„Współczesne tendencje nakierowane są na afirmację ego, pochwałę interesowności, pomiatanie innymi dla zaspokojenia własnych egocentrycznych potrzeb” pisał arcybiskup Fulton Sheen. Z takiego stanu rzeczy wypływa przyjęcie postawy roszczeniowej, co przekłada się na to, że człowiek nie może być autentycznie wolną i szczęśliwą jednostką. Dodatkowo skupienie się na sobie i przesadnej samorealizacji czyni nas zamkniętych na innych. W takiej sytuacji zaczynamy coraz bardziej celebrować własne ego, a ono z kolei dopomina się o swoje, co czyni nas jeszcze bardziej żałosnymi.
Pośród wielu niezwykle trafnych wypowiedzi arcybiskupa Sheena warto skupić uwagę na zapis dotyczący „temperatury”, jaka często towarzyszy naszym dyskusjom. Otóż w tej materii arcybiskup Sheen dał nam niezwykle cenną wskazówkę podkreślając, że: „W trakcie gorączkowej dyskusji człowiek, który nie umie argumentować, zawsze chce się zakładać. Jest to sposób na wycofanie się z obszaru logiki na pole przypadku i brawury”. Człowiek ukrywający się na zakręcie nieumiejętnej argumentacji zazwyczaj porzuca drogę poznania prawdy. Stojąc na rozdrożu musi dokonać wyboru, w którym kierunku podążać – brawury przypadku. „Niekoniecznie jest to oznaką fanatyzmu, lecz zawiera w sobie jego podstawowy element: ucieczkę od argumentu, logiki i obiektywnych standardów prawdy”.
W tym momencie dotykamy istotnego problemu, w którym wybrzmiewa stwierdzenie Poncjusza Piłata: „Cóż to jest prawda?” Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że człowiek intuicyjnie czuje, że poznanie prawdy związane jest z poszukiwaniem sensu ludzkiego życia. Z biegiem czasu coraz bardziej zaczynamy rozumieć, że: „Ciężar kłamstwa mierzy się naturą prawdy”. Niestety, w obecnym czasie w przestrzeni życia społecznego kłamstwo swoim ciężarem stara się miażdżyć prawdę. Wielu zakamuflowanych demagogów wypowiadając wojnę prawdzie za pomocą „poprawności politycznej” doprowadziło liczne społeczeństwa do tego, co Orwell określił „myślozbrodnią”. Brawura jest siłą odśrodkową lewackiego myślenia, które dryfuje poza obszarami prawdy. Liczne rozporządzenia, ustawy, eksperci od tego i owego tematu nie chcą słyszeć o tym, że: „Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą”.
Wspomniany wyżej arcybiskup Sheen dość dawno pisał: „Każda epoka, która zaprzecza istnieniu obiektywnych standardów dobra i zła, lub która twierdzi, że „jeden pogląd na wszechświat jest równie dobry, jak inny”, albo że „dobro i zło są czymś relatywnym wobec danego obserwatora”, odrzuciła już miarę tkaniny prawdy; zawisło nad nią widmo fanatyzmu”. W takim stanie rzeczy horyzont człowieka staje się coraz bardziej ciasny i nie może on już zmierzyć się z prawdą.
Obecnie różnorodne idee czerpią obficie z ideologii marksistowskiej. Poprawność polityczna i wyrosłe z postmodernizmu wszelkie formy negacji zdroworozsądkowego sposobu myślenia, uderzają w tradycyjną kulturę. Nad klasyczną definicją prawdy marksiści kulturowi rozpostarli mętne pojęcie tolerancji – oczywiście w jej represywnym wydaniu. Taki stan rzeczy nie pozwala przebić się racjonalności do naszej szarej codzienności. Przedstawiciele antykultury narzucają nam dziś nie tylko tematy do dyskusji, ale sugerują wprost udzielanie odpowiedzi. W tej debacie, poprzez narzuconą nam mętną i szemraną ideologię, rozmywa się prawdę. Niniejsza detronizacja racjonalności wprowadza człowieka w przytłaczającą przestrzeń antropologii, w której człowiek przestaje definiować siebie zgodnie z prawdą biologiczną jako mężczyznę i kobietę, wybierając genderowe zaimki lub płynność płci. Cóż, zaprzeczanie istnieniu obiektywnych standardów przekonuje nas o tym, że: „Cechą charakteryzującą rozkład danego społeczeństwa zawsze było malowanie bram piekła złotą farbą”.