Alice von Hildebrand, żona filozofa Dietricha von Hildebranda, powtarzała często, że jednym z największych darów jaki otrzymała w życiu, to ten, że wychowała się w Belgii, kiedy była jeszcze prawdziwie katolickim krajem. „W wieku 4 lat miałam świadomość piękna otaczającej mnie katolickiej kultury. Były to między innymi wspaniałe kościoły, wzniosły śpiew i piękne obrazy. Wszystko było piękne”.
Pani Profesor Hildebrand uwrażliwiała nie tylko swoich studentów na to, że: „Prawda jest piękna, dobro jest piękne”. Niestety, jak twierdziła, dziś w główniej mierze zastąpiono piękno „zabawą”. Przez pojęcie „zabawy”, Alic von Hildebrand rozumie te formy rozrywki, które „pomagają nam zapomnieć, że jako społeczeństwo jesteśmy ogromnie znudzeni. Hałas, błysk i głupkowatość powszechnie trzymają nas w nieświadomości własnego oderwania od rzeczywistości”. Dlatego zamiast poszukiwać pełni i sensu życia, „pokrywamy nasz obecny brak celu obfitością powierzchownych rozkoszy”.
W chwili obecnej dobie, zaznacza dr Hildebrand: „Trucizna sekularyzmu głęboko przeniknęła przez nasze społeczeństwo”. Wyczulona na prawdę i piękno kobieta zwracając uwagę na dokonujące się na obszarze kultury zmiany, przestrzegała nas przed utratą dobrego gustu i smaku. Mówiła wprost, że: „Wokół nas jest tyle brzydoty – co jest pewną wskazówką, że diabeł pracuje”. Dodawała przy tym, że to właśnie brzydota „jest odbiciem diabła, a głęboko zaburzony charakter naszej współczesnej kultury niewątpliwie odzwierciedla jego ogromny wpływ.” Jednak za najbardziej niepokojącą kwestię uważała to, że „brzydota dokonała postępów w naszym Kościele”.
W celu zamienienia brzydoty na piękno Alice von Hildebrand zaproponowała „zamienić miłość własną na miłość do Boga”. Zaznaczała przy tym, że w naszym codziennym dążeniu do prawdy „musimy się wyrzec siebie, podjąć nasze rozmaite krzyże i podążać za Chrystusem”. Wówczas łatwiej się rozumie to, że „jeżeli cierpimy z Chrystusem, będziemy z nim uwielbieni. Wtedy, ciesząc się niewysłowionym majestatem wizji uszczęśliwiającej, nie będziemy pragnąć niczego więcej, ponieważ odnaleźliśmy wszystko to, ku czemu zostaliśmy stworzeni”.
W czasie wakacji warto odświeżyć dobre książki Alice von Hildebrand. Zwłaszcza te promujące kobiecość, w duchu jej filozoficznej koncepcji. Najlepiej sięgnąć po publikację pod jakże wymownym tytułem „Przywilej bycia kobietą”, która nawiązuje do odwagi, determinacji, umiłowania prawdy, a nade wszystko demaskuje fałszywe założenia feminizmu. Żyjemy w czasach negowania wszelkich autorytetów. Takie okoliczności wywierają znaczący wpływ na niewłaściwe rozumienie roli kobiety, jej powołania oraz misji. Profesor von Hildebrand główną przyczynę tej sytuacji widziała w modernizmie, który święcił swój sukces w osłabianiu i wykorzenieniu, wiary i poczucia perspektywy nadprzyrodzonej.
W dobie permanentnego fermentu i drenażu wartości na każdym obszarze, niech towarzyszą nam słowa Lady Alice von Hildebrand: „Nie tworzymy prawdy, ale jej służymy”. Uczyńmy z tych słów motto naszego życia i postępowania i pamiętajmy, że „Pewnego dnia z wszystkich osiągnięć ludzkości pozostanie kupka popiołu”.