Pewnego razu na ulicach miasta dużego miasta spotkały się prawda i kłamstwo. Prawda była staruszką, ubraną skromnie, z lekkim uśmiechem na twarzy. Kłamstwo natomiast błyszczało w eleganckim garniturze, przyciągając spojrzenia przechodniów.
— Dlaczego nikt na ciebie nie patrzy? — zapytało kłamstwo, spoglądając w kierunku prawdy z wyższością. — Ludzie wolą mnie. Jestem atrakcyjniejsze, oferuję szybkie korzyści i nie obciążam ich sumienia.
Prawda westchnęła.
— Może i masz rację — odpowiedziała spokojnie. — Ale ja trwam. A ty przemijasz.
Kłamstwo roześmiało się.
— Naprawdę tak uważasz? Spójrz na tych ludzi! Podążają za mną. Słuchają moich słów, bo dzięki nim czują się lepiej.
Prawda podeszła do młodej kobiety, która stała z boku, przyglądając się rozmowie.
— Kim jesteś? — zapytała kobieta.
— Jestem prawdą — odpowiedziała staruszka. — Nie przynoszę łatwego ukojenia, ale wyzwalam. Chcesz mnie poznać?
Kobieta zawahała się. Słowa kłamstwa były kuszące, a jednak coś w spojrzeniu prawdy ją poruszyło.
— Tak. Chcę wiedzieć.
I wtedy kłamstwo zniknęło. Bo kłamstwo trwa tylko wtedy, gdy ludzie odwracają się od prawdy.
Kobieta uśmiechnęła się. Było jej trudno, ale poczuła się wolna.
Staruszka spojrzała jej w oczy.
— Pamiętaj, prawda cię wyzwoli, ale najpierw uczyni cię żałosną. Ludzie będą się z ciebie śmiać, próbować cię zakrzyczeć. Będziesz samotna. Ale to właśnie w tej samotności odnajdziesz wolność.
Kobieta zrozumiała, że życie w iluzji jest wygodne, ale to prawda jest kotwicą, która trzyma człowieka przy rzeczywistości.
Prawda ruszyła dalej ulicami miasta, niezauważona przez tłum. Kłamstwo wróci, bo zawsze wraca — piękne, uwodzicielskie, kuszące. Ale prawda? Prawda trwa.
I gdy nadejdzie właściwy czas, jej blask zniszczy każdą ciemność. Bo choć kłamstwo potrafi zakrzyczeć świat, tylko prawda wyzwala człowieka na zawsze.