Być nauczycielem w dzisiejszym świecie to nie znaczy już tylko przekazywać wiedzę, oceniać, wystawiać stopnie i prowadzić lekcje. To znaczy być człowiekiem na straży sensu, w epoce, w której sens został zredukowany do emocji, prawda do opinii, a wychowanie do manipulacji. W tym świecie, gdzie nawet dziecko staje się polem ideologicznego eksperymentu, nauczyciel nie może być ani neutralny, ani naiwny. Musi być czujny, odważny, świadomy. Musi umieć rozpoznać, kiedy pod hasłem „nowoczesności” do szkoły wjeżdża koń trojański – pięknie pomalowany, elegancki, pełen modnych frazesów, a w środku wypełniony ludźmi, którzy przyszli nie po to, by wspierać wychowanie, lecz by je zastąpić.
W czasach, w których pod pozorem walki z dyskryminacją wprowadza się programy podważające podstawy antropologii, nauczyciel nie może być biernym wykonawcą poleceń. Nie może być funkcjonariuszem systemu, który mówi mu, jak ma myśleć, w co ma wierzyć, jakie słowa wolno wypowiedzieć, a jakie należy usunąć z języka. Musi umieć demaskować ideologię, zanim ta zdąży się rozgościć w sercach uczniów. Bo ideologia nigdy nie przychodzi z transparentem, nigdy nie mówi: „przyszedłem zniszczyć twoje wartości”. Ona przychodzi z uśmiechem, z podręcznikiem, z grantem, z hasłem o równości, z plakatem o tolerancji. Przybiera kształt dobra, ale zawsze ma jeden cel – rozbić jedność, osłabić autorytet, wzbudzić podejrzliwość.
Zasada divide et impera – dziel i rządź – nie umarła wraz z Rzymem. Dziś wróciła w subtelniejszej formie. W szkole objawia się w rozbijaniu środowiska nauczycielskiego, w antagonizowaniu pokoleń, w podważaniu zaufania między nauczycielami a rodzicami, w stawianiu młodzieży przeciw dorosłym. Ideolodzy wiedzą, że jeśli nauczyciele przestaną mówić jednym głosem, jeśli rodzice staną się wrogami wychowania, jeśli uczniowie uznają autorytet za opresję – wtedy wszystko będzie można przedefiniować. Bo rozbita wspólnota nie broni już wartości.
Dlatego prawdziwy nauczyciel nie tylko przekazuje wiedzę. On broni ładu. Broni sensu wychowania. Broni tej delikatnej, kruchej tkanki społecznego zaufania, którą przez pokolenia budowano wysiłkiem ludzi wierzących, że edukacja to nie tresura umysłów, lecz formacja sumień. To on powinien być pierwszym, który rozpoznaje, że do szkoły wchodzi antykultura – nie przez agresję, ale przez słowa. Antykultura nie krzyczy. Ona sączy. Zmienia znaczenia. Zamiast „rodziny” mówi „różnorodność relacji”. Zamiast „prawdy” – „indywidualna narracja”. Zamiast „wychowania” – „samorealizacja”. A nauczyciel, który nie nauczy się słuchać języka świata, może nie zauważyć, że od dawna mówi już cudzym głosem.
Każda epoka ma swoich zdrajców dobra. W naszej są nimi ci, którzy wiedzą, że trzeba ludzi oderwać od prawdy, żeby nimi sterować. Ci, którzy zrozumieli, że łatwiej zarządzać społeczeństwem zdezorientowanym niż wolnym. Dlatego dzisiejszy nauczyciel musi umieć czytać znaki czasu – rozpoznawać kłamstwo nie tylko w polityce, ale w języku, w modzie, w podręczniku, w instrukcji, w szkolnym projekcie. Musi wiedzieć, że neutralność wobec zła nie jest cnotą, lecz współudziałem.
Edukacja jest dziś terenem cichej wojny – nie tej z bombami i karabinami, ale z manipulacją i narracją. Wojny o człowieka, który ma zapomnieć, kim jest. Dlatego nauczyciel nie może dać się rozbroić przez poprawność polityczną, przez lęk, że ktoś nazwie go „nienowoczesnym”, „zamkniętym”, „konserwatywnym”. To właśnie on ma być człowiekiem otwartego umysłu, ale nie w sensie bezrefleksyjnego przyjmowania wszystkiego, tylko w sensie posiadania odwagi, by myśleć. Prawdziwie otwarty umysł to taki, który potrafi rozróżnić światło od cienia, dobro od imitacji dobra, prawdę od propagandy. Zamkniętym umysłem jest ten, który wierzy w to, co modne, boi się zapytać „dlaczego?” i milczy, gdy niszczone jest to, co święte.
Koń trojański ideologii stoi dziś na szkolnych dziedzińcach. Ma formę „projektu równościowego”, „tęczowego dnia”, „warsztatów z emocji”. Wjeżdża do szkół pod pozorem dobra, ale w jego wnętrzu siedzą ci, którzy chcą przedefiniować człowieka. Nie robią tego brutalnie. Działają jak wirus – powoli, systematycznie, skutecznie. Wypierają pojęcia, które przez wieki stanowiły o moralnym rdzeniu cywilizacji: ojcostwo, macierzyństwo, wierność, obowiązek, wstyd, cnota, odwaga. W zamian oferują świat „bez ograniczeń”, który jest światem bez znaczenia.
W tym właśnie miejscu rola nauczyciela staje się czymś więcej niż zawodem. To powołanie do rozróżniania prawdy od fałszu. To zdolność widzenia rzeczy w ich właściwej proporcji, umiejętność oporu wobec fałszywego dobra i zdolność obrony tego, co niepopularne, ale prawdziwe. Dobry nauczyciel wie, że nie ma wychowania bez prawdy, tak jak nie ma kultury bez korzeni. Wie, że jeśli edukacja oderwie się od moralnego ładu, stanie się narzędziem inżynierii społecznej, a nie rozwoju człowieka.
Świat potrzebuje dziś nauczycieli, którzy nie dadzą się podzielić, nie dadzą się kupić, nie dadzą się przestraszyć. Ludzi, którzy rozumieją, że ich misja nie kończy się na dzwonku, ale trwa w każdej rozmowie, każdym geście, każdym sprzeciwie wobec manipulacji. Bo prawda nie obroni się sama. Potrzebuje świadków. Potrzebuje tych, którzy – jak architekci kultury – potrafią budować na skale, a nie na piasku.
Dzień Edukacji Narodowej powinien być nie tyle świętem zawodowym, co przypomnieniem, że edukacja to akt obrony człowieczeństwa. To codzienna walka o to, by młody człowiek nie został ukształtowany przez propagandę, lecz przez rozum i serce. By potrafił rozróżnić wolność od chaosu, dobro od przyjemności, miłość od pożądania. To nie politycy, nie urzędnicy, nie unijne strategie kształtują przyszłość – to nauczyciele, którzy w ciszy sal lekcyjnych decydują, czy następne pokolenie będzie umiało jeszcze myśleć samodzielnie.
Dlatego dziś, w tym symbolicznym dniu, nie chodzi o życzenia, kwiaty i dyplomy. Chodzi o pamięć, że nauczyciel, który uczy prawdy, jest ostatnim bastionem normalności w świecie, który oszalał. Że nie wolno nam pozwolić, by w imię „nowoczesności” odebrano nam rozum. Że każdy nauczyciel, który widzi więcej niż program, staje się świadkiem sumienia swojego narodu.
Niech więc ten dzień będzie przypomnieniem, że edukacja to nie tylko droga do kariery, ale pole duchowej walki o człowieka. A nauczyciel, który ma odwagę demaskować kłamstwo, bronić dobra i nie dać się rozdzielić, jest dziś kimś więcej niż pedagogiem – jest architektem przyszłości, strażnikiem cywilizacji i świadkiem prawdy, której świat coraz bardziej się boi.