Inkwizytor działał w imieniu papieża, a nie króla. Nie był funkcjonariuszem państwa, ale duchownym prawnikiem – kimś pomiędzy teologiem a sędzią. Najczęściej wybierano dominikanów lub franciszkanów, ludzi uczonych, którzy potrafili odróżnić herezję od zwykłej ignorancji. Każdy inkwizytor był zobowiązany do przestrzegania procedur, do wysłuchania obu stron, do prowadzenia dokładnej dokumentacji.
Pierwszy etap dochodzenia nazywano czasem łaski (tempus gratiae). Trwał on zwykle od 30 do 40 dni. W tym okresie każdy, kto sam przyznał się do błędów i wyraził skruchę, mógł liczyć na łagodną karę – najczęściej pielgrzymkę, modlitwę, zobowiązanie do publicznego wyznania wiary. Dopiero gdy po tym czasie ktoś nadal uporczywie trwał w błędzie, rozpoczynało się właściwe śledztwo.
Wbrew stereotypom inkwizycyjny proces był jednym z pierwszych w Europie przykładów postępowania opartego na prawie i dowodach. Oskarżony miał prawo znać zarzuty, mógł powoływać świadków na swoją obronę. Oskarżyciele nie mogli pozostawać anonimowi – w przypadku fałszywego oskarżenia groziła im kara. Świadków przesłuchiwano osobno, a każde zeznanie zapisywano w protokole.
Tortury – owszem, istniały, ale były obwarowane rygorystycznymi warunkami. Wolno było ich użyć tylko wtedy, gdy istniały poważne dowody winy, lecz brakowało przyznania się. Stosowano je jednorazowo, bez przelewu krwi, bez trwałego uszczerbku na zdrowiu. Nie wolno było torturować dzieci, starców, kobiet w ciąży ani osób chorych. W sądach świeckich takie ograniczenia nie istniały – tam tortura była częścią codziennej praktyki.
Jeśli oskarżony przyznał się, mógł liczyć na pokutę duchową. Jeśli zaprzeczał, sprawę przekazywano biskupowi lub wyższej instancji. Tylko w przypadkach uporczywego odrzucenia wiary, po wielokrotnych wezwaniach do nawrócenia, sprawa trafiała do władzy świeckiej – i to ona wykonywała wyrok śmierci. Kościół nie miał prawa przelać krwi.
Z biegiem czasu powstawały różne odmiany Inkwizycji. We Włoszech, Francji i Niemczech zachowywała ona charakter duchowy. Ale w Hiszpanii, po rekonkwiście, zyskała wymiar państwowy – stała się narzędziem królewskiej władzy. Hiszpańska Inkwizycja, powołana w 1478 roku przez Ferdynanda i Izabelę, formalnie podlegała papieżowi, ale faktycznie była kontrolowana przez monarchów. To w jej kontekście zrodziły się najbardziej znane mity: wielkie procesy, publiczne „auto-da-fé”, czyli uroczyste ogłaszanie wyroków.
Jednak nawet w Hiszpanii liczby mówią same za siebie. Według badań historyków Edwarda Petersa (Inquisition) i Henry’ego Kamena (The Spanish Inquisition: A Historical Revision), przez trzy stulecia działalności hiszpańskiej Inkwizycji wydano około dwóch tysięcy wyroków śmierci. Dwa tysiące w trzysta lat! W tym samym czasie świeckie sądy europejskie – szczególnie w krajach protestanckich – skazały na śmierć ponad sto tysięcy osób za czary, klątwy i „pakt z diabłem”.
Różnica jest miażdżąca. Inkwizycja była surowa, ale ograniczona prawem. Świecki wymiar sprawiedliwości – brutalny i chaotyczny. To nie Kościół wprowadził stosy, to Kościół próbował je ograniczyć.
Dlaczego więc pamiętamy stosy, a nie procedury? Bo historię Inkwizycji pisali jej wrogowie. Reformatorzy protestanccy potrzebowali potwora, który ucieleśni zło Kościoła. Luter i Kalwin tworzyli obraz Rzymu jako Babilonu pełnego krwi, a ich pamflety – rozprowadzane dzięki drukowi – zdominowały wyobraźnię Europy. Później przyszli filozofowie oświecenia – Voltaire, Diderot, Montesquieu – którzy powtarzali te same oskarżenia, już bez odniesienia do faktów. Wreszcie XX wiek i Hollywood, które z Inkwizycji uczyniło gotowy scenariusz: religia kontra rozum, kapłan kontra wolność.
W popkulturze nie ma miejsca na niuanse. Nie pokazuje się, że to właśnie Kościół wprowadził pojęcie „domniemania niewinności”, że inkwizytorzy musieli gromadzić dowody, że proces był jawny i dokumentowany. W filmach liczy się ogień i krzyk. Bo nic nie sprzedaje się lepiej niż zło ubranej w sutannę.
W drugiej połowie XX wieku mit Inkwizycji zaczęto wreszcie rozbierać na części. Badacze tacy jak Edward Peters, Henry Kamen, John Tedeschi, Bernard Gui, a w Polsce prof. Henryk Missołek czy o. Augustyn Eckmann, udowodnili, że czarna legenda nie ma pokrycia w faktach. Peters, analizując tysiące stron akt, pisał: „W porównaniu z sądami świeckimi, inkwizycja była bardziej przewidywalna i mniej okrutna”.
Kamen w swoich badaniach zestawił liczby: na 1000 procesów inkwizycyjnych średnio 950 kończyło się pokutą, a tylko 50 przekazaniem sprawy do władz świeckich. W wielu przypadkach stos był fikcją literacką – nie historyczną. A jednak legenda żyje. Dlaczego? Bo wygodnie jest wierzyć, że Kościół był mroczny, a świat świecki – oświecony. Tymczasem to właśnie Kościół bronił w średniowieczu racjonalności, tworzył uniwersytety, rozwijał naukę prawa i teologii, pisał pierwsze podręczniki logiki.
Czy Kościół był bez winy? Oczywiście, że nie. Były nadużycia, było ludzkie okrucieństwo, był lęk i pycha. Ale Kościół miał odwagę przyznać się do błędów. Jan Paweł II w roku 2000 powiedział jasno: „Kościół nie boi się prawdy o swoich dzieciach. Uznajemy z bólem, że niektórzy z nich działali wbrew Ewangelii.” Czy którykolwiek z reżimów nowożytnych – komunistyczny, nazistowski, liberalny – zdobył się na podobne słowa?
Symbolicznym przykładem tej odwagi jest sprawa świętej Joanny d’Arc. Skazana przez sąd inkwizycyjny pod naciskiem politycznym, spalona przez Anglików w 1431 roku, została uniewinniona i ogłoszona świętą. Ten sam Kościół, który popełnił błąd, potrafił go naprawić. Tylko ten, kto wierzy w prawdę, potrafi się do niej przyznać.
Porównajmy liczby i konteksty:
| Zjawisko | Szacowana liczba ofiar | Okres | Sprawcy / motywacja |
|---|---|---|---|
| Inkwizycja papieska i hiszpańska | ok. 2000 wyroków śmierci | XIII–XVIII w. | Obrona wiary, jedności Kościoła |
| Polowania na czarownice (świeckie sądy) | ok. 100 000 ofiar | XV–XVII w. | Histeria społeczna, zabobon, polityka |
| Rewolucja Francuska | ok. 30 000 ofiar (Wandea, Paryż) | 1789–1799 | Ideologiczna czystka w imię „wolności” |
| Zbrodnie komunizmu | ok. 100 000 000 ofiar | XX w. | Ateistyczna ideologia, walka z religią |
| Zbrodnie III Rzeszy | ok. 60 000 000 ofiar (wojna i eksterminacja) | 1939–1945 | Rasizm, eugenika, antychrystianizm |
Proporcje mówią wszystko. Ci, którzy potępiają Kościół, mają na sumieniu nieporównywalnie większe zbrodnie. Inkwizycja była narzędziem epoki, próbą szukania prawdy w świecie, w którym prawo i moralność dopiero się rodziły. Nie była ideałem, ale była początkiem refleksji nad odpowiedzialnością za słowo, za wiarę, za wspólnotę. Była doświadczeniem Kościoła, który próbował pogodzić miłosierdzie z wymiarem sprawiedliwości.
I właśnie dlatego trzeba dziś mówić o niej bez lęku. Bo kto nie zna prawdy o przeszłości, ten pozwala, by kłamstwo stawało się bronią. Bo jeśli nie będziemy bronić prawdy o Inkwizycji, to jutro ktoś nazwie „Inkwizycją” każdą próbę obrony wiary, rozumu, tradycji. Inkwizycja nie była triumfem zła. Była próbą zrozumienia dobra. A ci, którzy dziś wciąż straszą jej widmem, nie szukają prawdy – szukają pretekstu, by uciszyć tych, którzy w nią wierzą.
Bo w świecie, w którym wszystko można relatywizować, największym grzechem jest powiedzieć: prawda istnieje.
I właśnie za to Inkwizycja – ta prawdziwa, nie ta z filmów – zapłaciła swoją legendą.