Ostatnie Pokolenie – Ekologiczni rycerze asfaltu

Pozwólcie, że dziś pochylę się nad fenomenem „Ostatniego Pokolenia” – ruchu, który z właściwą sobie subtelnością obwieszcza, że „ratuje świat”. A jak? Blokując drogi, utrudniając życie zwykłym ludziom i serwując nam apokaliptyczne wizje przyszłości. Brzmi jak film katastroficzny? Tylko że to nie Hollywood, a polska rzeczywistość.

Zacznijmy od ich listu otwartego, w którym malują wizję świata pełnego katastrof – jakbyśmy żyli w ciągłym trailerze filmu science fiction. Susze, powodzie, tornada – oto ich ulubione rekwizyty. Ale uwaga, to nie jest ich wina! To nasza, bo przecież jeździmy samochodami i kupujemy produkty zapakowane w plastik. Tak, to my, zwykli ludzie, mamy ponosić winę, podczas gdy aktywiści urządzają sobie medialne show.

Ci sami aktywiści, którzy z taką pasją walczą z emisjami CO2, chętnie korzystają ze smartfonów, lotów samolotami i ogrzewanych mieszkań. Ale to przecież szczegół – ich ślad węglowy jest „etyczny”. Jeśli my emitujemy CO2, to jesteśmy winni końca świata, ale gdy oni lecą na wakacje po „wyczerpujących protestach”, to przecież regeneracja sił dla dobra planety. Czy to nie piękne? Walczyć o klimat, jednocześnie łamiąc wszystkie zasady, które głosi się na transparentach.

Zamiast wzywać rząd do odpowiedzialnych działań, „Ostatnie Pokolenie” postanowiło zrobić coś o wiele bardziej „skutecznego” – zablokować drogi i uprzykrzyć życie ludziom, którzy nie mają nic wspólnego z decyzjami politycznymi. Chcesz zawieźć dziecko do przedszkola? Przykro mi, utknąłeś w korku, bo oto eko-wojownicy „ratują” świat. Masz zawał i potrzebujesz karetki? Cóż, może uratują cię ich ulotki.

A najlepsze jest to, że na pytanie „Dlaczego nie protestujecie pod Sejmem?”, odpowiadają: „Próbowaliśmy, ale nas zignorowano”. No cóż, wygląda na to, że ulica to ich ulubiony teatr, a my wszyscy jesteśmy zmuszeni do roli statystów.

Podczas gdy w Niemczech działania „Ostatniego Pokolenia” zostały zdelegalizowane i nazwane po imieniu – szkodliwe, destrukcyjne, niebezpieczne – w Polsce mamy zupełnie inny klimat (i nie chodzi tu o ocieplenie). Warszawa, miasto „otwarte na zmiany”, wynajmuje aktywistom lokale po preferencyjnych stawkach. Tak, płacicie za to z własnych podatków. Bo przecież nic tak nie mówi „walka o klimat” jak komfortowe biuro na koszt społeczeństwa.

„Ostatnie Pokolenie” kreuje się na wybawicieli ludzkości, ale ich działania przypominają bardziej nieudany happening niż rzeczywistą walkę o planetę. Zamiast realnych propozycji – mamy teatralne gesty. Zamiast konstruktywnego dialogu – chaos i irytację. Zamiast zmniejszać emisje, zwiększają naszą frustrację.

Jeśli naprawdę zależałoby im na ekologii, zaczęliby od siebie – ograniczenia lotów, rezygnacji z elektroniki czy promowania lokalnych działań. Ale to przecież za trudne. Lepiej obwinić innych i cieszyć się reflektorami.

Najwięcej tracą zwykli ludzie, którzy stoją w korkach, tracą czas i pieniądze, a w efekcie – cierpliwość do ekologicznych postulatów. Bo choć idea walki z kryzysem klimatycznym jest słuszna, to metody „Ostatniego Pokolenia” są niczym innym jak farsą. A szkoda, bo planeta rzeczywiście potrzebuje działań – tylko tych prawdziwych, a nie medialnych spektakli.

Warto w tym miejscu dopytać o to, czy działania „Ostatniego Pokolenia” są naprawdę troską o ekologię? W opinii publicznej funkcjonuje przekonanie, że prezentowana przez nich troska o ekologię jest po prostu zwyczajnym festiwalem hipokryzji.

„Ostatnie Pokolenie” przedstawia się jako bohaterowie na pierwszej linii frontu walki o klimat, ale w praktyce ich działania przypominają bardziej źle zorganizowaną wycieczkę szkolną niż poważny ruch społeczny. Zamiast planety, ratują korki przed wymarciem, a frustrację społeczeństwa pompują bardziej niż metan z polskich kopalni.

Ekologia nie potrzebuje spektakli z przyklejaniem się do asfaltu ani blokowania karetek. Potrzebuje mądrych decyzji, współpracy i – co najważniejsze – autentyczności. A tej ostatniej brakuje w ruchu, który wojuje przeciw emisjom, jednocześnie ciesząc się wygodami nowoczesnego świata, od smartfonów po loty na wakacje.

Może nadszedł czas, by „Ostatnie Pokolenie” przestało bawić się w klimatycznych Don Kichotów i zaczęło robić coś, co faktycznie zmienia świat? W końcu planeta nie potrzebuje kolejnego performance’u – potrzebuje działań, które mają sens. A te, niestety, nie znajdują się na ich ofercie.