„Milczenie w obliczu zła to współudział” – powiedziała kiedyś Oriana Fallaci. Dziś brzmi to jak akt odwagi. W czasach, gdy wystarczy nie klasnąć przy tęczowym performansie, żeby dostać etykietę „ekstremisty”, Fallaci to jak granat wrzucony do salonu poprawnych myśli. Niewygodna, nieprzejednana, bez filtra. I całe szczęście.
Ta kobieta potrafiła jednym zdaniem obnażyć fanatyzm islamistów i drugim – pociągnąć za nogawkę rozlazłą, zniewieściałą Europę, która sama sobie zakłada kaganiec i jeszcze prosi o instrukcję obsługi. Nie była politykiem. Nie miała zaplecza. Miała tylko mózg, pióro i odwagę. Coś, co dziś budzi alergię u redaktorów lifestyle’owych portali i całych pokoleń aktywistów spod znaku „czuję, więc jestem”.
Czy lewicowy fejm się dziś opłaca?
Fallaci pisała: „Chcesz się utrzymać przy władzy? Bądź z Lewicy. Politycznie, medialnie, finansowo – to się po prostu kalkuluje.”
I rzeczywiście – wystarczy zobaczyć, jak uniwersytety i instytuty badawcze zapinają pasy, żeby wylecieć w kolejnej rakiecie grantowej pod szyldem „różnorodności”. Nieważne, że nikt nie wie, o co chodzi. Ważne, że kasa się zgadza, a logo z tęczą podbije zasięgi.
Masz czelność powiedzieć, że kobieta to nie „osoba z macicą”? – Jesteś transfobem.
Bronisz polskiego rolnika? – Klimatyczny denialista.
Nie wierzysz w równość efektów? – Jesteś klasistą, mizoginem i pewnie jeszcze masz w szafie Mein Kampf.
Racjonalność? To dziś przemoc.
Logika? Mikroagresja.
Zdanie inne niż konsensus z TikToka? – Mowę nienawiści mamy na tacy.
Równość – to fetysz z odzysku. Fallaci waliła prosto z mostu: „Równość to demagogia. Umieszcza gówniany rap i Mozarta na tej samej półce.” I właśnie tak wygląda współczesna kultura. Już nie kultura – tylko marketing. Nie sztuka – tylko ideologiczna instalacja. Nie ma znaczenia, co robisz – ważne, żebyś miał odpowiednie “czynniki wykluczające” w CV i żebyś krzyczał głośno o opresji. Ale prawdziwy dramat polega na tym, że dziś nikt nie chce mówić, że król jest nagi. Bo przecież może się obrazić. A jak się obrazi – to zgłosi.
Cisza nie jest neutralna. Jest tchórzliwa. Nie trzeba cenzury. Wystarczy oskarżenie. O „nienawiść”. O „uprzedzenia”. O „brak empatii”. I już. Sam siebie pilnujesz. Autocenzura działa perfekcyjnie – bo wszyscy chcą być lubiani, mieć święty spokój, nie wypaść z kręgu towarzyskiej „akceptacji”. Tylko że historia nie ceni konformistów. Historia pamięta tych, którzy stali, gdy wszyscy klęczeli.
Roger Scruton pisał, że cywilizacja to wdzięczność wobec przeszłości. Dziś mamy plucie w lustro. Europa wyrzeka się chrześcijaństwa, prawa, porządku, sztuki i logiki – a w zamian dostaje drag queen na paradach edukacyjnych i parytety dla wszystkiego, co ma status „mniejszościowej narracji”.
Brzmi jak żart? To spójrz na agendy edukacyjne, decyzje komisji grantowych i ofertę Netflixa. Przeciętność podniesiona do rangi cnoty. Bełkot traktowany jak objawienie. A sprzeciw – jako grzech ciężki.
Leon XIII wiedział lepiej. W 1891 roku, w encyklice Rerum novarum, pisał tak:
„Pierwszą zasadą, którą tu należy wysunąć, jest, że człowiek winien uznać tę konieczność natury, która sprawia, iż zupełna równość w społeczeństwie ludzkim jest niemożliwa do osiągnięcia.”
I dodawał:
„Jako że nie wszyscy posiadają takie same zdolności… jest ze wszech miar odrażające usiłowanie, aby wszystkich podciągnąć pod jedną miarę i rozciągnąć całkowitą równość na instytucje życia obywatelskiego.”
Rozumiesz? Nie ma i nie będzie całkowitej równości. Bo nie wszyscy jesteśmy tacy sami – i to nie wada, tylko fakt. Ignorowanie tego kończy się absurdem, niesprawiedliwością i przemocą – tyle że przemocą z uśmiechem i znaczkiem ONZ na broszurce.
Nadszedł czas mówić, ponieważ za chwilę nie będzie wolno nawet milczeć. Oriana Fallaci nie była ani prorokiem, ani celebrytką. Była dziennikarką z sumieniem. Mówiła głośno, kiedy wszyscy szeptali. Dziś kolej na nas.
Jeśli w tym świecie wszystko domaga się, żebyś „nie oceniał”, „słuchał emocji” i „nie dzielił ludzi” – to tym bardziej trzeba dzielić.
Prawdę od kłamstwa. Rozum od bełkotu. Odwagę od oportunizmu.
Bo ta moda na Lewicę to nie stylówka.
To koszt.
Dla ciebie.
Dla Polski.
Dla cywilizacji.
Więc jeśli jeszcze masz głos – użyj go.
„Kiedy kłamstwo staje się normą, prawda staje się rewolucją.”
I tej rewolucji właśnie trzeba.