„Zachód jest winny wszystkiego”

„Słowa są bronią”, napisał kiedyś Orwell. Z takiego stanu rzeczy doskonale zdawali sobie sprawę „czterej jeźdźcy” rewolucji kulturowej: György Lukács, Antonio Gramsci, Theodor Adorno i Herbert Marcuse. Pierwszy z nich żywo zaangażował się w zaprowadzanie totalitarnego reżimu w ramach Węgierskiej Republik Rad.

Już jako zastępca komisarza ludowego ds. nauki, w reżimie Béli Kuna, zwycięstwo marksistowskiej rewolucji widział w destrukcji społeczeństwa. Wówczas postawił też kluczowe pytanie: „Kto uwolni nas od jarzma zachodniej cywilizacji?” Lukács wychodził z założenia, że: „Światowa zmiana wartości nie może mieć miejsca bez unicestwienia przez rewolucjonistów starych wartości i stworzenia nowych”.

O ile dla tzw. starych marksistów pierwszorzędnym wrogiem był kapitalizm i wszystkie jego pochodne, o tyle dla neomarksistów wrogiem numer jeden stała się zachodnia kultura. Dlatego stworzona na potrzebę czasu tzw. „Teoria krytyczna”, swoją bezwzględną perswazję skierowała na wszystkie elementy kultury zachodniej.

Na podstawie wypracowanej teorii, neomarksista, lub mówiąc inaczej, marksista kulturowy, stawia w stan oskarżenia każdy element cywilizacji zachodniej, twierdząc wprost, że to właśnie „Zachód jest winny wszystkiego”. Dość dawno temu Jan Paweł II alarmował nas, że od dawna –„Jesteśmy świadkami narodzin nowej kultury, pozostającej w znacznej mierze pod wpływem środków masowego przekazu, której cechy charakterystyczne i treści często sprzeczne są z Ewangelią i z godnością osoby ludzkiej”.

Zauważ, że poprzez stosowanie sprytnego „zabiegu stygmatyzowania”, społeczeństwo preferujące tradycyjnie wartości, delikatnie mówiąc, określa się mianem niecnego intruza. A kiedy nazywasz wroga rasistą, czy faszystą, to przecież „nie musisz już odpowiadać na jego argumenty. Dodatkowo to ten „faszysta”, stawiany każdym razem w stan oskarżenia, nie tylko pozbawiony jest reputacji, ale za każdym razem, za każdym oskarżeniem, kalumnią, musi udowadniać swoją niewinność. Udowodnienie winy w tym przypadku nie ma żadnego znaczenia.

W publikacji pod jakże wymowny tytułem: „I ślepy by dostrzegł”, G. Orwell pisał, że: „Słowo faszyzm, będące w powszechnym użytku, pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia”. Dodał przy tym, że zna takie sytuacje, w których terminem „faszysty” stygmatyzowano w przeszłości chociażby: „rolników, czy sklepikarzy”. Zapisy Orwella nic nie straciły na swej aktualności. Przecież obecnie jesteśmy świadkami permanentnej kontroli kultury ze strony marksizmu kulturowego. To on, w trawiącej naszą rzeczywistość „poprawności politycznej”, „nie tylko dyktuje odpowiedzi, lecz decyduje o tym, jakie zadawać pytania”.

Szkoda, że obecnie nadal pozostaje niezwykle aktualnym stwierdzenie: „Jakże mało ludzi rozpoznaje nurty, które ich unoszą”.