8 maja 1895 roku, w El Paso w stanie Illinois, na świat przyszedł chłopiec, który w przyszłości miał stać się jednym z najbardziej wpływowych głosów Kościoła XX wieku. Mistrz słowa, głęboki teolog, bezkompromisowy obrońca prawdy, który z odwagą i błyskotliwością potrafił diagnozować choroby współczesnego świata. Dziś, gdy patrzymy na to archiwalne zdjęcie małego Fultona, trudno uwierzyć, że to właśnie on – ubrany w białą sukienkę, jak było wówczas w zwyczaju – stanie się duchowym mentorem dla milionów katolików na całym świecie.
Bo Fulton J. Sheen to nie tylko arcybiskup. To prorok naszych czasów. To człowiek, który na długo przed tym, zanim do publicznego dyskursu weszły słowa takie jak „relatywizm”, „cancel culture” czy „gender”, potrafił przewidzieć duchowy rozpad świata, który odrzuci obiektywne standardy prawdy, dobra i piękna.
Jedno z jego najbardziej przenikliwych stwierdzeń brzmi:
„Nic na świecie nie jest trudniejsze do przezwyciężenia niż intelektualna pycha. Gdyby można było opancerzyć nią okręty wojenne, nie przebiłby ich żaden pocisk.”
I rzeczywiście – jakże często dziś spotykamy się nie tyle z niewiedzą, co z arogancją. Nie z brakiem rozumu, ale z jego świadomym uwięzieniem w ideologicznych klatkach. Współczesny świat nie cierpi na brak informacji. Cierpi na przesyt kłamstw, których nie chce weryfikować. I jak pisał Sheen:
„Łatwo jest znaleźć prawdę; o wiele trudniej – zmierzyć się z nią, a najtrudniej – być jej wiernym.”
To dlatego dziś tak wielu ludzi odrzuca Ewangelię. Nie dlatego, że nie znają jej treści – ale dlatego, że nie chcą się jej poddać. Bo prawda nie głaszcze po głowie. Ona wymaga – pokory, odwagi, odpowiedzialności.
Abp Sheen, z przenikliwością proroka, uczył nas, że prawda nie jest zależna od większości:
„Prawda jest prawdą, nawet jeśli nikt w nią nie wierzy; błąd jest błędem, nawet jeśli wszyscy w niego wierzą.”
To myśl, która w dzisiejszym świecie powinna wybrzmieć z jeszcze większą siłą. Bo oto żyjemy w epoce, w której prawdę negocjuje się w mediach społecznościowych. W której człowiek sam decyduje, kim jest – ignorując biologię, moralność i rozum. W której mówi się dzieciom, że mogą wybrać swoją płeć, a starszym – że mogą wybrać moment śmierci.
Sheen widział ten proces: rozmywania prawdy, zastępowania jej „moją prawdą”, a w końcu – eliminowania jej w imię tolerancji. Ale nie tej autentycznej – tylko tej fałszywej, represyjnej, która w istocie staje się formą przemocy wobec dobra.
„Tolerancja pojmowana jako obojętność wobec dobra i zła kończy się nienawiścią do tego, co jest dobre.”
W jednej z najbardziej błyskotliwych obserwacji Fulton J. Sheen pisał:
„W trakcie gorączkowej dyskusji człowiek, który nie umie argumentować, zawsze chce się zakładać. Jest to sposób na wycofanie się z obszaru logiki na pole przypadku i brawury.”
Ilu ludzi dziś ucieka od logiki, rozumu, rzeczowej debaty? Ilu woli mem, szyderstwo, etykietkę, krzyk? Widzimy, jak argumentacja ustępuje miejsca emocjom, a prawda – narracji. Dla Sheena była to cecha społeczeństwa w stanie rozkładu.
„Każda epoka, która zaprzecza istnieniu obiektywnych standardów dobra i zła, odrzuciła już miarę tkaniny prawdy; zawisło nad nią widmo fanatyzmu.”
Nie trzeba bomb ani wojen, by zniszczyć cywilizację. Wystarczy zabić w niej prawdę.
Abp Sheen zauważał, że kryzys cywilizacji to w dużej mierze kryzys ego:
„Współczesne tendencje nakierowane są na afirmację ego, pochwałę interesowności, pomiatanie innymi dla zaspokojenia własnych egocentrycznych potrzeb.”
To egoiczne skupienie na sobie czyni człowieka niewolnikiem samego siebie. Tzw. „samorealizacja” prowadzi często do samotności, wyobcowania i duchowej pustki. Gdy człowiek nie potrafi wyjść poza własne „ja”, traci zdolność do relacji, ofiary, miłości.
A stąd już tylko krok do tyranii emocji, w której każdy żąda, by świat dostosował się do jego wewnętrznych uczuć – niezależnie od prawdy.
W świecie, gdzie z pogardą patrzy się na Kościół, tradycję i moralność, Sheen przypominał:
„Krytykami są często ludzie, którym się nie powiodło. Dla krytyków nie wznosi się na świecie pomników. Nie istnieje na świecie żaden krytykant, który sam nie potrzebowałby krytyki.”
Nie bójmy się krytyki. Bójmy się bezsensownego krytykanctwa, które nie buduje, ale niszczy. Bójmy się ludzi, którzy mówią „nie” wszystkiemu, ale nigdy nie powiedzieli „tak” żadnej trwałej wartości.
Dziś, gdy wspominamy narodziny Fultona J. Sheena, niech to będzie coś więcej niż tylko data w kalendarzu. Niech to będzie wezwanie. Do odwagi. Do myślenia. Do wierności prawdzie.
„Jeśli człowiek ukształtuje swe myśli prawdą, to będzie szczęśliwy.”
To nie są tylko piękne słowa. To duchowa mapa przetrwania. W świecie pełnym chaosu i ideologicznych iluzji, prawda nadal istnieje. Jest wymagająca, często niepopularna – ale wyzwalająca.
I choć bramy piekła dziś próbują mamić nas złotą farbą, pamiętajmy:
„Cechą charakteryzującą rozkład danego społeczeństwa zawsze było malowanie bram piekła złotą farbą.”
Nie dajmy się oszukać. Nie dajmy sobie odebrać rozumu. I nie pozwólmy, by głos takich proroków jak Sheen zamilkł. Bo jego głos – to głos sumienia świata.