Nowomowa antykulturowa

Z łatwością da się zauważyć, że od samego początku marksiści walczyli o poprawność językową. W myśl wszystkich swoich zasad opartych na wytycznych Marksa i Engelsa rozpoczęli bój o stosowne słownictwo językowe. Od samego początku używali takich terminów językowych, dzięki którym stosowną etykietą, opatrywano przyjaciół oraz wrogów wyznawanej i zaprowadzanej ideologii.

Taki stan rzeczy sprzyjał nie tylko stygmatyzowaniu przeciwników politycznych, ale przede wzniecaniu i podsycaniu konfliktów. Dlatego nie może dziwić nas fakt, że do samej Konstytucji Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, w artykule 58, wprowadzono termin: „Враг народа” („Wróg
ludu”). Za pomocą tego zapisu „stygmatyzowano” i pozbywano się politycznych przeciwników.

Określenie „wróg ludu” było używane w Związku Radzieckim do oznaczania osób postrzeganych jako stanowiących zagrożenie dla państwa i jego ideologii. Pojęcie to było szeroko wykorzystywane podczas kampanii terroru prowadzonych przez Józefa Stalina w latach 30. XX wieku, kiedy to miliony ludzi zostało oskarżonych o bycie wrogami ludu, a następnie aresztowanych, zesłanych do gułagów lub straconych.

Przypomnę jeszcze, że artykuł 58 Konstytucji ZSRR z 1936 roku definiował zdradę stanu jako „działanie mające na celu obalenie lub osłabienie władzy radzieckiej, naruszenie integralności terytorialnej ZSRR lub dezorganizację jego gospodarki”. Dlatego artykuł ten był często używany do oskarżania osób o bycie wrogami ludu, nawet jeśli ich działania nie stanowiły rzeczywistego zagrożenia dla państwa.

Niestety, pojęcie „wroga ludu” było wykorzystywane nie tylko do uzasadniania represji politycznych, ale także do niszczenia życia zwykłych ludzi. Osoby oskarżone o bycie wrogami ludu były często pozbawiane wszelkich praw i środków utrzymania, a ich rodziny były narażone na prześladowania.

Oczywiście konstytucja ZSRR nie była jedynym czynnikiem, który przyczynił się do powstania i promocji pojęcia „wroga ludu”. Ważną rolę odegrała również propaganda komunistyczna, która przedstawiała świat w kategoriach walki dobra ze złem powtarzając, że każdy, kto sprzeciwia się władzy radzieckiej, jest wrogiem ludu.

Byli i obecni neomarksiści podążając śladami swych materialistycznych mistrzów, wzbraniają się przed angażowaniem w racjonalną dysputę ze swymi oponentami. Praktyka pokazuje, że w społeczeństwie odwołującym się w przekazie jedynie do sfery uczuć, o wiele bardziej skuteczną metodą niż poszukiwanie prawdy w debacie, staje się „stygmatyzowanie” przeciwnika. To właśnie w emocjonalnej dyskusji przeciwnik systemu staje się podejrzany, jeżeli reprezentuje odmienne niż lewackie poglądy. Natychmiast w takiej sytuacji człowiek zostaje ukazany jako osoba podejrzana, która stawia się natychmiast w oskarżenia. Oczywiście ze względu na głoszone poglądy.

W tej fikcyjnej rzeczywistości mamy do czynienia z orwellowską rzeczywistością nakreśloną nam przez autora w publikacji jego publikacji „Rok 1984”. To tam napotykamy kluczowy dla rozumienia rewolucji kulturowej termin: „myślozbrodni”. Miejmy świadomość, że zapotrzebowanie na terminy, za pomocą których „wyznawcy” Nowej Lewicy będą „stygmatyzować” swych przeciwników, będzie się stale powiększać. Lewicowi aktywiści będą nieustannie wynajdywać nowe formy wszelakich fobii. Może już w niedługim czasie osoby, które w swym procesie dedukcji będą mierzyły się z negatywną oceną procesu rewolucji kulturowej i jej treściami, już za sam
sposób pejoratywnego myślenia o antykulturze, podlegać będą pod paragraf „myślozbrodni” (czytaj „mowy nienawiści).

W sowieckiej Rosji dzięki pojęciu „wróg ludu” łatwo można było skazać człowieka na potępienie, niebyt, czy społeczną banicję. Dziś neomarksiści termin „wróg ludu” zamienili na „mowę nienawiści”. Niezwykle starannie zasadę stosowania nowomowy przez środowiska lewicowe zdemaskował Roger Scruton. W swej publikacji „Głupcy, oszuści i podżegacze” napisał: „Zdania nowomowy brzmią jak twierdzenia, lecz ich magia drzemie w logice, którą są podszyte. Za sprawą tej magii słowa te zwyciężają nad rzeczami, racjonalne rozumowanie staje się bezcelowe, a wszelki opór staje się wręcz niebezpieczny”.

W rozumieniu liderów Nowej Lewicy, reprezentowane przez cywilizację łacińską wartości, stanowią objaw psychopatologii. Utopia zawsze zmierzać będzie w kierunku totalitarnym rugując z przestrzeni społecznej schedę, której wartości zawarte są w zwyczajach i wyrażane w instytucjach. Pamiętajmy, że za każdą ideologią, każdą rewolucją, tym bardziej tą kulturową stoi postulat obowiązkowego unicestwienia zastanego, odziedziczonego porządku. Jak widać polem walki jest kultura. Walka trwa.

Czy będą nas nazywać „wrogami ludu”, „myślozbrodniarzamdi”, czy też „wrogami ludu”, pamiętajmy o udzielonej nam wskazówce Mikołaja Bierdiajewa: „Komunista nie może żyć bez wroga, bez negatywnych uczuć do wroga, traci patos, kiedy wróg nie istnieje. Jeśli wroga nie ma, to trzeba go wymyślić”. Weźmy sobie szczerze do serca przestrogę Bierdiajewa przestrzegającego ludzkość przed neomarksistowską utopią, zanim będzie za późno.

AD