Masakra w „Wujku” – Górniczy opór, komunistyczna brutalność

Masakra w „Wujku” – Symbol Brutalności Reżimu PRL

16 grudnia 1981 roku, po wprowadzeniu stanu wojennego przez ekipę gen. Wojciecha Jaruzelskiego, kopalnia „Wujek” stała się miejscem jednej z najbardziej krwawych i symbolicznych tragedii w historii walki Polaków z komunizmem. Dziewięciu zamordowanych górników i kilkudziesięciu rannych to krwawy bilans pacyfikacji przeprowadzonej przez siły ZOMO i wojska. Najmłodszy z zabitych, Andrzej Pełka, miał zaledwie 19 lat.

Przyczyny protestu

Górnicy z „Wujka” nie zaczynali 13 grudnia dnia pracy z pełną świadomością skali wydarzeń, które miały wstrząsnąć Polską. Niepokój wzbudziła wiadomość o nocnym zatrzymaniu Jana Ludwiczaka, przewodniczącego zakładowej „Solidarności”. Słowa porannego przemówienia Jaruzelskiego rozwiały wątpliwości: rozpoczęła się wojna z narodem, a celem stała się likwidacja NSZZ „Solidarność”.

Decyzja o strajku była spontaniczna, lecz solidarna. Górnicy „Wujka” domagali się uwolnienia Ludwiczaka oraz innych aresztowanych działaczy. Nie chodziło jedynie o pracowników kopalni – strajk był wyrazem sprzeciwu wobec stanu wojennego i zamachu na wolność całego społeczeństwa.

Brutalna pacyfikacja

Władze PRL postanowiły spacyfikować strajkujących, pokazując, że opór wobec reżimu spotka się z bezwzględnymi konsekwencjami. Kulminacja przemocy nastąpiła 16 grudnia, gdy kopalnię „Wujek” otoczyły ogromne siły ZOMO i wojska: 1471 funkcjonariuszy MO, 760 żołnierzy, 22 czołgi, 44 wozy bojowe. Po kilkugodzinnych próbach zastraszenia, m.in. przy użyciu gazu łzawiącego i armatek wodnych, przystąpiono do szturmu.

Ostateczna decyzja o użyciu broni palnej zapadła około 12:30. Pluton specjalny ZOMO wszedł na teren zakładu, a ich działania przyniosły krwawy bilans. Strzały w głowę, klatkę piersiową i brzuch – rodzaj ran świadczył o premedytacji. Trzech górników zginęło na miejscu, kolejnych sześciu zmarło w wyniku obrażeń.

Bezkarność sprawców

Masakra była nie tylko tragedią, ale też symbolem bezduszności i cynizmu komunistycznych władz. Początkowo próbowano zrzucić winę na samych górników. Śledztwo w sprawie użycia broni zostało umorzone, a organizatorzy strajku skazani na wieloletnie więzienie.

Na wyrok wobec dowódcy plutonu specjalnego ZOMO, sierżanta Romualda Cieślaka, trzeba było czekać aż 27 lat – w 2008 roku otrzymał sześć lat więzienia. Jego podwładni dostali wyroki od 3,5 do 4 lat. Natomiast przywódcy PZPR, którzy wydali decyzje o stanie wojennym, uniknęli odpowiedzialności.

Czesław Kiszczak, szef MSW w czasie masakry, był kilkukrotnie sądzony, ale ostatecznie nie poniósł kary. Generał Wojciech Jaruzelski nigdy nie odpowiedział za wprowadzenie stanu wojennego i śmierć górników – „sądzić” miała go, jak podkreślali protestujący, już tylko historia i Sędzia Najwyższy.

Pamięć i przesłanie

Tragedia w „Wujku” pozostaje nie tylko bolesnym rozdziałem polskiej historii, ale też symbolem odwagi i determinacji w walce o wolność. Pomnik Dziewięciu z „Wujka”, stojący dziś przy kopalni, przypomina, jak wielką cenę zapłacili Polacy za niezależność.

Wspominając tamte wydarzenia, nie można zapomnieć, że masakra była aktem brutalnej siły wymierzonej w ludzi, którzy walczyli o coś, co dzisiaj wydaje się oczywiste – prawo do godności, wolności i prawdy. Pamięć o tych, którzy zginęli, jest naszym moralnym obowiązkiem, a historia „Wujka” – wiecznym oskarżeniem systemu, który zbrodnię uczynił narzędziem władzy.

„Generał odpowie teraz przed Sędzią Najwyższym”

Słowa Czesława Kłoska, strajkującego w 1981 r. górnika, do dziś brzmią mocno. Choć wielu winnych uniknęło kary, historia nie zapomina, a bohaterowie tamtych dni żyją w pamięci pokoleń. Niech ta pamięć przypomina, jak kruche może być to, co wydaje się trwałe, i jak ważne jest, by bronić tego, co najważniejsze – prawdy i wolności.