W ogłoszonym przez przez K. Marksa i F. Engelsa w lutym 1848 r. w Londynie „Manifeście komunistycznym”, wśród wielu żądań znajduje się postulat zniesienia instytucji rodziny. Niniejsza koncepcja natychmiast spotkała się z falą krytyki wielu środowisk. Autorzy fundamentalnej deklaracji ideologicznej komunizmu odnosząc się do podnoszonych wobec ich postulatów zarzutów pisali: „Najradykalniejsi nawet powstają z oburzeniem przeciw temu obrzydliwemu zamiarowi komunistów”.
Zresztą sam Marks i Engels, analizując argumenty krytykujące ich poglądy twierdzili, że przeciwko komunizmowi sprzysięgły się „Wszystkie potęgi starego społeczeństwa: papież i car, Metternich i Guizot, francuskie radykały i niemieckie szpiegi… wzięły się za ręce w świętej za niem pogoni”. W odpowiedzi na niniejszą krytykę komuniści postanowili wypowiedzieć totalną wojnę, jak sami to wyrazili – „potęgom starego społeczeństwa”. Jak widać z powierzchni społecznej, kulturowej ma zniknąć wszystko to, co przez wieki wpajał ludzkości chrystianizm.
Jeżeli chodzi o Engelsa, to utopijną wizję zniesienia rodziny odnajdujemy w jego publikacji „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa”. To w tej książce napisał między innymi, że: „Pierwszym warunkiem wyzwolenia żony jest wprowadzenie całej płci żeńskiej do publicznego przemysłu”. Taki stan rzeczy, jak zaznaczał sam autor: „wymaga obalenia monogamicznej rodziny jako ekonomicznej jednostki społeczeństwa”. Czyż w obecnej dobie inwazji lewackiej ideologii postulat Engelsa nie brzmi aż nadto znajomo? Stare przysłowie mówi, że „im dale w las, tym więcej grzybów”. Dzisiaj odnoszę wrażenie, że im więcej czasu dzieli nas od proklamowania „Manifestu komunistycznego”, tym samym z większą ilością wykwitów ideologii marksistowskiej mamy do czynienia.
Robin Morgan ikona amerykańskiego radykalnego feminizmu nawiązując do ideologii marksistowskiej mówiła wprost: „Nie możemy zlikwidować nierówności pomiędzy kobietami i mężczyznami zanim nie zniszczymy małżeństwa”. Z kolei inna wojująca feministka, Valerie Solanis, nie tylko pogardliwie nazywała mężczyzn samcami, ale domagała się fizycznej eksterminacji mężczyzn. Postulat mordowania mężczyzn urzeczywistniła Solanis strzelając do Andy’ego Warhola. Jak widać niniejsze koncepcje obrały kierunek wyznaczony im przez „Manifest Komunistyczny”. Wszystko w przestrzeni społecznej zmierzać ma w kierunku likwidacji rodziny.
Przypomnę jeszcze, że prawie pół wieku temu Nancy Lehmann i Helen Sullinger w słynnej „Deklaracji Feminizmu” wyartykułowały wyraźnie, żenić innego, ale tradycyjne małżeństwo stanowi narzędzie kontrolowania kobiet przez mężczyzn. Dlatego obwieściły światu „koniec instytucji małżeństwa, jest warunkiem niezbędnym do wyzwolenia kobiet”. W rozumieniu marksistów, dziś marksistów kulturowych, mężczyzna stanowi w rodzinie odpowiednik burżuja. Kobieta natomiast reprezentuje proletariat. Dlatego walka w tej fundamentalnej dla społeczeństwa życiodajnej komórce, musi trwać nieustanna walka wyzwalająca kobietę (żonę) spod władzy mężczyzny (męża).
Włodzimierz Ilicz Lenin był człowiekiem, który w praktyce zastosował tezy Marksa i Engelsa. Pierwszy przywódca Radzieckiej Rosji szczycił się tym, że realizował w praktyce działania niszczące chrześcijańską rodzinę. Lenin mówił otwarte tekstem, że: „To, co stare”, czyli chrześcijańskie, „jest zniszczone […]; jest cmentarzyskiem, co zresztą zasłużyło, by być przemienionym w cmentarzysko”. Na cmentarzu idei (ideologii) marksiści pogrzebali rodzinę. Niestety, biedacy sami zapomnieli, że w niej przyszli na świat i wzrastali. Niestety, obecnie jesteśmy świadkami tego, że proletariusze wszystkich krajów zwarli swe siły w celu zadania chrześcijańskiej rodzinie śmiertelny cios. Dlatego łamiąc wszelkie normy i zasady wprowadzają i promują różnorodne formy związków partnerskich, które stanowią żałosną imitację małżeństwa.