Dziś w kilku krótkich słowach wspomnę o pewnym wydarzeniu, do którego zainspirowała mnie rozmowa z młodymi ludźmi na temat literackiej twórczości rasistowskiej. Wszystko zaczęło się od pytań o wiersz Juliana Tuwima, „Murzynek Bambo”. Młodych ludzi natychmiast odesłałem do mojego dawnego wpisu zamieszczonego w mediach społecznościowych i pewnej publikacji, na ten temat.
Wiele lat temu rozpoczęła się debata na temat „Murzynka Bambo”, wówczas każdy z przymrużeniem oka traktował taką dyskusję. W tamtym czasie z niedowierzaniem przebrnąłem przez tweet byłej minister edukacji narodowej w latach 2013–2015, Pani Joanny Kluzik-Rostkowskiej, poświęcony właśnie wierszowi Juliana Tuwima, „Murzynek Bambo”, który stanowić może dobry komentarz do artykułu autorstwa Marcina Moskalewicza: „Murzynek Bambo – czarny, wesoły…”. Próba postkolonialnej interpretacji tekstu”. Jak widać poprawność polityczna podszyta mową nienawiści już zaczęła się rozwijać.
Jak widać poprawność polityczna podszyta mową nienawiści już zaczęła się rozwijać. Wracając do sedna, pan Moskalewicz w wiekopomnym dziele napisał, że: „Murzynek, jak zakłada teoria postkolonialna, jest upośledzony, jest Innym wymagającym uleczenia”. Niestety, zarówno Moskalewicz, jak i Kluzik-Rostkowska zapomnieli o tym, że wiersz „Murzynek Bambo”, rozpoczynał treść polskiego elementarza autorstwa Mariana Falskiego i znajdował się również w większości podręczników nauczania początkowego. Ponadto wiele pokoleń polskich dzieci uczyło się na pamięć treści tego utworu, nie mając na myśli jakiejkolwiek formy dyskryminacji na tle rasowym.
Zauważmy jednak, że „Murzynek Bambo” opublikowany został po raz pierwszy w roku 1935 w „Wiadomościach Literackich” wraz z innym i wierszami Juliana Tuwima. Jak widać Pani Rostkowska zdaje się interpretować wiersz o przyjacielu z Afryki lepiej niż sam autor. Wchodząc w kompetencje Tuwima, była minister edukacji, nie omieszkała stwierdzić, że sam autor w tak odległym czasie dopuścił się czynu o znamionach rasistowskich, ponieważ stygmatyzował Bambo z powodu jego ciemniejszej karnacji skóry.
Być może, w opinii Pani Kluzik-Rostkowskiej, polskie dziecko bez wyrażenia zgody na przyjęcie lewackiej interpretacji „Murzynka Bambo”, wyrośnie na niekulturalnego ignoranta. Może właśnie dlatego wówczas w iście antypedagogiczny sposób podjęła się próby zorganizowania happeningu, którego kulminacyjnym punktem miało być publiczne spalenie wierszy Tuwima pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego. Kto wie, może była Pani Ministra Kluzik-Rostkowska rozpoczynając swój happening wrzuci na podpałkę wiersz Tuwima „Chrystusie”?
Aż nadto w tej akcji licznych analogii do słynnego palenia książek, jakie miało miejsce w Niemczech i Austrii po roku 1933 zafundowali społeczeństwu ludzie Hitlera. W tamtym czasie akcję „oczyszczania” bibliotek przeprowadzono bardzo błyskawicznie. A w „czyszczeniu” bibliotek sprawdzili się rewelacyjnie niemieccy studenci. Przypomnę, że to przecież Niemiecki Związek Studentów zażądał nie tylko „wyboru studentów i profesorów według kryterium zapewnienia bezpieczeństwa myślenia w duchu niemieckim”, ale również postulował wyplenienie antyniemieckiego ducha z bibliotek publicznych.
Zarówno rasizm, jak i uprzedzenie, nie towarzyszył twórczości literackiej pochodzącemu z rodziny zasymilowanych Żydów Julianowi Tuwimowi. Zwłaszcza w momencie tworzenia fikcyjnej historii Bamba. Historia dzieciaka z Afryki po dzień dzisiejszy wzbudza u dzieci sympatię dla afrykańskich rówieśników. Niestety zarówno Moskalewicz, jak i Rostkowska, swoimi działaniami wpisują się w działania opisanego przez Orwella w „Roku 1984”, Ministerstwa Prawdy (Miniprawd). To właśnie ono było bezpośrednio odpowiedzialne za fałszowanie informacji dotyczących przeszłości, tworzenie właściwej literatury, dobór odpowiednich filmów itp. Nadrzędną misję Ministerstwa Prawdy wyrażała pamiętna sentencja: „My niszczymy słowa. Setkami, i to dzień w dzień. Redukujemy język, plewimy z niego wszystko, co zbędne”.
Do grona krytyków twórczości Tuwima, a w zasadzie „Wiersza Murzynek Bambo” dołączył kilka lat temu dr hab. Maciej Roman Gdula z UW, obecny wiceminister nauki. To właśnie on jako poseł Lewicy poddał krytyce wiersz Juliana Tuwima twierdząc, że: „Tuwim był genialnym poetą, ale nawet największym zdążają się utwory, które źle się zestarzały. Murzynek Bambo jest rasistowski i wspiera „radosny i niewinny” rasizm jak w przedszkolu w Kępnie, gdzie pracownicy odtwarzają najgorsze uprzedzenia”. No cóż, walczący niegdyś z tendencjami rasistowskimi „W pustyni i w puszczy” Gdula, czepia się teraz twórczości Tuwima. Czy aby w przypadku wiersza o koledze polskich dzieci z Afryki, nie mamy do czynienia z przejawem antysemityzmu, ze strony Gduli i Kluzik-Rostkowskiej? W końcu Tuwim był Żydem.
Jeżeli wszystko pójdzie dalej w kierunku wytyczonym przez dyktat „poprawności politycznej” obecny również w literaturze, to z pewnością wcielający w życie poprawnie polityczne postulaty nauczyciele, mijać będą twórczość Tuwima wraz z Bambo szerokim łukiem. No chyba, że obecna ministra Nowacka w zakresie edukacji równościowo-emigracyjnej wykreśli z podstawy programowej rasistowski wiersz „Murzynek Bambo”. I wszyscy zgodnym chórem na koniec zawtórują: „Szkoda że Bambo czarny, wesoły, przestał chadzać z nami do szkoły”. Czy to samo dotyczyć będzie podstawy programowej dla szkół branżowych oraz techników związanych z żywieniem? Z pewnością tak, ponieważ piec murzynka 45 min. w piekarniku, to już nie tylko wywołuje skojarzenia rasistowskie, nacechowane postawą przemoc ową zmierzającą do eksterminacji. I chyba tak się stanie, że murzynek, nie ten Bambo, ale ciasto, podobnie jak wiersz, uchodzić będzie za najbardziej kontrowersyjne i rasistowskie polskie ciasto.
„Murzynek Bambo – czarny, wesoły…”. Próba postkolonialnej interpretacji tekstu” – Czyż tytuł w swoim ujęciu brzmi równościowo i antykolonialnie? A tak, całkiem serio, przeczytaliście Państwo przed momentem tytuł artykułu Marcina Moskalewicza. Autor publikacji wierny lewicowej narracji, która nie znosi żadnego sprzeciwu, chce przekonać odbiorcę, że pośród przymiotników, określających istotę Murzynka Bambo, najgorszy jest przymiotnik „czarny”. „Jest on najbardziej obciążony znaczeniowo”. O ile „dobry” i „wesoły” nic nie znaczą, o tyle „czarny” już tak. Dopiero dzięki czerni, w opinii Moskalewicza owa „przymiotników charakterystyka nabiera odniesienia do oświeceniowego mitu dobrego dzikusa, często powielanego jeszcze w praktyce mówienia. Bambo to rousseauowski „homme sauvage”, który żyje w stanie naturalnym, oczekując na moment wyobcowania, przebywa w raju stanu naturalnego, nie mając jeszcze swojej historii. Żyje, jak powiedziałby Ashis Nandy, w stanie mitycznej ahistoryczności, w którym umieściła go dychotomiczna struktura zachodniego świata”.
I tak kolejny raz wyszło na jaw, że nawet za wierszem „Murzynek Bambo”, skrywa się anonimowy uchodźca, który nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w historii, ze względu na narzucane mu wartości starej, tradycyjnej cywilizacji. Za rasistowskie przedstawianie murzynka w wierszu Tuwima odpowiada cywilizacja zachodnia, dlatego lewacy i w tej materii oskarżać ją będą o zamierzone szerzenie stereotypów, które stanowią doskonały przyczynek do ziania „mową nienawiści”. Swoją drogą, aż strach pomyśleć, co stanie się wtedy, gdy wspomniani „znawcy” literatury, wezmą się za interpretację „Lokomotywy”, również autorstwa Tuwima.