paradzie równości”. Te słowa padają bez wahania, z dumą, jakby obecność głowy państwa na marszu środowisk LGBT była powodem do narodowej chluby, a nie powodem do głębokiego niepokoju. Bo przecież chodzi nie tylko o obecność. Chodzi o patronat. O ciągłość. O ideowy kierunek.

Od 2019 roku Rafał Trzaskowski jest wiernym uczestnikiem i patronem warszawskich parad równości. Jak potwierdzają organizatorzy, nie tylko wspiera te wydarzenia – “on je współtworzy i promuje”. Nie ukrywają, że jest ich politycznym sojusznikiem i ambasadorem, który otwiera kolejne furtki do wdrażania ideologicznego programu godzącego w rodzinę, tożsamość narodową i konstytucyjny porządek Rzeczypospolitej.

Dorota Łoboda, rzecznik Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej, a także ważny członek sztabu wyborczego Trzaskowskiego, w rozmowie z kanałem LGBT TV deklarowała, że obecny prezydent Warszawy pojawi się na czerwcowej imprezie środowisk gender. “Zobaczycie go w czerwcu na „paradzie równości” z całą pewnością – powiedziała polityk KO. Przypomniała przy tym, że Trzaskowski od 2019 r. jest stałym uczestnikiem parad i konsekwentnie wspiera je swoim patronatem. – “Tu się nic nie zmieni” – zadeklarowała Łoboda. Tego faktu nie kryją również organizatorzy warszawskiej parady równości, którzy chwalą Trzaskowskiego za jego oddanie sprawie promocji ruchów lgbt.

Analizując postawę kandydata na prezydenta dotyczącą wsparcia parady równości na łamach “Naszego Dziennika” podkreśliłem wprost: “Oto prawdziwa twarz Rafała Trzaskowskiego. Mamy do czynienia z politykiem, dla którego polska kultura i tożsamość narodowa zdają się nie mieć najmniejszego znaczenia. Trzyma się lewackiej agendy, nie bacząc na zmieniające się nastroje społeczne”.

Dzisiaj na świecie ideologia lgbt jest w odwrocie. Proces zmian rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych i dociera już do Europy Zachodniej. W ostatnich dniach konserwatywny rząd premier Włoch Giorgii Meloni zakazał używania w szkołach tzw. neutralnych płciowo końcówek rzeczowników. Tamtejszy resort edukacji jasno podkreśla, że naruszają one reguły włoskiej gramatyki, a także funkcjonują na niejasnych zasadach”.         – Trzaskowskiego nie obchodzi to, że rozpoczął się proces przywracania normalności. Dalej uparcie trzyma się wytycznych swojego mentora George’a Sorosa. Przyjął jego sposób myślenia i konsekwentnie dąży do wizji „społeczeństwa otwartego”, w którym większość ma ustępować miejsca mniejszościom, a narodowe państwa są tylko przejściowym tworem, który trzeba rozmontować”.

Warto zapytać o kluczowy kontekst: co oznaczają w praktyce marsze LGBT? To nie tylko kolorowe parady. To konkretne postulaty: wprowadzenie „małżeństw” jednopłciowych, adopcji dzieci przez homoseksualistów, promowanie ideologii gender w szkołach. Jak to się ma do artykułu 18 Konstytucji RP, który jasno określa małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny? Pamiętajmy, Trzaskowski nie zmienia poglądów. On zmienia tylko język, gdy walczy o głosy. Ale w głębi — to wciąż ten sam polityk, ten sam projekt, ta sama agenda. A naród, który tego nie zauważy, zapłaci za to utratą nie tylko suwerenności, ale i duszy.

„Musimy pamiętać, kim tak naprawdę jest Trzaskowski i gdzie lokuje swoje polityczne priorytety. W kampanii próbuje kreować się na kandydata umiarkowanego, patriotycznego, wręcz konserwatywnego, ale jest to tylko fasada. Gdy kurz po bitwie politycznej opadnie, zobaczymy powrót jego prawdziwej twarzy” – mówi politolog Paweł Kubala. I ma rację. Trzaskowski od zawsze reprezentował interesy, które są dalekie od wartości konserwatywnych, mimo że obecnie stara się je z pozoru przywdziać niczym nowe ubranie. Ale ubranie to nie zmienia jego prawdziwej tożsamości – to polityk, który w imię ideologii gotów jest zaryzykować przyszłość Polski.

Dalej Kubala trafnie podkreśla: „Trzaskowski może próbować odgrywać rolę konserwatysty, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że jest to szczere”. Mimo, że stara się przyciągnąć konserwatywnych wyborców, nie dajmy mu się jednak zwieść. To człowiek, który przez lata działał w opozycji do wartości, które teraz stara się przedstawiać jako swoje. Tego rodzaju zmiana wizerunku jest nie tylko mało wiarygodna, ale wręcz niebezpieczna dla społeczeństwa, które nie zdaje sobie sprawy, jak głębokie konsekwencje może mieć wybór kandydata, który zmienia swoje oblicze w zależności od politycznego zapotrzebowania.

Badania pokazują, że kluczowe dla rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich będzie konserwatywny elektorat, a języczkiem uwagi ludzie młodzi – do 40. roku życia. Wśród nich dominuje właśnie tradycyjne i patriotyczne myślenie. Od początku kampanii Rafał Trzaskowski próbuje pozyskać przychylność tych osób.

Trzaskowski w ostatnim czasie udzielił wywiadu jednemu z popularnych youtuberów stwierdzając, że – to element strategii docierania do młodych, próba przekonania ich, że jest kimś innym niż w rzeczywistości się o nim mówi. W mojej opinii, po analizie licznych wytycznych, uważam, że:

– „Pierwsza tura wyborów to czas, gdy oddajemy głos na kandydata, który jest nam najbliższy poglądami. Druga tura ma to do siebie, że z reguły głosujemy przeciwko kandydatowi, którego nie akceptujemy. Trzaskowskiemu chodzi o to, aby w drugiej turze zminimalizować elektorat negatywny – żeby w najgorszym wypadku został w domu, a nie poparł jego rywala. Mamy do czynienia nie z przemianą tego kandydata, ale z wyrachowaną grą, którą prowadzi”.

„Jeśli Trzaskowski zostanie prezydentem, to z pewnością nie stanie się reprezentantem wszystkich Polaków. To, co robił do tej pory, pokazuje, że będzie prezydentem Donalda Tuska i realizatorem linii politycznej PO” – twierdzi Paweł Kubala.

Można się spodziewać, że projekty rządu – nawet te najbardziej radykalne, które dziś są jeszcze hamowane – zostaną wdrożone w pełnej skali. „Można też przypuszczać, że Warszawa stanie się dla całego kraju wzorem polityki ideologicznej, która dla wielu Polaków jest nie do zaakceptowania. Prawdziwy Rafał Trzaskowski to polityk, który uczestniczy w paradach równości, a zakazuje organizacji Marszu Niepodległości oraz Marszu Powstania Warszawskiego – pamiętajmy o tym.”

Dlatego z konserwatywnego punktu widzenia, wybór Trzaskowskiego to nie tylko zagrożenie dla naszego tradycyjnego modelu życia, ale również dla przyszłości Polski, której tożsamość jest kształtowana przez wartości, które on kontestuje otwarcie. Polityka, która chce przekreślić naszą historię i tradycję, jest nie do zaakceptowania, a Trzaskowski, choćby nie wiem jak starał się kreować na umiarkowanego konserwatystę, nie przestaje być reprezentantem tej samej ideologii, która jest obca polskiemu systemowi wartości.

Nie sposób dziś mówić o Rafale Trzaskowskim bez wspomnienia           o jego ideowym patronie – George’u Sorosie. To nie jest teoria spiskowa. To twarde dane z raportów USAID i licznych analiz międzynarodowych organizacji. Soros, który w wielu krajach jest nie tylko osobą niepożądaną, ale wręcz poszukiwaną jako destrukcyjny gracz, jawnie wpływający na wyniki wyborów. To on destabilizował systemy państwowe i rozbijał spójność kulturową całych narodów.  W Polsce jego ideologiczna agenda realizowana jest poprzez ludzi takich jak Trzaskowski – lojalnych wykonawców globalnej wizji „społeczeństwa otwartego”, które w rzeczywistości oznacza społeczeństwo bez tożsamości, bez wartości, bez fundamentów.

W Warszawie, gdzie Trzaskowski sprawuje urząd prezydenta, nie trzeba długo szukać dowodów na tę zależność. Ściąganie krzyży             z urzędów publicznych, promowanie demoralizujących treści                w instytucjach kultury, jak skandaliczna ekspozycja w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, zakazywanie Marszu Niepodległości i Marszu Powstania Warszawskiego – to nie są przypadki. To nie są decyzje administrowania przestrzenią publiczną. To jest walka o przestrzeń symboliczną Polski – i systematyczne jej odbieranie tym, którzy żyją wartościami narodowymi.

Do tego dochodzi sprawa lokali wynajmowanych po preferencyjnych stawkach dla organizacji powiązanych z radykalnymi, ideologicznymi środowiskami ekologicznymi. Niektóre z nich, jak chociażby Ostatnie Pokolenie, w Niemczech uznawane są za organizacje przestępcze i terrorystyczne. Dziś pracują nad zmianą wizerunku i nazwy, ale ich cel się nie zmienił – to dekonstrukcja właściwie rozumianych treści ekologicznych i systematyczna walka z różnorodnymi gałęziami przemysłu. To w tych środowiskach Rafał Trzaskowski szuka poparcia i sojuszników.

W tle rozbrzmiewa jeszcze jeden temat – pseudoekologiczne projekty, które rzekomo mają służyć ochronie środowiska, a w praktyce są narzędziem ideologicznego ucisku i politycznego PR-u. Wystarczy wspomnieć kuriozalne blokowanie inwestycji drogowych pod pretekstem ochrony „zielonej tkanki miasta”, likwidację miejsc parkingowych przy równoczesnym promowaniu chaosu komunikacyjnego, czy kolejne miliony wydawane na „zielone eksperymenty”, które bardziej przypominają happeningi niż realną troskę o środowisko.

W jednej kwestii jednak nie sposób nie przyznać Trzaskowskiemu racji. Powiedział: „Najgorsze co może być to ten sam rząd, ten sam prezydent z jednej partii.”  Ale czy i to okaże się nieprawdą? Bo jeśli prezydent miałby być tylko przedłużeniem władzy Donalda Tuska i jego politycznego zaplecza, to czy nie wracamy właśnie do modelu totalnego podporządkowania wszystkich instytucji jednemu ośrodkowi decyzyjnemu – tyle że osadzonemu już nie w Warszawie, ale w Berlinie czy Brukseli?

A może, jak mawiał Orwell, „celem władzy jest władza” – i tylko o to naprawdę w tym wszystkim chodzi?

Nie mamy dziś do czynienia z oceną osoby. Nie chodzi o to, czy Rafał Trzaskowski jest miły, elokwentny czy medialny. To jest rozmowa o programie kandydata na najważniejszy urząd w Rzeczypospolitej. To jest debata o przyszłości narodu, o tożsamości, o kierunku, w jakim pójdzie Polska. I tu nie ma miejsca na złudzenia.

Za eleganckim garniturem, wyważonym tonem i uśmiechem przed kamerą kryje się polityczny projekt – radykalny, ideologiczny, konsekwentnie realizowany od lat. Projekt, który nie uznaje polskości za wartość. Projekt, który odrzuca tradycję, patriotyzm, wiarę, rodzinę, suwerenność. I to właśnie jest prawdziwa twarz Rafała Trzaskowskiego.

A teraz pytanie brzmi: czy Polacy dadzą się znów nabrać?