„Traktat o nietolerancji”

Po „Traktacie o tolerancji” przyszedł czas na „traktat o nietolerancji”. Znaczenie tolerancji i jej zasady wyłożył François-Marie Arouet znany powszechnie jako Voltaire. W „Traktacie o tolerancji” francuski filozof i pisarz swoją tezę na temat  tolerancji, wyłożył w następujący sposób: „Nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji”. Jak widać stwierdzenie: „Nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji” jest hasłem budzącym wiele kontrowersji i skłaniającym do refleksji nad istotą tolerancji. Mając na uwadze kontekst historyczny widzimy, że hasło to było używane w odniesieniu do walki z ideologicznymi wrogami subiektywnie rozumianej tolerancji. W kontekście współczesnym dewiza ta jest używana w odniesieniu do osób lub grup, które ze względu na poglądy oskarżane są o propagowanie mowy nienawiści.
Sięgając po twórczość Dietricha von Hildebranda, warto sięgnąć do publikacji „Koń Trojański w mieście Boga”. To właśnie w tej książce znajdujemy interesujący zapis: „Miejsce kategorii prawdy i fałszu zajęło pytanie, czy pogląd pewien jest dziś czynny, czy też należy do epoki minionej; czy jest aktualny, czy też przestarzały; żywy, czy martwy”. I tak w procesie detronizowania prawdy na rzecz mętnych, subiektywnych pojęć, uwidacznia się pragmatyzm, który zagadnienie prawdy i wynikające z niej wartości, uznaje „za przestarzałe, abstrakcyjne i nieinteresujące”.
Przypomnę w tym miejscu, że Hildebrand był człowiekiem, którego ze względu na potęgę intelektu panicznie obawiał się Adolf Hitler. Kiedy większość społeczeństwa niemieckiego tolerowała i wspierała postulaty narodowego socjalizmu, to wówczas Dietrich von Hildebrand pozostawał wobec nich radykalnie nietolerancyjny. Jego intelektualna aktywność na tyle przeszkadzała niemieckim nazistom, że w styczniu 1933 r. zmuszono go do opuszczenia Niemiec. Kiedy wyjeżdżał ze swojej ojczyzny, ostentacyjnie oświadczył, że nie będzie musiał żyć w kraju, w którym toleruje się rządzących nim zbrodniarzy.
Dietrich Hildebrand zwracał uwagę na to, że zaplanowana od czasów oświecenia „detronizacja prawdy na rzecz tolerancji”, przyniesie wraz ze swymi postulatami zgodę na akceptowanie szeregu błędów i wypaczeń, na które ludzkość w końcu przestanie reagować. Jako ludzie tradycji musimy przyjąć taką samą postawę jak Dietrich von Hildebrand, wobec swych oponentów. Kiedy w Niemczech w ramach panoszącej się narodowosocjalistycznej psychozy zabrakło tolerancji dla Żydów, Polaków, Romów i innych nacji, Dietrich reagował. Jego żona, Alice, odnosząc się do angażowania męża w walkę na rzecz prawdy, mówiła wprost: „Sumienie nie pozwoliłoby mu siedzieć cicho. Wiedział, że nie zdoła zapanować nad językiem, kiedy większość zgadza się na brutalność i niemoralność. Nie chciał, żeby jego milczenie zinterpretowano jako ciche przyzwolenie”.
Odnoszę wrażenie, że obecnie żyjemy w czasach, wołających o współczesnych Dietrichów von Hildebrandów, którzy bezpardonowo staną w obronie godności każdego człowieka. Benedykt XVI, stały gość w domu von Hildebrandów, serwuje nam ciekawy opis Dietricha: „Jego stanowczy i zdecydowany sprzeciw wobec totalitaryzmu, czy to w formie narodowego socjalizmu, czy marksizmu-leninizmu – przekonanie, za które w ciągu swojego życia zapłacił ogromną cenę, odzwierciedla pełną klarowność jego wizji moralnej i gotowość cierpienia za to, co uważał za prawdę”.
Powiedzmy sobie szczerze. Obecny świat potrzebuje ludzi na miarę Dietricha von Hildebranda. Ludzi, którzy niezależnie od sytuacji, wcielać będą w życie zasadę pozostawioną nam św. Franciszka Salezego: „Miłość bowiem nakazuje ostrzegać zawsze głośno przed wilkiem, gdziekolwiek wdziera się on między owce”. Dlatego bądźmy jak Dietrich von Hildebrand ludźmi odnajdującymi w sobie odwagę życia dla prawdy. Bądź jak Franciszek Salezy i znajdź w sobie miłość, która nakaże ci ostrzegać bezbronnych, przed wilkiem wdzierającym się między owce. Nade wszystko, naucz rozpoznawać ludzi te wilki, które przywdziały owczą skórę, zanim wylegną z konia trojańskiego, by spustoszyć świat wokół mnie i ciebie.
AD