Zacznijmy bez ceregieli. Nie mamy już czasu na grzeczności. Bo kiedy mężczyzna zakłada strój kąpielowy z miseczkami i wchodzi do kobiecego basenu, nie jesteśmy w świecie tolerancji. Jesteśmy w świecie upadku. A gdy nauczyciel mówi prawdę i zostaje za to ukarany – to nie postęp, to tyrania.
To, co dzieje się dziś z pojęciem tożsamości, to nie pomyłka. To precyzyjnie zaplanowana operacja. Ideologiczna ofensywa, która ma jeden cel: zburzyć wszystko, co naturalne, prawdziwe i święte. To nie przypadek, że atak zaczyna się od dzieci. Bo dziecko to glina, którą łatwo ulepić. I właśnie na tym zależy architektom nowej rewolucji: by człowieka odciąć od ciała, od rodziny, od Boga.
Płeć? Do wyboru. Tożsamość? Na próbę. Biologia? Przeszkoda do pokonania. A rozum? Cenzurowany.
To nie są moje opinie. To rzeczywistość, którą trzeba nazwać po imieniu. W tym blogu nie będę bawił się w niuanse. Jestem katolikiem, dziennikarzem, obywatelem – i nie zamierzam milczeć.
W 1920 roku chłopcy kłamali, by dostać się na front. Nie po to, by zdobyć medal czy odnieść osobistą korzyść. Robili to, bo wiedzieli, kim są. Wiedzieli, że są powołani do obrony czegoś większego niż oni sami: Ojczyzny, rodziny, wartości, które miały sens. Ich tożsamość była dana – nie wybrana, nie wylosowana, nie zdeklarowana.
Dziś mężczyźni fałszują swoją tożsamość, by wygrywać zawody sportowe z kobietami. Zakładają biustonosze, domagają się uznania – a system klaszcze. Nie liczy się sprawiedliwość, tylko ideologiczna poprawność. A gdy ojciec powie: „Moja córka ma prawo do uczciwej rywalizacji” – zostaje nazwany transfobem, fanatykiem, wrogiem postępu.
To nie są przypadki. To systemowy demontaż męskości – nie tej toksycznej, ale tej odpowiedzialnej, silnej, ofiarnej. Mężczyzna ma dziś milczeć, przepraszać i ustępować. Bo jego obecność przeszkadza rewolucji, która chce wszystkiego, tylko nie porządku.
Christiane Nüsslein-Volhard – noblistka, biolog – mówi jasno: są dwie płcie. Jedna ma XX, druga XY. Koniec. Kropka. To nie jest „język nienawiści”. To jest nauka. A to, że trzeba to dziś przypominać, pokazuje, jak bardzo jako społeczeństwo zbłądziliśmy.
Ale prawda nie musi być popularna. Nie musi być łatwa. Nie musi być wygodna. Prawda nie potrzebuje zgody większości, by być prawdą. Prawda potrzebuje tylko jednego: odwagi tych, którzy nie ugną się przed kłamstwem.
Benedykt XVI ostrzegał przed utratą tożsamości w imię ideologicznego mirażu. Douglas Murray pisze o „szaleństwie tłumów”. Roger Scruton ostrzegał: kto odrzuca prawdę, zostaje niewolnikiem własnych zachcianek. I miał rację – bo tam, gdzie nie ma obiektywnej prawdy, zostaje tylko wola. A wola bez rozumu staje się tyranią.
Marks i Engels chcieli zniszczyć rodzinę. Lew Trocki marzył o permanentnej rewolucji. Ich duchowi spadkobiercy znaleźli nowy front: płeć i seksualność. Judith Butler, Marcuse, Fromm – wszyscy oni budowali ideologię chaosu. Efekt? Dziecko w przedszkolu pyta dziś: „Mamo, czy ja naprawdę jestem chłopcem?”
Nie. Dość tego.
Nie można zbudować zdrowego społeczeństwa, jeśli zaczniemy podważać fundamenty biologii, rodziny i wiary. Tożsamość to nie projekt DIY. To nie naklejka na Instagramie. To odpowiedzialność. To dziedzictwo. To prawda.
Gdy chłopiec jest uczony, że może być dziewczynką, nie tylko ciało cierpi. Cierpi duch. Cierpi jego przyszła rodzina. Cierpi społeczeństwo. I właśnie dlatego nie możemy milczeć.
Musimy wrócić do podstaw:
Tożsamość to nie formularz do wypełnienia. To nie decyzja podejmowana w emocjonalnym uniesieniu. To nie kolorowa naklejka na plecaku. Tożsamość to odpowiedź na pytanie: „dlaczego jestem taki, jaki jestem?” i „dla kogo mam taki być?”.
Nie jesteśmy stworzeni do tego, by siebie wymyślać. Jesteśmy powołani do tego, by siebie odkrywać – w relacji z innymi, w świetle rozumu, w blasku Boga. Kto mówi inaczej – ten prowadzi człowieka do otchłani.
Tożsamość to nie prawo do zabawy – to zobowiązanie do prawdy. To nie przywilej dowolności – to wezwanie do odpowiedzialności. To nie uczucie – to zakorzenienie. To nie projekt – to łaska i zadanie.
Nie ma wolności bez prawdy. Nie ma człowieka bez zakorzenienia. Nie ma przyszłości bez odwagi.
Dlatego piszę ten tekst – byś i Ty, Drogi Czytelniku, wstał z duchowej kanapy i powiedział „dość”. Bo jeśli nie teraz – to kiedy? Jeśli nie my – to kto?
Tożsamości się nie wybiera. Tożsamości się nie projektuje. Tożsamość się przeżywa.
Z całą mocą, z pełną świadomością, z przekonaniem:
Nie poddamy się ideologii. Nie oddamy prawdy. Nie zdradzimy człowieka.
🎙️ Posłuchaj podcastu: „Gdy rozum śpi, budzi się ideologia” Udostępnij. Nie milcz.