27 lutego to dzień narodzin Rogera Scrutona – człowieka, który nie tylko myślał o kulturze i polityce, ale przede wszystkim żył w prawdzie o nich. Scruton wiedział, że filozofia nie jest luksusem dla wybranych, ale podstawowym narzędziem samoobrony człowieka wobec systemowych kłamstw, które zniekształcają rzeczywistość i odbierają ludziom zdolność samodzielnego myślenia. Uczył nas, że wolność zaczyna się tam, gdzie człowiek przestaje się bać nazywać rzeczy po imieniu.
To dlatego w latach 80. stworzył „Jagiellonian Trust”, fundację wspierającą polskich dysydentów, filozofów, myślicieli, którzy – odcięci od wolnego świata – mieli pozostać wierni prawdzie, mimo nacisku totalitarnej władzy. Scruton, jak sam podkreślał, czuł, że komunizm to nie tylko system represji politycznej, ale także atak na kulturę jako przestrzeń prawdy i piękna. Uważał, że tylko wolna kultura może być fundamentem wolnej polityki, a zniszczenie kultury to pierwszy krok do zniewolenia człowieka. Dlatego angażował się z niezwykłą konsekwencją – najpierw w walkę z komunizmem, później w obronę kultury przed dekadencją Zachodu.
Odchodząc z tego świata, Roger Scruton pozostawił nam testament myślowy – spójny, przejrzysty i do bólu konsekwentny. To nie jest zbiór łatwych pocieszeń, ale katalog ostrzeżeń i wskazówek, jak bronić cywilizacji, którą odziedziczyliśmy po przodkach. Scruton nie proponował „projektu naprawczego” – on przypominał, że kultura i prawda nie potrzebują wynalazków, lecz odwagi, szacunku i troski. Jego pisma, wykłady, a przede wszystkim postawa życiowa będą nadal inspirować tych, którzy bezkompromisowo szukają prawdy o człowieku i świecie.
Każdy, kto obcował z jego myślą, dostrzegał coś uderzającego: Scruton trafiał w sedno, bo demaskował wszelkie formy fałszu i obłudy. Bez taryfy ulgowej. Bez podlizywania się modnym ideom. Jego krytyka nie była retorycznym popisem, lecz aktem filozoficznej uczciwości wobec rzeczywistości. Przez całe życie obnażał mechanizmy działania „głupców, oszustów i podżegaczy”, którzy ukrywając się za fasadą postępu i postmodernistycznej mgły, konsekwentnie próbują zapędzić ludzkie myślenie na manowce politycznej poprawności.
Scruton przestrzegał, że żyjemy w świecie, gdzie uniwersalne wartości każdego dnia konfrontują się z narzucanymi przez elity fałszywymi stereotypami myślowymi. Nie chodziło mu o spór światopoglądowy – chodziło o fundamentalny konflikt między prawdą a manipulacją, między kulturą a propagandą, między wolnością myślenia a represyjną tolerancją, która pod pozorem akceptacji dławi wszystko, co nie pasuje do dominującej narracji.
W jego myśli znajdujemy perfekcyjną argumentację i metodologię demaskującą – niczym intelektualne narzędzie, którym można rozmontować każdy ideologiczny mechanizm kłamstwa. Scruton uczył, że im więcej czasu tracimy na błądzenie po absurdach politycznej poprawności, tym trudniej dostrzec oczywiste prawdy. A jak sam zauważył: „oczywiste błędy najtrudniej się koryguje”.
Scruton pozostawił nam również wielką lekcję nadziei. Nadziei, która nie jest tanim optymizmem, ale – jak pisał – światłem silniejszym od ciemności, które nosimy w sercach i które wokół nas rozlewają nowi inżynierowie dusz. To nie była nadzieja utopijna – była realistyczna, zakorzeniona w świadomości, że piękno istnieje, prawda istnieje, a cywilizacja zachodnia jest zbyt cenna, by oddać ją walkowerem w imię fałszywego postępu.
Niezwykle celnie Scruton opisywał mechanizm współczesnego kłamstwa:
Tak działa nowoczesna cenzura – nie zakazuje wprost, lecz zawstydza, marginalizuje, wyklucza. Efekt? Zamiast prawdy zostaje opinia publiczna, czyli hałaśliwa suma manipulacji, emocji i propagandy.
Scruton do końca pozostał obrońcą cywilizacji łacińskiej – cywilizacji, która powstała z połączenia greckiego umiłowania prawdy, rzymskiej idei prawa i chrześcijańskiej teologii miłości. Za tę wierność prawdzie płacił wysoką cenę – ostracyzm, medialne nagonki, wykluczenie z salonów, które zawsze bały się myślicieli stawiających trudne pytania.
A jednak nie ustąpił. Wiedział, że gdy brakuje filozofów gotowych bronić prawdy, pole zostaje oddane propagandystom. To dlatego jego przesłanie pozostaje tak aktualne – zwłaszcza dziś, w świecie, gdzie polityczna poprawność przechodzi mutację w nową, jeszcze groźniejszą formę ideologicznej presji.
Dziś, w dniu jego urodzin, oddajemy hołd nie tylko wielkiemu filozofowi, ale także odważnemu świadkowi prawdy, który uczył, że kultura i cywilizacja są dobrem kruchym – wymagającym ciągłej troski, odwagi i bezinteresownej miłości do prawdy.
Pamiętajmy o Rogerze Scrutonie. Nie dlatego, że był konserwatystą. Ale dlatego, że był człowiekiem wolnym – myślącym samodzielnie, odważnie i do końca wiernym kulturze prawdy, piękna i dobra.