Od samego początku marksiści toczyli bój o język. Dlatego używali takich terminów językowych, dzięki którym stosowną etykietą, opatrywano przyjaciół oraz wrogów wyznawanej ideologii. Taki stan rzeczy sprzyjał oczywiście nie tylko stygmatyzowaniu przeciwnika, ale przede wszystkim podsycaniu konfliktów.
Do Konstytucji Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, do słynnego artykułu 58, celowo wprowadzono termin: „Враг народа” („Wróg ludu”), za pomocą którego „stygmatyzowano” i oczywiście pozbywano się politycznych przeciwników. Od wejścia w życie, w dniu 25 lutego 1927r., artykuł ten był nagminnie wykorzystywany w bolszewickiej propagandzie.
Neomarksiści podążają śladami wytyczonymi przez swych materialistycznych mistrzów, wzbraniają się przed angażowaniem w racjonalną dysputę ze swymi oponentami. Praktyka bowiem pokazała im, że w społeczeństwie odwołującym się w przekazie jedynie do sfery uczuć, o wiele bardziej skutecznie można zatriumfować nad przeciwnikiem ośmieszając jego logiczną narrację. I tak uczciwie prowadzoną debatę zastąpiła „stygmatyzacja” przeciwnika połączona w główniej mierze z szyderczym wykpieniem. W takim stanie debaty przeciwnik zostaje ukazany jako osoba podejrzana i oczywiście natychmiast stawia się ją w stan oskarżenia.
W fikcyjnej orwellowskiej rzeczywistości nakreślonej przez autora w „Roku 1984”, napotykamy kluczowy dla rozumienia rewolucji kulturowej termin: „myślozbrodnia”. Miejmy świadomość, że zapotrzebowanie na terminy, za pomocą których politycy i fani Nowej Lewicy „stygmatyzują” swych przeciwników, będzie się stale powiększać. Lewicowi
aktywiści będą nieustannie wynajdywać coraz to nowsze formy wszelakich fobii, by zamknąć usta swym przeciwnikom. Odnoszę wrażenie, że obecnie osoby, które w swym procesie dedukcji dokonują negatywnej oceny procesu rewolucji kulturowej i jej treści, poddawane są cenzurze medialnej. Już za sam sposób pejoratywnego myślenia o antykulturze, podlega pod paragraf „myślozbrodni” – („mowy nienawiści”). Dlatego obecnie niezwykle łatwo można skazać człowieka na potępienie, niebyt, czy społeczną banicję.
Niezwykle starannie zasadę stosowania nowomowy przez środowiska lewicowe demaskował Roger Scruton. W „Głupcach, oszustach i podżegaczach” stwierdził, że: „Zdania nowomowy brzmią jak twierdzenia, lecz ich magia drzemie w logice, którą są podszyte. Za sprawą tej magii słowa te zwyciężają nad rzeczami, racjonalne rozumowanie staje się bezcelowe, a wszelki opór staje się wręcz niebezpieczny”.
W rozumieniu liderów Nowej Lewicy reprezentowane przez cywilizację łacińską wartości stanowią objaw psychopatologii. Dlatego wzorem Marksa, Engelsa, Lenina, Spinelliego, chcę na „modłę” socjalistyczną nawrócić zastały stan rzeczy. Pamiętajmy o tym, że utopia zawsze będzie zmierzać w kierunku totalitarnym rugując z przestrzeni społecznej schedę zawartą w zwyczajach i instytucjach tradycyjnych. Za każdą ideologią, każdą rewolucją stoi postulat obowiązkowego niszczenia zastanego porządku.
Dlatego musimy pamiętać o udzielonej nam dość dawno temu przestrodze Mikołaja Bierdiajewa, który przestrzegając ludzkość przed marksistowską utopią powiedział, że: „Komunista nie może żyć bez wroga, bez negatywnych uczuć do wroga, traci patos, kiedy wróg nie istnieje. Jeśli wroga nie ma, to trzeba go wymyślić”.