Magdeburg: Gorzka lekcja dla Europy o multi-kulti

Piątkowy wieczór w Magdeburgu, stolicy kraju związkowego Saksonia-Anhalt, miał być kolejnym spokojnym elementem niemieckiej przedświątecznej atmosfery. Niestety, bożonarodzeniowy jarmark stał się areną przerażającego zdarzenia: 50-letni lekarz z Arabii Saudyjskiej, Taleb Abdul Dżawad, rozpędzonym autem wjechał w tłum ludzi, zabijając pięć osób i raniąc ponad 200. To szokujące wydarzenie zyskało szczególny, dramatyczny wydźwięk ze względu na wcześniejsze ostrzeżenia przed sprawcą, jakie – według mediów – Arabia Saudyjska wielokrotnie przekazywała władzom niemieckim od 2006 roku.

W sobotę na miejsce zamachu przyjechał kanclerz RFN Olaf Scholz. W emocjonalnym przemówieniu podkreślił, że wobec takiego okrucieństwa społeczeństwo nie powinno odpowiedzieć nienawiścią, a jednocześnie obiecał surowe konsekwencje dla sprawcy. Tymczasem, w tle przemówienia i zapewnień, wyraźnie widać pytanie, które od lat ciśnie się na usta wielu Europejczyków: czy dotychczasowa polityka migracyjna i szeroko promowana idea multikulturalizmu (tzw. multi-kulti) nie zawiodły?

Fakty, które niepokoją

Wielokrotne ostrzeżenia Arabii Saudyjskiej
– Reuters, powołując się na saudyjskie źródła, podaje, że Taleb Abdul Dżawad już od 2006 r. był wskazywany niemieckim służbom jako osoba o skłonnościach ekstremistycznych.
– Ostrzeżenia dotyczyły m.in. jego aktywności w mediach społecznościowych – od lat publikował wpisy o radykalnym charakterze.

Ocena ryzyka niemieckich służb
– Mimo zgłaszanych zastrzeżeń, śledczy ocenili, że mężczyzna „nie stanowił żadnego konkretnego zagrożenia”.
– Jego działalność (z pozoru paradoksalnie) łączyła poglądy antyislamskie z jednoczesną krytyką władz niemieckich, co mogło sprawiać wrażenie chaosu ideologicznego. Finalnie jednak to właśnie on stał się sprawcą krwawego ataku.

Praca w klinice i status społeczny
– Sprawca mieszkał w Niemczech prawie dwie dekady, pracował jako psychiatra w specjalistycznej klinice rehabilitacyjnej dla przestępców uzależnionych w Bernburgu.
– Od października nie pojawiał się w pracy z powodu choroby i urlopu wypoczynkowego.

Symbolika bożonarodzeniowego jarmarku
– Wjechanie w tłum ludzi świętujących jedno z najważniejszych chrześcijańskich świąt w Europie ma wyjątkowo drastyczny i symboliczny wydźwięk.
– Chociaż nie wszystkie takie akty terroru mają wyłącznie podłoże religijne, to rosnące napięcia międzykulturowe są faktem.

W szerszym kontekście: zderzenie cywilizacji?

Zamach w Magdeburgu nie jest pierwszym atakiem na jarmark bożonarodzeniowy w Niemczech (wystarczy wspomnieć wydarzenia w Berlinie w 2016 r.). Łączy je pewien wspólny mianownik: pochodzi on z szerszych problemów natury demograficznej, społecznej i kulturowej, z jakimi boryka się „stara Europa”.

  • Demografia i rosnące różnice kulturowe
    Europa starzeje się w zastraszającym tempie, co od lat wskazują statystyki. Wskaźnik dzietności w większości krajów UE nie sięga poziomu pozwalającego na zastępowalność pokoleń (2,1). Natomiast społeczności muzułmańskie, w tym arabskie, cechują się znacznie wyższym przyrostem naturalnym. W konsekwencji – już teraz w wielu kluczowych europejskich miastach wyznawcy islamu stanowią od 10 do nawet 25% populacji.
  • Polityka multi-kulti – wygasłe złudzenia?
    Angela Merkel w 2010 r. przyznała, że projekt „multi-kulti” poniósł fiasko. Mimo to przez ostatnie lata Unia Europejska nadal forsuje koncepcję otwartych granic i nie do końca sprawdzonego modelu integracji. Brak spójnego podejścia do łączenia społeczności różnego pochodzenia zaowocował wzrostem napięć, czego efektem są liczne konflikty, gettoizacja całych dzielnic i podatność na radykalizację (nie tylko islamską, ale i skrajnie prawicową).
  • „Zderzenie cywilizacji” – powrót starych obaw
    Już Feliks Koneczny pisał, że „gdziekolwiek spotkają się ze sobą dwie cywilizacje, muszą ze sobą walczyć”. Z kolei współcześni myśliciele alarmują, że Europa niebezpiecznie zbliża się do punktu, w którym wewnętrzne słabości (starzenie się, niski przyrost naturalny, brak spójnej tożsamości duchowej) mogą w przyszłości doprowadzić do głębokiego przetasowania kulturowego.

Emocje i rozsądek – dlaczego warto o tym rozmawiać?

Strach
Trudno dziwić się emocjom Niemców, którzy patrzą na kolejne zamachy z udziałem osób przybyłych (często legalnie) z krajów muzułmańskich. Ludzie pytają: „Gdzie jest granica i gdzie jest odpowiedzialność rządu?”

Gniew i poczucie niesprawiedliwości
Europa jest w pewnym sensie „ofiarą” własnej otwartości i idei tolerancji. Wiele środowisk pyta wprost: „Czy w imię politycznej poprawności mamy rezygnować z podstawowych wartości i bezpieczeństwa?”

Konsekwencje wieloletnich zaniedbań
Zarówno niemieckie, jak i unijne służby bezpieczeństwa coraz częściej okazują się niewystarczająco czujne, bądź krępowane restrykcyjnymi przepisami. Niestety, brak szybkich reakcji wobec osób szerzących radykalne poglądy (czy to w meczetach, czy w internecie) kończy się tragediami, takimi jak zamach w Magdeburgu.

Utrata tożsamości Europy
Przejawem rozkładu jest nie tylko brak szacunku dla chrześcijańskiej tradycji i wartości (które przecież zbudowały Europę), ale i świadome rugowanie wszelkich form religii z przestrzeni publicznej – oczywiście poza wyznawcami Allaha. W pustkę aksjologiczną łatwo wciska się radykalizm, niezależnie od tego, czy islamski, czy skrajnie lewicowy.

Co dalej? Kilka refleksji

Bezpieczeństwo nie wyklucza otwartości
Bezpieczeństwo nie musi stać w sprzeczności z otwartością, ale polityka otwartych drzwi najwyraźniej poniosła fiasko. Trzeba je zamknąć i na nowo przemyśleć zasady migracji, a zamiast sprowadzania masowych fal przybyszów – zacząć promować w społeczeństwie realną chęć posiadania dziecka, a nie tylko psa. Równocześnie państwo musi wreszcie wprowadzić skuteczne mechanizmy kontroli i weryfikacji, aby każdy kolejny sygnał ostrzegawczy nie był lekceważony.

Trzeba nazwać rzeczy po imieniu
Polityczna poprawność, cenzura mediów oraz praktyki lokowania uchodźców w innych krajach często tłumią szczere dyskusje o problemach integracji i radykalizacji, co utrudnia rozwiązanie zakłóceń wewnątrzeuropejskiej koegzystencji. Media nie zawsze informują rzetelnie, a karanie za nieprzyjmowanie uchodźców staje się skandalem zamiast być traktowane jako realny problem bezpieczeństwa. Tylko otwarta, uczciwa debata bez obawy przed etykietowaniem umożliwi wdrożenie koniecznych reform, które skutecznie wzmocnią nasze bezpieczeństwo. Przestańmy ignorować rzeczywistość i podejmijmy zdecydowane kroki, aby chronić nasze społeczeństwo przed narastającymi zagrożeniami..

Obrona europejskiej tożsamości
Papież Franciszek ostrzega przed zmęczeniem i starzeniem się Europy, podczas gdy nauczanie Benedykta XVI  jednoznacznie wskazuje, że islam buduje dla swoich wyznawców solidne fundamenty, których Europa gdzieś po drodze utraciła. Nie chodzi o masowe odrzucenie imigrantów czy muzułmanów, lecz o ustanowienie jasnych reguł i utrzymanie spójności społecznej, aby nie zatracić naszego dziedzictwa kulturowego. Musimy zdecydowanie chronić nasze wartości poprzez skuteczną integrację i kontrolę, które zapewnią, że europejska tożsamość pozostanie nienaruszona. Tylko poprzez zdecydowane i konkretne działania możemy zabezpieczyć przyszłość naszego kontynentu przed erozją kulturową.

Poszukiwanie właściwego przywództwa i odwagi
Europa stoi w obliczu kryzysu tożsamości i potrzebuje przywódców, którzy, na wzór wielkich mężów stanu z przeszłości, będą mieli odwagę jasno określać priorytety: przede wszystkim ochronę chrześcijańskiej tożsamości kontynentu oraz wprowadzanie surowych wymagań wobec nowych przybyszów dotyczących szacunku dla prawa, tradycji i kultury. Obecni politycy, ciągle kompromitujący siebie i swoje partie, muszą zostać stanowczo wezwani do odrzucenia płynnych wartości, które zagrażają europejskiej jedności i bezpieczeństwu. Zamiast skupiać się na kontrowersyjnych kwestiach tożsamości płciowych, należy powrócić do fundamentów, które ukształtowały naszą cywilizację. Tylko dzięki takim zdecydowanym działaniom możemy zapewnić przyszłość Europy opartą na solidnych wartościach i bezpieczeństwie.

Zamach w Magdeburgu powinien stanowić ostrzeżenie, że błędy popełnione kilkanaście lat temu wciąż mogą zbierać krwawe żniwo. Niestety, polityka multi-kulti – do czego sama kanclerz Merkel się w pewnym momencie przyznała, mówiąc o jej fiasku – nie odniosła zamierzonego efektu. Rzecz jasna, islamski terroryzm to tylko wierzchołek góry lodowej; obok tego rosną w siłę ruchy skrajnie prawicowe, co potęguje poczucie chaosu.

Zamiast wygaszać emocje, potrzebujemy rzetelnej dyskusji o tym, czym chcemy, by Europa była za kolejne dekady. Czy w obliczu starzenia się społeczeństwa i nadchodzących przewartościowań kulturowych będziemy mieli dość siły, by obronić to, co przez wieki budowało europejską tożsamość? Czy też, jak wskazywał Feliks Koneczny, damy się „zatruć pomieszaniem cywilizacyjnym”, w którym zwycięży bardziej prymitywna i agresywna forma kultury?

Dzisiejsza tragedia to sygnał alarmowy – może ostatni dzwonek, by poważnie zacząć myśleć o przyszłości naszego kontynentu i o tym, co łączy, a co dzieli ludzi zamieszkujących Europę. Dla ofiar Magdeburga, ich rodzin i wszystkich poruszonych tą tragedią pozostaje tylko mieć nadzieję, że przelejemy wreszcie wystarczająco łez i bólu, by wyciągnąć wnioski – zanim historia powtórzy się kolejny raz.

Tragiczne zdarzenie obnażyło też fakt, że Europa wciąż zmaga się z kryzysem tożsamości: z jednej strony stawia na otwartość i tolerancję, z drugiej – boi się nazwać problem terroryzmu islamskiego po imieniu. Oficjalne apele kanclerza Olafa Scholza o „jedność i odrzucenie nienawiści” nie rozwiązały kluczowych pytań o to, jak długo można lekceważyć obecność radykałów, którzy wyraźnie deklarują wrogość wobec europejskich społeczeństw.

W tym kontekście szczególnej wagi nabierają słowa prof. Bogusława Wolniewicza, który od lat przekonywał, że „fałszywa tolerancja” może doprowadzić do sytuacji, w której Europa „zostanie z ręką w nocniku”. Filozof podkreślał, że zamachowcy „nie spadają z nieba” – wyrastają w meczetach i wspólnotach, gdzie radykalne nurty islamu usprawiedliwiają przemoc. Przestrzegał też przed stosowaną przez radykałów „metodą salami”, czyli powolnym zdobywaniem przyczółków dzięki temu, że Europejczycy zbyt łatwo bagatelizują niewygodne fakty. Jego słynne słowa „Wielu z nich mówi: ‘To nie my, to terroryści!’ – no tak, ale ci terroryści to nie Marsjanie, tylko ludzie z ich wspólnot i meczetów” brzmią dziś szczególnie gorzko, skoro w Magdeburgu doszło do kolejnego krwawego ataku w samym sercu świątecznej atmosfery.

Tragedia w Magdeburgu pokazuje, że Europie potrzebne są zdecydowane, a przy tym mądre rozwiązania: od rzetelnej kontroli przybywających imigrantów, przez skuteczną integrację w duchu europejskich wartości, po gotowość do otwartego nazywania ekstremizmu po imieniu. Bez podjęcia takich kroków kontynent może nadal tkwić w impasie, a zamachy staną się „ceną” za wieloletnie zaniechania i chorobliwą poprawność polityczną. Słowa prof. Wolniewicza, traktowane kiedyś przez wielu jako głos przesadnie radykalny, dziś zyskały wymiar ostrzeżenia, którego zignorowanie będzie kosztowne – nie tylko w wymiarze bezpieczeństwa, lecz także w sferze duchowej i kulturowej, kształtującej przyszłość naszego kontynentu.