Żyjemy w czasach zaprogramowanej dekonstrukcji, gdzie wszystko co miało trwałe fundamenty – rodzina, naród, wiara, prawda – jest rozbijane, przetwarzane i przekształcane w narzędzia nowego porządku społecznego, którego celem nie jest już człowiek jako osoba, ale jednostka podporządkowana systemowi, globalnemu aparatowi myśli i działania, pozbawiona transcendencji, oderwana od historii, wyjęta z kontekstu duchowego i kulturowego, zdezorientowana i łatwa do ukształtowania na nowo
Dekonstrukcja nie dokonuje się przez rewolucję, lecz przez systematyczne osłabianie pojęć, zmianę języka, redefiniowanie wartości i nadawanie nowego znaczenia słowom, które do tej pory stanowiły kotwicę dla tożsamości – dziś patriotyzm to zagrożenie, ojcostwo to opresja, kobiecość to społeczny konstrukt, a grzech – już nie istnieje, bo moralność została rozpuszczona w „mojej prawdzie”, która z definicji nie podlega osądowi, a tym bardziej – zbawieniu
Ta sama logika została zastosowana wobec Kościoła – świętej instytucji ustanowionej nie przez człowieka, ale przez Boga – Kościoła, którego istotą od początku było sprawowanie prawowiernego kultu, głoszenie Ewangelii i celebrowanie sakramentów, a więc realna obecność Boga w czasie i przestrzeni, misterium wiary, zbawcza moc łaski udzielanej w widzialnych znakach – ten Kościół dziś jest przekształcany na wzór organizacji pożytku publicznego, fundacji humanitarnych, NGO-sów współpracujących z agendami globalistycznymi, pod pretekstem walki o pokój, równość, inkluzję i klimat
Nie chodzi już o zbawienie dusz, ale o dobre relacje społeczne, nie o nawrócenie, ale o dialog, nie o świętość, ale o „bycie miłym”, a ołtarz, na którym niegdyś składało się ofiarę Mszy Świętej, staje się sceną, na której wygłaszane są moralizatorskie wykłady z socjologii i ekologii, pełne frazesów, ale pozbawione ognia Ducha
Kapłan nie jest już pasterzem prowadzącym owce do Chrystusa – staje się urzędnikiem, animatorem wspólnoty, społecznikiem, który zamiast modlitwy oferuje uśmiech i warsztaty empatii, a Kościół jako wspólnota świętych zanurza się w programy społeczne, integracyjne, ekologiczne, aż w końcu zatraca własną tożsamość i zostaje zredukowany do jednego z partnerów nowego ładu, w którym nie ma miejsca na prawdę objawioną, bo wszystko musi być „inkluzywne” i „niekontrowersyjne”
Największą patologią tej transformacji jest to, że odbywa się ona pod pozorem miłości i troski o drugiego człowieka, podczas gdy w rzeczywistości chodzi o całkowite podporządkowanie Kościoła światowej agendzie ideologicznej, która jest radykalnie sprzeczna z Ewangelią – Kościół, który miał być znakiem sprzeciwu, staje się bezpiecznym ogniwem systemu, Kościół, który miał głosić Chrystusa Ukrzyżowanego, dziś głosi zrównoważony rozwój i neutralność w sprawach moralnych, a wszystkie ostrzeżenia proroków uznaje za „fundamentalizm” lub „brak otwartości”
Nie sposób nie dostrzec, że to nie przypadek – to precyzyjna operacja duchowego rozbrojenia Ludu Bożego, który pozbawiony mocnej wiary, jednoznacznego nauczania i sakramentalnej rzeczywistości, zostaje pozostawiony sam sobie w imię wolności, która w praktyce oznacza duchową anarchię i podatność na każde kłamstwo podszyte fałszywym współczuciem
Duchowa obojętność, którą nazywa się tolerancją, zabiła gorliwość – dziś bardziej liczy się, żeby nikt się nie poczuł urażony, niż żeby ktokolwiek został zbawiony – w tej rzeczywistości nie ma miejsca na prawdę, bo prawda dzieli, a podział to zło, więc lepiej mówić o wartościach wspólnych, które nie mają mocy przemiany serca
Nie sposób milczeć, gdy Kościół – mistyczne Ciało Chrystusa – ma być sprowadzony do jednej z wielu instytucji wspierających Agendę 2030, gdy w miejsce sakramentów oferuje się strategie integracyjne, a w miejsce głoszenia pokuty i nawrócenia – warsztaty z zarządzania różnorodnością
Nie sposób udawać, że nic się nie dzieje, gdy ołtarze są zamieniane na przestrzenie dialogu, ambony na platformy aktywizmu, a Ewangelia na broszurę ONZ o zrównoważonym rozwoju
Nie sposób nie krzyczeć, gdy „inkluzywność” staje się nowym dogmatem, a milczenie wobec grzechu – najwyższym wyrazem miłosierdzia
Kościół nie może być głosem tego świata – ma być głosem Boga w tym świecie i jeśli tego nie robi, traci swoją tożsamość, zamieniając się w wydmuszkę, w instytucję, która ma kształt, ale nie ma życia
To nie czas na kompromisy – to czas na świadectwo prawdy, na powrót do źródeł, do Eucharystii, do krzyża, do świętości, do modlitwy, do pokory wobec Boga, który nie zmienia się z trendami i nie głosuje w ankietach społecznych
Kościół, który chce być lubiany przez wszystkich, stanie się pusty – Kościół, który będzie wierny Chrystusowi, przetrwa każdą burzę
Bo prawda nie potrzebuje lajków – potrzebuje ludzi, którzy będą jej wierni, nawet gdy wszystko będzie temu przeciwne
I to jest dziś największe wyzwanie: być wiernym, być czystym, być prawdziwym
Mimo wszystko.