Europa, kontynent, który przez wieki był ostoją chrześcijaństwa, dziś odwraca się od tych, którzy najbardziej potrzebują pomocy – chrześcijan uciekających przed śmiercią. Raport Europejskiego Centrum Sprawiedliwości ujawnia brutalną prawdę: prześladowani chrześcijanie, zwłaszcza ci, którzy nawrócili się z islamu, są odprawiani z kwitkiem przez europejskie systemy azylowe, podczas gdy tysiące muzułmańskich migrantów wchodzi do Europy bez większych przeszkód. Ci, którzy zmieniają wiarę na chrześcijaństwo, są skazywani na śmierć w swoich krajach – ale Europa nie chce ich chronić. To nie jest przypadek, to jest świadoma decyzja polityczna.
W krajach takich jak Iran, Pakistan, Afganistan, Somalia czy Arabia Saudyjska, konwersja na chrześcijaństwo to wyrok śmierci. Prawo islamskie (szariat) w wielu państwach Bliskiego Wschodu i Azji uznaje apostazję za zdradę, a były muzułmanin, który nawrócił się na chrześcijaństwo, może zostać legalnie stracony lub zamordowany przez własną rodzinę w ramach tzw. „zabójstwa honorowego”. Te same kraje, które finansują meczety w Europie, które otwarcie głoszą swoją ideologię na Zachodzie, bezlitośnie mordują tych, którzy ośmielili się szukać prawdy poza islamem. I w tej sytuacji Europa, zamiast wyciągnąć do nich rękę, każe im wracać prosto w ręce ich oprawców.
Urzędnicy migracyjni traktują chrześcijan z krajów islamskich jako „niewiarygodnych”. Muszą wielokrotnie udowadniać swoją wiarę i prześladowania, jakby groźby śmierci, tortury i lincze społeczne nie były wystarczającym dowodem. Ci, którzy przeszli na chrześcijaństwo, są ignorowani, a ich konwersja traktowana jak kaprys, jakby ktoś ryzykował życie dla zabawy. Nie sądzisz, że to absurd? Muzułmańscy migranci mają łatwiejszą drogę do Europy, nawet jeśli nie są ofiarami prześladowań, ale przybywają z powodów ekonomicznych. W ich przypadku nie wymaga się dowodów, nie trzeba wykazywać realnego zagrożenia. Wystarczy podanie się za uchodźcę, a drzwi do socjalnego raju stają otworem. Ale chrześcijanin? Chrześcijanin ma wracać, nawet jeśli oznacza to jego śmierć.
Niektórzy urzędnicy wręcz kpią z tych, którzy przychodzą do nich z dokumentami potwierdzającymi nawrócenie, pytając: „Naprawdę myślisz, że to jest dowód?”. Jakby fakt prześladowania chrześcijan nie istniał, jakby ich tragedia była wymysłem. Nawet ci, którzy przychodzą z bliznami, ze zdjęciami swoich pobitych i zamordowanych bliskich, słyszą: „Nie mamy pewności, czy to się wydarzyło naprawdę”. System działa jak maszyna do odrzucania tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy, a nie jako bezpieczna przystań dla tych, którzy ratują życie. Pojawiają się historie ludzi, którzy przebywają w Europie latami, żyjąc w strachu przed deportacją, bez prawa do pracy, bez wsparcia – ludzie, których państwo zostawiło na łasce losu, bo nie pasują do politycznej układanki.
Tym, którym uda się dostać do Europy, wcale nie jest lepiej. Ośrodki dla uchodźców stały się miejscem terroru dla chrześcijan. Są tam bici, zastraszani, zmuszani do praktyk islamskich, a władze przymykają na to oko, aby „nie prowokować” konfliktów. Przykłady z Niemiec, Francji czy Szwecji pokazują, że chrześcijanie nie mogą spać spokojnie nawet tutaj – są atakowani, ignorowani, a kiedy zgłaszają przypadki przemocy, słyszą, że „nie należy eskalować napięć”. Policja umywa ręce, władze odwracają wzrok. Czy to jest Europa, która miała być bastionem wolności i równości? Czy to jest kontynent, który miał bronić wartości chrześcijańskich? Politycy, którzy na każdym kroku głoszą frazesy o tolerancji, o demokracji, o prawach człowieka, milczą, kiedy chodzi o chrześcijan. Bo nie pasuje to do ich narracji, bo to niewygodna prawda, którą lepiej przemilczeć.
To już nie jest zwykła obojętność – to zdrada. Europa buduje sobie wizerunek obrońcy wolności religijnej, ale fakty mówią coś innego. Tysiące muzułmanów otrzymuje azyl, niezależnie od rzeczywistej sytuacji, ale ludzie, którzy naprawdę potrzebują ochrony, są odrzucani i deportowani do krajów, w których grozi im śmierć. Gdzie tu sprawiedliwość? Gdzie humanitaryzm? Gdzie ochrona praw człowieka? To nie są błędy systemu, to nie jest przypadek – to celowa polityka, oparta na tchórzostwie, konformizmie i obsesyjnej poprawności politycznej.
Czy Europa w końcu otworzy oczy? Czy zacznie bronić chrześcijan, zanim będzie za późno? Jeśli nie, historia osądzi jej milczenie. Bo milczenie w obliczu zła to współudział. Jeśli Europa nie zmieni swojego podejścia, skazuje tysiące ludzi na śmierć. I to w imię czego? W imię złudzenia, że jeśli będzie wystarczająco uległa, to nie stanie się kolejną ofiarą tej samej ideologii, której dziś się kłania?
Światłość w ciemności świeci, a ciemność jej nie ogarnia. Ale Europa robi wszystko, by to światło zgasić. Jeśli tego nie zatrzymamy, historia powtórzy się – i tym razem to my będziemy tymi, którzy szukają azylu, a nie tymi, którzy go odmawiają innym. Bo jak powiedział Bogusław Wolniewicz: „Kto się nie chce bronić, ten przestaje istnieć”. Europa musi się obudzić, zanim będzie za późno.