Każdy kto stanął chociaż raz przestąpił próg warszawskiej świątyni św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, z całą pewnością doświadczył tego, jak samoistnie narzuca mu się myśl, jak można upodlić się do tego stopnia, żeby w tak bestialski sposób pozbawić życia kapłana?
Prawda jest taka, że żyliśmy w orwellowskiej rzeczywistość, którą angielski pisarz jakże trafnie opisał w „Roku 1984”. W czasie totalitarnego zniewolenia Polski przez ideologię komunistyczną „za największą herezję uznawano zdrowy rozsądek”. Jednak, najbardziej przerażające było to, że ideologia marksistowska, która wszem i wobec głosiła równość ludzi za pomocą misternie przygotowanego planu nakazywała swym podwładnym eksterminację ludzi reprezentujących odmienne niż partia poglądy. Mówiąc wprost, egzystencja człowieka w świecie „poprawności politycznej”, w której z życia społecznego wyklucza się takie wartości jak: prawda, wolność, czy godność człowieka, prowadzi do dyktatury, w której podwładny musi uwierzyć we wszystko, co ona głosi. Nawet w to, że: -„Pewnego dnia Partia ogłosi, że dwa i dwa to pięć”. Oczywiście wszystkiemu przyświeca zasada: „Program partii fundamentalną sprawą narodu”.
W trudnych dla Polski czasach świątyni na warszawskim Żoliborzu, gromadziła liczne rzesze ludzi, którzy przybywali do do niej po to, by usłyszeć, że: „Ludzi mówiących o prawdzie nie trzeba wielu”. To właśnie tym osobom Ksiądz Jerzy tłumaczył, że „Słów kłamstwa zawsze musi być dużo”. Przestrzegał, że kłamstwo ciągle się zmienia, podobnie jak zmienia się towar na półkach sklepowych. A to wszystko w celu jego uatrakcyjnienia. Dlatego propagandyści zabiegali o to, by kłamstwo zawsze było świeże i w odpowiedni sposób kusiło człowieka swą atrakcyjnością. „By oponować całą technikę zaprogramowanego kłamstwa trzeba wielu ludzi. Tak wielu ludzi nie trzeba by głosić prawdę” – mówił ks. Popiełuszko.
W swoich kazaniach kapelan Solidarności mówił o tym, że prawda stanowić musi zawsze fundament życia. Podkreślał przy tym, że prawda nie tylko potrafi wyzwolić człowieka z różnych form iluzji, ale jest ona również wyposażona w moc dynamiczną siłą uzdalniającą człowieka do podjęcia dialogu. A ten z kolei przyczyni się do uzdrowienia relacji społecznych. Ksiądz Jerzy mówił również o tym, że w człowieku istnieje naturalne pragnienie poszukiwania prawdy. Dlatego nie zawahał się powtarzać, że: „Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą”. W kwestii kłamstwa, przypominał, że potrafi ono jedynie „konać szybką śmiercią”.
Przypomnę, że konfrontacja marksizmu z katolicyzmem płynie jasne przesłanie, które dość dawno temu wyartykułował Mikołaj Bierdiajew. Marksista zawsze wychodzi z założenia, że: „dobro można realizować przez zło”. Do niniejszej zasady komuniści dołożyli funkcjonującą od wieków sprawdzoną tezę Machiavellego, o celu, który uświęcającym środki. Przy takim założeniu, w sposób bezwzględny, zatruciu ulega nie tylko całe postrzeganie struktury człowieczeństwa, ale również społeczeństwa. Bez wątpienia Ksiądz Jerzy Popiełuszko doskonale rozumiał niniejszą zależność. Dlatego demaskował wszelkie formy zła istniejącego w strukturach władzy, która zatruwała myślenie. Podpowiadał ludziom, że komunizm potrafi jedynie kreślić przed społeczeństwem fałszywą perspektywę. Dlatego kapelan Solidarności zachęcał Polaków do podjęcia wysiłku zmierzającego w kierunku demaskowania wszelkich form kłamstwa i obłudy, w jakie może uwikłać człowieka ideologia komunistyczna. W tej materii podpowiadał wprost, że: „Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy”. Niestety, „Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy”.
Działalność duszpasterska wikariusza z żoliborskiej parafii św. Stanisława Kostki, od samego początku poddawana była permanentnej inwigilacji. Znalazła się w centrum krytyki nie tylko rodzimej, reżimowej prasy komunistycznej, ale również moskiewskiego „Izwiestia”. Jesienią 1984 r., ówczesny rzecznik komunistycznego rządu, J. Urban, pod pseudonimem Jan Rem, w tygodniku „Tu i teraz”, zarzucał duchownemu, że: „W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści”. Ksiądz Jerzy z odwagą mówił wprost: „Kazania moje nie są skierowane przeciwko komuś. Skierowane są przeciw kłamstwu, niesprawiedliwości, poniewieraniu godności człowieka. Walczę z systemem zła a nie z człowiekiem”.
Pochylając się nad myślą polskiego męczennika w czterdziestą rocznicę bestialskiego mordu chce powiedzieć, że analiza jego pism, nagrań pozwala mi widzieć gorliwego kapłana, który w swych wystąpieniach upominał się nie tylko o godność człowieka, ale i szacunek dla ludzi świata pracy, którzy swoje wartości chcieli osadzić na prawdzie. Paradoksem jest to, że po tylu latach od śmierci Księdza Jerzego, także obecnie trzeba nam „bardzo dużo mówić o godności człowieka”. I chyba te słowa pozostaną aktualne aż do skończenia świata. Spoglądając jednak na nasz obecny dyskurs społeczno-polityczny, przez pryzmat czterdziestej rocznicy męczeńskiej śmierci Księdza Jerzego, dobrze będzie zajrzeć do testamentu, który naszemu narodowi pozostawił Kapelan Solidarności.
W jednym z jego zaleceń, aż nadto wybrzmiewa aktualne przesłanie: „Mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą”. To nie tyle nasz obywatelski, czy społeczny, ale katolicki obowiązek, z którego jasno wynika, iż mamy „stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować”. W końcu „za prawdę się płaci, tylko plewy nic nie kosztują”. Ksiądz Jerzy za wierność prawdzie zapłacił najwyższą cenę. Niech jeden z najsłynniejszych cytatów księdza Jerzego Popiełuszki: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”, stanie się dla nas symbolem moralnego oporu wobec marksizmu kulturowego. To przezwyciężanie zła poprzez dobro, jak uczył Ksiądz Jerzy niesie ze sobą konieczność zachowania wierności prawdzie i wartościom chrześcijańskim.
A co powiedziałby dziś Ksiądz Jerzy, gdyby patrzył na bezrobocie, korupcję, krętactwo i spiski przeciw Kościołowi tych, których naród wybrał do władzy? Gdyby czytał pełne nienawiści do katolicyzmu i plugastwa czasopisma i zapiski w Internecie? Myślę, że właściwą odpowiedź na to pytanie odnajdziemy w homilii arcybiskupa Stanisława Wielgusa, którą wygłosił podczas Mszy św. w 25. rocznicę śmierci ks. Popiełuszki u Dominikanów w Lublinie. „Nie stanąłby po stronie wszechobecnego relatywizmu nie odróżniającego dobra od zła, prawdy od fałszu realizowanego przez potężne media. Znów stanąłby w obronie wiary przeciw liberalizmowi moralnemu szerzonemu przez media. Stanąłby przeciw kosmopolityzmowi, przeciw dzikiemu darwinowskiemu kapitalizmowi. Z pewnością zaatakowano by go jako tradycjonalistę, nacjonalistę, jako kapłana niepoprawnego politycznie”.
Z całą pewnością można jeszcze za księdzem Stanisławem Małkowskim powtórzyć, że: „Dziś ks. Jerzy Popiełuszko, gdyby żył i kontynuował swoją misję, byłby ciągany przez byłych ubeków po sądach, a „Gazeta Wyborcza” oskarżałaby go o „upolitycznienie”.