Antonio Gramsci i Rudi Dutschke mogliby dziś wstać z grobów i bić brawo – ich wizja „marszu przez instytucje” osiągnęła spektakularny sukces. Uniwersytety, zamiast być bastionami poszukiwania prawdy, stały się laboratoriami ideologicznej dekonstrukcji. Wykłady takie jak „Cyfrowa tożsamość psynka, psurki i psiego rodzica: wyzwania metodologiczne badania tego, jak pies staje się człowiekiem” są tego jaskrawym przykładem.
Tematyka ta nie jest jedynie akademickim żartem – to symptom głębszego kryzysu, w którym granice człowieczeństwa ulegają zamazaniu, a człowiek zostaje sprowadzony do roli jednego z wielu biologicznych bytów, równych karaluchom i psom.
@arturdbrowski 🎓 Co słychać na Uniwersytecie Warszawskim ? Oto propozycje: 🐶 Magdalena Środa chce dać obywatelstwo zwierzętom! Domowe – współobywatele, szczury i karaluchy – uchodźcy, a dzikie zwierzęta to „obywatele suwerennych państw”. Czy karaluchy dostaną azyl? 😅 📱 A dr hab. Jacek Wasilewski bada „cyfrową tożsamość psynków” i jak „pies staje się człowiekiem”. Czekamy na aplikację „Mówię psem”! 😂 A niedawno „Wyborcza” przekonywała, że warto w „rodzinie międzygatunkowej” zainwestować w psiecko… Czy to jeszcze nauka czy już kabaret? 🧐 🤣Jak widać na UW nie ma miejsca na nudę – Może „naukowe” gremium rozkmini dylemat: Czy karaluch „uchodźca” zasługuje na pomoc humanitarną? oraz czy w tej materii uczelnia przeszkoli „psich rodziców”? TikTokowicze, co myślicie? Czy to my nie nadążamy, czy granice absurdu dawno zostały przekroczone? 😅🐾 aabsurdynnaukakkomediad#dc
Wyobraźmy sobie: pies otrzymuje cyfrową tożsamość, a jego opiekun staje się „psim rodzicem”. Czy Figa – wspomniana w „Gazecie Wyborczej” suczka influencerki – mogłaby mieć swoje konto w ZUS lub PESEL? Czy adopciny Figusi powinny znaleźć się w rejestrze akt stanu cywilnego? A może czas wprowadzić obowiązkowe lekcje dla karaluchów-uchodźców, aby nauczyć ich życia w nowych domach?
Uniwersytet Warszawski wydaje się poważnie rozważać takie kwestie. Czy to jeszcze nauka, czy już groteska? Czy szczury będą miały swoje legitymacje studenckie, a karaluchy dołączą do programu Erasmus?
„Człowiek to tyran” – przekonuje Peter Singer, promotor ideologii wyzwolenia zwierząt. Według niego psy, świnie i słonie zasługują na miano osób, a każdy, kto traktuje człowieka jako coś wyjątkowego, jest „specistą”. Singer nawołuje do gniewu i oburzenia na ludzkość, która śmiała wynieść siebie ponad zwierzęta.
Jednak ta retoryka nie prowadzi do współczucia – prowadzi do destrukcji. Singer degraduje człowieka z korony stworzenia do jednego z wielu bytów, a tradycyjna, katolicka wizja człowieka jako istoty stworzonej na obraz Boga zostaje odrzucona jako przestarzała i opresyjna.
„Najpierw wybrałam psiecko, Figę, potem znalazłam dla niej ojca” – mówi influencerka, tworząc „rodzinę międzygatunkową”. Psy obchodzą „adopciny”, a koty stają się pełnoprawnymi członkami rodziny, bo – jak zauważa Gazeta Wyborcza – „kot nigdy nie kłóci się o spadek”.
Czy to naprawdę nowoczesna wizja miłości? Czy raczej wygodny sposób na unikanie odpowiedzialności i relacji międzyludzkich, które wymagają poświęcenia, wyzwań i autentycznego daru z siebie? Jak pisał Benedykt XVI: „Miłość stała się jednym z najczęściej nadużywanych słów” – i dziś widzimy, jak degraduje się jej prawdziwe znaczenie.
Książka Zoopolis proponuje koniec „eksploatacji” zwierząt i stworzenie modelu „ludzko-zwierzęcej koegzystencji”. Ale czy w takim świecie, gdzie człowiek jest tylko jednym z równorzędnych bytów, możemy jeszcze mówić o cywilizacji? Gdy prawa karalucha są stawiane na równi z prawami człowieka, dochodzi do przemodelowania społeczeństwa na poziomie, którego konsekwencji jeszcze nie rozumiemy.
Chrześcijaństwo przypomina, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże – powołany do miłości, prawdy i odpowiedzialności za świat. Ideologie, które zrównują człowieka z psem czy karaluchem, podważają fundamenty moralności, wprowadzając chaos, o którym mówił Benedykt XVI.
Uniwersytety, które kiedyś stanowiły filary rozwoju intelektualnego i miejsca poszukiwania obiektywnej prawdy, dziś coraz częściej dryfują w stronę ideologicznych eksperymentów. Zamiast zgłębiania fundamentalnych pytań o człowieka, świat i Boga, oferują absurdalne tematy, takie jak „cyfrowa tożsamość psynka”, które rozmywają granice między nauką a groteską. W tej nowej rzeczywistości zwierzęta stają się cyfrowymi obywatelami, karaluchy uchodźcami, a człowiek traci swoją wyjątkową godność – zredukowany do jednej z wielu form biologicznych. Taki kierunek to nie tylko kryzys nauki, ale przede wszystkim głęboki upadek antropologiczny, który stawia pod znakiem zapytania fundamenty naszej cywilizacji. Przykład warszawski coraz bardziej przekonuje, że uniwersytety stają się obecnie fabrykami ideologii, gdzie zwierzęta dostają cyfrowe tożsamości, a człowiek zostaje pozbawiony swojej wyjątkowej roli.
Nie możemy milczeć wobec tych absurdów. Musimy jasno powiedzieć: człowiek jest wyjątkowy, a jego godność nie podlega negocjacjom. W świecie, gdzie psy stają się cyfrowymi obywatelami, a karaluchy uchodźcami, trzeba na nowo odkryć prawdę o człowieku. Bez tego pozostanie nam już tylko bezsilny śmiech – i widok szczura z legitymacją uniwersytecką.
Strach dziś cokolwiek powiedzieć, bo w dobie poprawności politycznej użycie zwrotów takich jak „łżeć jak pies”, „wyglądać jak zbity pies” czy „pies ogrodnika” grozi publiczną egzekucją na portalach społecznościowych. A co dopiero „pieski los”, „psie pieniądze” czy „psu na budę” – zaraz rodzina międzygatunkowa wytoczy mi proces o obrazę uczuć psich, a ja stracę ludzką tożsamość szybciej, niż zdążę się zalogować na Facebooka!
Niech no tylko Figa się dowie, że napisałem „pogoda pod psem”… Już widzę, jak psi influencerzy ogłaszają bojkot!