W czasie matur zawsze powracam myślami do osoby Grzegorza Przemyka, młodego i pełnego nadziei chłopaka, którego życie i marzenia zostały przerwane przez oprawców, siepaczy z Milicji Obywatelskiej, którzy jeżeli jeszcze żyją z pewnością do dzisiejszego dnia pobierają sowitą emeryturę.
Wracając jednak do opisu śmierci, którą Grzegorzowi zgotowała władza ludowa, odnajduję taki moment, poprzez który chyba najtrudniej mi przejść, zwłaszcza wtedy, kiedy ma się świadomość, że ludzie służący systemowi opartemu na kłamstwie i przemocy, w trakcie katowania dziecka opozycjonistki, Barbary Sadowskiej, potrafią wyartykułować między sobą tylko tyle: ,,Bij tak, żeby nie było śladów”.
Zastanawiam się często nad tym, co w tym momencie czuła mama Grzegorza. Kiedy jednak zabieram się do lektury tekstu Cezarego Łazarewicza, relacjonującego to tragiczne wydarzenie łzy same napływają do oczu. Najbardziej wydaje się przemawiać do mnie ten fragment: „Ma dziewiętnaście lat, długie włosy, bose stopy, ale nie ma dowodu osobistego. Zatrzymują go na Placu Zamkowym i wiozą na komisariat. Tutaj regularne bicie. Najpierw pałką, potem łokciem w brzuch i kopanie. Chłopak zwija się w kłębek, jęczy, trzyma za brzuch, więc wzywają pogotowie. Umiera dwa dni później w szpitalu na warszawskim Solcu”.
Dziewiętnastoletni warszawski maturzysta Grzegorz Przemyk, syn opozycjonistki, ciężko pobity przez milicjantów 12 maja 1983 r., w komisariacie na warszawskiej Starówce, umiera 14 maja 1983 r. Na pogrzebie Grzegorza przemawiał ks. Antoni Czajkowski, powstaniec warszawski, więzień terroru stalinowskiego. W swojej przemowie powiedział: „Pochowałem setki żołnierzy i nigdy nie płakałem. Dopiero dzisiaj. Grzegorzu, choć nie byłeś żołnierzem, zmarłeś jak żołnierz. Ja, pułkownik Wojska Polskiego i AK, mianuję cię żołnierzem”.
Pogrzeb Grzegorza Przemyka, miał miejsce 19 maja 1983 roku. Kondukt żałobny wyruszył z kościoła Świętego Stanisława Kostki. Trumnę z ciałem Grzegorza nieśli jego koledzy. Kapelan „Solidarności”, ks. Jerzy Popiełuszko, prosił przybyłych na pogrzeb żałobników o to, by w trakcie uroczystości zachowali całkowite milczenie.
W jednej z prywatnych rozmów, poświęconej śmierci maturzysty ks. Jerzy Popiełuszko stwierdził wprost: „Ja będę następny”, Zanim jednak kapelan świata ludzi pracy został bestialsko zamordowany przez komunistycznych oprawców, nauczył nas tego, że: „Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą”.
Niestety, zawsze nasza niewola polega na tym, że my ciągle: „Poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy”.
Dziś postawa zaledwie dziewiętnastoletniego maturzysty Grzegorza Przemyka, zakatowanego przez funkcjonariuszy = oprawców komunistycznej bezpieki, przekonuje nas o tym, że jeżeli nie podejmujemy wysiłku w walce z wszelkimi formami fałszu i zakłamania, to tak na serio „żyjemy w zakłamaniu”. I z biegiem czasu zdajemy sobie sprawę z tego, że „Kłamstwo zawsze kona szybką śmiercią”. A przecież „Tak wielu ludzi nie trzeba, by głosić prawdę”. Może być niewielka gromadka ludzi prawdy, a będą nią promieniować”.
AD