Pewien znawca tematyki pedagogicznej napisał kiedyś, że w teorii wychowania najbardziej przemawiały do niego dwie koncepcje, które zresztą sam ponazywał. Pierwszej z nich nadał nazwę „Na Sokratesa”. Drugą z metod określił „Na Arystotelesa”.
Przypomnę, że Sokrates wychodził z założenia, że pragnienie poznania prawdy jest zakorzenione głęboko w sercu każdego człowieka. Dlatego postawa nauczyciela w procesie wychowania nosić powinna pewne rysy pracy akuszerki asystującej przy narodzinach człowieka. Akuszerka sama nie rodzi, nie jest też dawczynią życia, jednak pomaga dziecku przyjściu na świat. Nauczyciel w procesie pedagogizacji pełni rolę „akuszera duszy”, który pomaga narodzić się prawdzie w człowieku. To oczywiście pierwsza z metod.
Druga z kolei, to „Metoda na Arystotelesa”. W rzeczywistości wywodzi się jednak od mistrza Stagiryty, czyli Platona. W niniejszej koncepcji uważa się, że uczeń przychodzi do szkoły z pustą głową i jest „Niezapisaną Tablicą” (tabula rasa). W tym przypadku rola nauczyciela sprowadza się do uzupełnienia zapisów na tablicy. Najlepiej zapisać tablicę treściami związanymi z sumieniem oraz wyczuleniem intelektu na miłość i prawdę. W niniejszej koncepcji nauczyciel wyrasta na człowieka nadziei, który przynosi prawdę swojemu podopiecznemu.
We wspomnianych koncepcjach znajdujemy wspólną perspektywę zawartą w wyrażeniu, że: „Wychowują jedynie ci, którzy mają nadzieję”. Tutaj nadzieja posiłkująca się prawdą, staje się siłą zabezpieczającą wartość i godność osoby. Kiedy z perspektywy widzenia znika nam świadomość prawdy o godności ludzkiej, wówczas nadzieja nie może już niczego w nas obronić i sama osoba wcześniej, czy później, zniknie nam z pola widzenia. Tym samym zniknie nam sam człowiek.
Jest jednak pewna historia, która opisuje spotkanie Sokratesa ze swoim przyjacielem. Panowie prowadzili ze sobą krótką konwersację, która i nam, ludziom XXI wieku z pewnością powinna dawać dużo do myślenia.
W zasadzie wspomniany dialog jest tak czytelny, że nie wymaga żadnego komentarza.
„Sokratesie, wiesz, czego właśnie dowiedziałem się o twoim uczniu?
– Zaczekaj chwilę – odpowiedział Sokrates. Zanim mi o tym powiesz, chciałbym poddać cię małej próbie. Jest to taki potrójny filtr, przez który przepuścimy twoją informację. Nim powiesz mi coś o moim uczniu, sprawdźmy te informacje pod trzema kątami. Pierwszy to PRAWDA.
Czy jesteś całkowicie pewny, że to, o czym chcesz mi powiedzieć, jest prawdą?
– Nie – powiedział znajomy. Właściwie dowiedziałem się o tym od znajomego.
– W porządku – przerwał mu Sokrates – więc nie wiesz, czy to jest prawda czy nie.
Teraz drugi filtr: DOBRO. Czy chcesz mi powiedzieć o tym uczniu coś dobrego?
– Nie, wręcz przeciwnie!
– W takim razie – odparł uczony – chcesz mi powiedzieć coś złego o nim, ale nie jesteś pewny, czy to jest prawda?
– Został jeszcze jeden, ostatni filtr, czyli filtr POŻYTECZNOŚCI. Czy to, co chcesz mi powiedzieć, jest dla mnie pożyteczne?
– Nie, właściwie to nie – odparł znajomy.
– A więc – skonkludował Sokrates – jeśli to, o czym chcesz mi powiedzieć, może nie być prawdziwe, nie jest dobre ani pożyteczne dla mnie, to po co o tym w ogóle mówić”.
Pozdrawiam serdecznie i przyglądajmy się sobie przez trzy filtry Sokratesa PRAWDĘ – DOBRO I POŻYTECZNOŚĆ.