Rzućcie nadzieję, wy co tu wchodzicie!

Może wyda się to trochę dziwne, ale dzisiejsze dywagacje nad koncepcją człowieka rozpoczniemy od próby zdefiniowania marksizmu. W tej materii podeprę się twierdzeniem, które w publikacji „Źródła i sens komunizmu rosyjskiego” wypracował Mikołaj Bierdiajew. Ten wybitny krytyk komunizmu zauważa, że marksizm jest nie tylko nauką i polityką, ale również i może przede wszystkim wiarą, religią. W tych elementach tkwi jego siła. Katolicyzm jest dla wyznawcy marksizmu nie tyle systemem konkurencyjnym, co wrogiem numer jeden.

Marksista obietnicę Chrystusa dotyczącą wieczności interpretuje jako narkotyczną iluzję, w której człowiek uroił sobie jakąś bliżej nieokreśloną boską rzeczywistość. Dlatego marksiści za wszelką cenę chcą uwolnić uzależnioną osobę, społeczeństwo  od wpływu religii na jednostkę oraz społeczność. Dlatego lubują się oni w walce z ludźmi wierzącymi w Boga. Za Marksem przez cały czas wpajają społeczeństwu, że „religia jest opium dla ludu”. Jednocześnie zagorzałym  fanom swej ideologii powtarzają, że w rzeczy samej należy umiejętnie walczyć z religią. Dlatego ze wszech miar próbują materialistycznie wyjaśnić źródła wiary i religii. To materialistyczne i antyreligijne credo odnosi się do wielu zagadnień. Próbuje również wyjaśnić tajemnicę człowieka.

Jednym z piewców głoszących śmierć Boga był Fryderyk Nietzsche, który twierdził otwarcie, że wiara wpajana przez chrystianizm przyczynia się do zwątpienia w człowieka. Nietzsche wypracował postulat domagający się „wyrwania” z ludzkich serc wiary w Boga, ponieważ ta ma krępować wolność człowieka i ograniczać go. W tym kontekście ogłosił całemu światu śmierć Boga. Niestety, Pan Bóg nie dostosował się do mrzonek Nietzschego. Jaki jest efekt takiego myślenia o Bogu? Otóż jeden, bardzo prosty. Jeżeli Bóg umarł, to można powiedzieć chyba tylko jedno: „Niech żyje Nadczłowiek!”

W rozumieniu nietzscheańskim, wspomnianego nadczłowieka, należy koniecznie uwolnić od wszelkich form gwałtu, jakie na ludzkiej naturze od wieków dopuszczało się chrześcijaństwo. W takich okolicznościach nadczłowiek przedstawia się nam jako byt celebrujący własną boskość i wielkość. A przecież z perspektywy doktryny wiary, te przymioty należą się wyłącznie samemu Bogu. Nadczłowiek detronizując Boga, sam zajmuje Jego miejsce. W oparciu o materializm proklamuje wyprodukowany na własne potrzeby mesjanizm, który za pomocą poprawności politycznej, nie tylko zaprowadza pewną formę dyktatury, ale znosi z obszaru dyskusji społecznej wartości zrodzone w łonie katolicyzmu. Posiłkując się dorobkiem materialistów marksiści przyjmuje za pewnik fakt, że osobę ludzką, stanowić może jedynie sama materia.

W tak rozumianej koncepcji człowieka nie ma już miejsca na rozumną duszę. A przecież to ona jest zasadą życia ożywiającą ciało. I tak człowiek przestaje już stanowić zwornik łączący dwa kluczowe elementy: materialne – ciało i niematerialną duszę. Te dwa elementy w marksizmie nie konstytuują bytu człowieka. W dzisiejszych realiach, tak rozumiana koncepcja człowieka wspierana jest przez antyracjonalne postulaty postmodernistów. W encyklice „Fides et ratio” papież zwracał uwagę na to, że to właśnie niektóre z nurtów ponowoczesności artykułują wprost, że: „Epoka pewników minęła bezpowrotnie, a człowiek teraz powinien nauczyć się żyć w sytuacji całkowitego braku sensu, pod znakiem tymczasowości i przemijalności”. Materializm marksistowski pozbawiając człowieka rozumnej duszy rzuca go nie tylko w objęcia postmodernizmu każąc mu żyć w poczuciu utraty sensu życia, ale sprowadza ludzką egzystencję do podążania za instynktem.

To sprawia, że człowiek nie możne już być określany za Boecjuszem indywidualną substancją natury rozumnej. Tą nieufność wobec rozumu wykorzystuje ideologia gender. To właśnie jej piewcy od wielu lat przekonują społeczeństwo, że płeć jest w rzeczywistością, kwestią umowną, którą determinuje kultura. Gender otwarcie zaprzecza się temu, że człowiek bytuje w dwóch płciach, jako mężczyzna i kobieta. Człowiek w rozumieniu genderystów jest czymś w rodzaju plastycznego materiału, który można dowolnie modelować, tworząc z niego przeróżne formy materialistycznego bytu.W tym kontekście, zarówno kobiecość, jak i męskość, przedstawiają się jako składniki, które nie mogą posiadać stałego zakotwiczenia w ludzkiej naturze.

Zgodnie z założeniami gender człowiek który nie rodzi się mężczyzną lub kobietą, może przyjąć jedynie w społeczeństwie jakąś rolę do odegrania. Natomiast sam fakt, że ktoś podejmuje się w społeczeństwie odgrywania ról kobiet lub mężczyzn, wynika z tego, że takie osobniki poddały się presji społecznej, kulturowej i przede wszystkim religijnej. Dlatego neomarksiści dążą do stworzenia zupełnie nowego rodzaju człowieka. Osoby pobudzanej do działania jedynie instynkt płciowy. Taki człowiek może również zrezygnować z płodności, a naturalny przyrost ludzkości poddać ścisłej kontroli szemranych instytucji promujących depopulację. Oczywiście skoro człowiek to jedynie sama materia, to w razie nieplanowanej ciąży należy stworzyć takie warunki, w których będzie można pozbyć się „materiału plastycznego” (człowieka), który w przyszłości nie będzie miał możliwości wybrania płci.

W tym kontekście można powiedzieć, że gender, jest jeszcze gorszy niż bolszewizm. Nadeszła już pora, aby nie tylko katolicy uświadomili sobie, że dopóki istnieć będzie wiara w Boga, dopóty będzie istniał ateizm, oczywiście w jego różnych przejawach i odmianach. Nie ma złudzeń, ateistyczna koncepcja osoby ludzkiej, w wydaniu postmarksistowsko – postmodernistyczno – genderowym, wprowadza już za życia człowieka w przestrzeń piekła na ziemi przekonując ludzkość słowami z „Boskiej komedii”: „Rzućcie nadzieję, wy co tu wchodzicie!